Organizatorzy marszu oskarżają policję o "eskalowanie starć i agresji". Rzecznik komendy odpowiada

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP
Bąkiewicz: żądamy dymisji Komendanta Głównego Policji
Bąkiewicz: żądamy dymisji Komendanta Głównego PolicjiTVN24
wideo 2/18
Bąkiewicz: żądamy dymisji Komendanta Głównego PolicjiTVN24

Organizatorzy marszu narodowców domagają się dymisji komendanta głównego policji, a winę za środowe zamieszki zrzucają na funkcjonariuszy. Sobie nie mają nic do zarzucenia. Twierdzą, że zrobili wszystko, "żeby zapobiec prowokacjom i uniknąć eskalacji wydarzeń". Do ich zarzutów odniósł się rzecznik Komendy Stołecznej Policji.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Na początku tygodnia organizatorzy marszu informowali, że w tym roku - ze względu na sytuację epidemiczną - manifestacja przyjmie formę zmotoryzowaną. Środowy przejazd rozpoczął się na rondzie Dmowskiego około godziny 14, ale oprócz samochodów i motocykli, zjawiła się duża grupa pieszych. Pojazdy i pochód wyruszyły Alejami Jerozolimskimi, mostem Poniatowskiego i aleją Poniatowskiego do ronda Waszyngtona. W planach rajdu był później powrót tą samą trasą do Dworca Centralnego. Tak się jednak nie stało ze względu na starcia z policją, do których doszło wkrótce po rozpoczęciu marszu.

Do incydentów dochodziło na rondzie de Gaulle'a i przed Muzeum Narodowym. Maszerujący rzucali racami i petardami w okna między innymi Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda, także w policjantów i dziennikarzy. W mieszkaniu znajdującym się na trasie marszu, przy wiadukcie mostu Poniatowskiego, wybuchł pożar.

"Policja złamała wszelkie wcześniejsze ustalenia"

- Wczorajsze wydarzenia w centrum Warszawy nie były formalnie żadnym zgromadzeniem. Widzieliśmy wszyscy postawę Rafała Trzaskowskiego, sądów. Natomiast zarząd Stowarzyszenia Marsz Niepodległości podjął wszelkie możliwe działania, żeby zapobiec prowokacjom i uniknąć eskalacji wydarzeń - oświadczył w czwartek Damian Kita, rzecznik Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Narodowcy zorganizowali przed południem konferencję prasową przed siedzibą Komendy Stołecznej Policji, by skrytykować środowe działania funkcjonariuszy. - Policja złamała wszelkie wcześniejsze ustalenia. Pan rzecznik Marczak przerzuca na nas odpowiedzialność za wczorajsze wydarzenia - stwierdził Kita.

W podobnym tonie wypowiedział się Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. - Apelowaliśmy między innymi o to, żeby to świętowanie odbywało się na motocyklach i rowerach. I to w dużej mierze się udało, bo przyjechało dużo samochodów. Natomiast policja nie dała możliwości udziału w świętowaniu tym zgromadzonym. Blokowała ich w korkach po dwie trzy godziny, innym kazała zostawić samochody - zarzucał.

Marsz narodowców wyruszy z ronda DmowskiegoArtur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl

- Potępiamy akty chuligaństwa, wandalizmu, akty które łamią prawo. Natomiast nie one w naszej ocenie są rzeczywistą przyczyną tych zajść. Kiedy kawalkada samochodów mogłaby ruszyć, przejechać nawet inną trasą, ci ludzie nie wychodziliby z samochodów, spędziliby ten dzień w autach, jeżdżąc radośnie po Warszawie. Na tym tak naprawdę w większości by się skończyło. Policja zadbała o to, by nie mogli w ten sposób manifestować swojej radości z kolejnej rocznicy odzyskania niepodległości - oświadczył.  

Do zarzutów organizatorów marszu odniósł się w rozmowie z reporterem TVN24 rzecznik KSP Sylwester Marczak. - Zachęcam wszystkie osoby, by zapoznały się z nagraniami i zobaczyły, w jaki sposób wyglądało zgromadzenie, które miało mieć inny charakter. Były tam pojazdy, które mogły przejechać. Później, kiedy tłum ludzi pojawił się na rondzie, nie było już możliwości, żeby puszczać dalej jakiekolwiek pojazdy. Z prostej przyczyny: tłum nie może być w takiej sytuacji, że będą w jego kierunku kierowane kolejne pojazdy. Dlaczego? Bo mówimy o odpowiedzialności i bezpieczeństwie osób, które biorą udział w zgromadzeniu. Nawet jeżeli mamy do czynienia ze zgromadzeniem nielegalnym, nawet jeżeli w tym zgromadzeniu są atakowani policjanci - odpowiedział rzecznik KSP.

Jak dodał, policjanci kierowali w środę ruchem i wskazywali zmotoryzowanym, że ulice w centrum są zamknięte. - Na pytania osób, co mają zrobić, po prostu mówili, żeby parkowali, bo nie ma możliwości przejazdu. Z tego, co ja wiem, to zaproszenia (do dołączenia do przemarszu - red.) były ze strony pana Bąkiewicza i Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, a nie policjantów - powiedział rzecznik KSP.

Zapowiadany był przejazd, zebrali się także piesi (wideo archiwalne z 11.11. 2020r)
Zapowiadany był przejazd, zebrali się także piesiTVN24

Bąkiewicz: nie można było jechać samochodami

Robert Bąkiewicz pytany przez dziennikarzy o to, dlaczego sam zdecydował się iść w marszu, odpowiedział, że "nie było rajdu". - Nie można było jechać samochodami. Jak nie można jechać samochodami, to nie można jechać samochodami. Ludzie się poruszali, widzieliśmy pewne napięcia, bo w każdej bramie i każdej bocznej ulicy stały uzbrojone oddziały policji, co nie miało wcześniej miejsca i wszystkie moje działania były tylko działaniami podejmowanymi po to, by deeskalować napięcia - powiedział.

Na nagraniach z wczorajszego zgromadzenia widać jednak, że pośród maszerującego tłumu jadą auta i motocykle, można też dostrzec piętrowy autobus oklejony banerami Konfederacji. Jeszcze w środę wieczorem Bąkiewicz pisał na Twitterze: "Kończymy zmotoryzowany Marsz Niepodległości". Do postu załączył zdjęcie motocyklistów z biało-czerwonymi flagami na tle pieszych uczestników marszu.

- Zanim rozpoczął się marsz, chcieliśmy przejechać samochodami technicznymi, które miały odpowiadać za bezpieczeństwo, logistykę i nawigację. Drogówka zabroniła, zablokowała przejazd dla tych samochodów nawigacyjnych, które miały jechać jako pierwsze. Dopiero po długich apelach udało się przejechać. Później ta sytuacja się powtarzała już na błoniach - mówił rzecznik Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Gdy w środę po godzinie 14 tłum zaczął kierować się z ronda Dmowskiego w stronę Stadionu Narodowego, można jednak było dostrzec tam auto organizatorów ze sprzętem nagłośniającym. - To jest właśnie jedna z tych sytuacji, gdy możemy ocenić, czy jest prawdą to, co mówił pan Bąkiewicz. Mamy do czynienia z pojazdami, które zawsze będą ograniczane z naszej strony, bo bezpieczeństwo osób biorących udział w danym zgromadzeniu jest najważniejsze - odpierał zarzuty Marczak.

- Pamiętajmy o tym, że ta liczba osób, która się zgromadziła, przyjechała do Warszawy między innymi pociągami. Moje pytanie brzmi: czy te osoby miały się przemieszczać samochodami i jakimi? Bo to są również osoby, które przyjechały na zaproszenie Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Więc nie ma żadnej wątpliwości, jak wyglądała rzeczywistość - stwierdził rzecznik KSP.

Narodowcy domagają się dymisji Komendanta Głównego Policji

Rano KSP poinformowała, że w wyniku starć z pseudokibicami rannych zostało 35 policjantów. Stwierdzono u nich urazy kręgosłupa, głowy, w jednym przypadku - złamanie ręki. Najpoważniej ranny policjant ma uraz twarzoczaszki oraz pęknięty oczodół. Trzech funkcjonariuszy cały czas przebywa w szpitalach. Prewencyjnie zatrzymanych zostało 270 osób, zwolniono je po zakończeniu czynności. Dotychczas policja odnotowała około 40 zdarzeń kwalifikowanych jako przestępstwa. W związku z nimi zatrzymano 36 osób, ale niewykluczone są kolejne zatrzymania. Sprawy te dotyczą naruszenia nietykalności cielesnej, czynnego udziału w zbiegowisku, znieważenia policjanta, kradzieży. Funkcjonariusze zabezpieczyli też narkotyki, pirotechnikę, pałki teleskopowe, paralizator oraz broń, która zostanie poddana analizie biegłego.

Rzecznik KSP zaznaczył wcześniej, że do pierwszych zatrzymań agresywnych grup pseudokibiców doszło jeszcze przed wydarzeniami na rondzie de Gaulle'a, w pobliżu ulicy Andersa, gdzie policjanci zostali zaatakowani kamieniami. - Kolejne zachowania agresywne wobec policjantów były między innymi na rondzie de Gaulle'a, gdzie w policjantów poleciały kamienie, gdzie w policjantów poleciały race. Jeżeli to zachowanie określane jest chociażby przez część organizatorów jako prowokacyjne ze strony policjantów, (...) to wychodzi na to, że sam fakt pojawienia się na danym zabezpieczeniu policjantów jest prowokacyjny - ocenił Marczak.

Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości miał odmienne zdanie na ten temat. Zdaniem Bąkiewicza, funkcjonariusze "zachowywali się bardzo brutalnie i atakowali dziennikarzy". - Apelujemy o to, żeby służby wyłapały chuliganów i ochraniały zgromadzenie, a nie eskalowały starcia i agresję. Wobec tych skandalicznych działań, żądam dymisji komendanta głównego policji, bo uważam, że te wszystkie działania podjęte wczoraj przed policję, to był powrót do działań sprzed marszu w 2015 roku - mówił Bąkiewicz.

- Sam byłem świadkiem prowokowania agresji, czy starć na błoniach Stadionu Narodowego. Tam naprawdę nic się nie działo, ludzie rozchodzili się do domów, policja zaczęła eskalować to napięcie, używać pałek, gazu, granatów hukowych. I skończyło się to tak, jak widzieliśmy - twierdzi Bąkiewicz. Tymczasem w trakcie marszu z relacji dziennikarzy i policji wynikało, że na błoniach zebrał się tam tłum, który rzucał w funkcjonariuszy racami i butelkami. Później doszło też do zamieszek na peronie stacji Warszawa Stadion.

Starcie chuliganów z policją przy Stadionie Narodowym
Starcie chuliganów z policją przy Stadionie Narodowympo.prawnie

"Nie ma mowy o żadnej prowokacji"

- My przewidywaliśmy, że Marsz Niepodległości zostanie wykorzystany do prowokacji. Pamiętajmy o tym, że przez trzy tygodnie wcześniej odbywały się zgromadzenia i manifestacje środowisk lewicowych, które niszczyły pomniki, zabytki, profanowały kościoły, atakowały fizycznie obrońców kościołów, lała się krew. Policja nie podejmowała żadnych działań. Policja ma tutaj widać jakby podejście - rozróżnienie między manifestującymi. Tym daje się ochronę, innych się bije, pałuje i gazuje - przekonywał Bąkiewicz.

Sugerował też, że w sieci pojawiają się nagrania, które mają świadczyć o tym, że prowokatorami byli nieumundurowani policjanci. Nie podał jednak konkretnych przykładów, ale podkreślił, że to "wymaga wyjaśnienia ze strony policji".

- W tym przypadku nie ma mowy o żadnej prowokacji. Mamy do czynienia wyłącznie z agresją ze strony tłumu. I tak, jak przy każdych innych zgromadzeniach: czy to był strajk przedsiębiorców, Strajk Kobiet czy wczorajszy Marsz Niepodległości, zawsze interweniowaliśmy, gdy byli atakowani policjanci - zauważył Marczak. Podczas porannej konferencji podsumowującej wczorajsze wydarzenia stwierdził, że policjanci mieli "do czynienia z bitwą, chuliganami, którzy przyszli walczyć".

Rzecznik KSP odpierał też zarzut zmiany taktyki. - Przy wszystkich zgromadzeniach, przy wszystkich zabezpieczeniach, tak samo działali policjanci - dodał. Przypomnijmy, że choćby podczas ostatniego protestu przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego policja również używała środków przymusu bezpośredniego. Siłą z jezdni usunięci zostali demonstranci blokujący aleję Szucha przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Policja: organizator nie panował nad marszem

- Rozumiem intencje, w jakich ten marsz powstał, ale na pewno nie można powiedzieć, żeby ktokolwiek, kto organizował ten marsz, nad nim panował - powiedział rzecznik KSP podczas czwartkowej konferencji prasowej, zorganizowanej tuż po zakończeniu manifestacji. Jak dodał, "nie przypomina sobie tego typu sytuacji, kiedy tłum tak agresywnie napierał na policjantów".

Tymczasem przedstawiciele Stowarzyszenia Marsz Niepodległości nie mieli sobie w tej kwestii nic do zarzucenia. - Wypinam pierś do komendanta głównego policji, żeby mi przyczepił tutaj medal za to, że podejmowałem działania, żeby był spokój wtedy, kiedy policji i osób, które mogłyby deeskalować to napięcie brakowało - mówił przed siedzibą KSP Bąkiewicz.

Będzie kara za konferencję bez maseczek?

Podczas konferencji przedstawiciele Stowarzyszenia Marsz Niepodległości wystąpili z odsłoniętymi twarzami. Po konferencji zostali wylegitymowani przez funkcjonariuszy. - Policjant poinformował mnie, że skieruje wniosek do sanepidu o ukaranie mnie za brak maseczki - powiedział PAP Robert Bąkiewicz.

Tę informację potwierdził na antenie TVN24 rzecznik KSP.

Nakaz zasłaniania nosa i ust w przestrzeni publicznej obowiązuje w całym kraju od soboty 10 października. Z obowiązku tego zwolnione są osoby z zaświadczeniem lekarskim lub z dokumentem potwierdzającym niepełnosprawność lub niesamodzielność. Za brak maseczki można dostać mandat w wysokości do 500 złotych, a sąd może nałożyć o wiele wyższą grzywnę - do pięciu tysięcy złotych.

Autorka/Autor:kk/b

Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl