Organizatorzy marszu oskarżają policję o "eskalowanie starć i agresji". Rzecznik komendy odpowiada

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP
Bąkiewicz: żądamy dymisji Komendanta Głównego Policji
Bąkiewicz: żądamy dymisji Komendanta Głównego PolicjiTVN24
wideo 2/18
Bąkiewicz: żądamy dymisji Komendanta Głównego PolicjiTVN24

Organizatorzy marszu narodowców domagają się dymisji komendanta głównego policji, a winę za środowe zamieszki zrzucają na funkcjonariuszy. Sobie nie mają nic do zarzucenia. Twierdzą, że zrobili wszystko, "żeby zapobiec prowokacjom i uniknąć eskalacji wydarzeń". Do ich zarzutów odniósł się rzecznik Komendy Stołecznej Policji.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Na początku tygodnia organizatorzy marszu informowali, że w tym roku - ze względu na sytuację epidemiczną - manifestacja przyjmie formę zmotoryzowaną. Środowy przejazd rozpoczął się na rondzie Dmowskiego około godziny 14, ale oprócz samochodów i motocykli, zjawiła się duża grupa pieszych. Pojazdy i pochód wyruszyły Alejami Jerozolimskimi, mostem Poniatowskiego i aleją Poniatowskiego do ronda Waszyngtona. W planach rajdu był później powrót tą samą trasą do Dworca Centralnego. Tak się jednak nie stało ze względu na starcia z policją, do których doszło wkrótce po rozpoczęciu marszu.

Do incydentów dochodziło na rondzie de Gaulle'a i przed Muzeum Narodowym. Maszerujący rzucali racami i petardami w okna między innymi Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda, także w policjantów i dziennikarzy. W mieszkaniu znajdującym się na trasie marszu, przy wiadukcie mostu Poniatowskiego, wybuchł pożar.

"Policja złamała wszelkie wcześniejsze ustalenia"

- Wczorajsze wydarzenia w centrum Warszawy nie były formalnie żadnym zgromadzeniem. Widzieliśmy wszyscy postawę Rafała Trzaskowskiego, sądów. Natomiast zarząd Stowarzyszenia Marsz Niepodległości podjął wszelkie możliwe działania, żeby zapobiec prowokacjom i uniknąć eskalacji wydarzeń - oświadczył w czwartek Damian Kita, rzecznik Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Narodowcy zorganizowali przed południem konferencję prasową przed siedzibą Komendy Stołecznej Policji, by skrytykować środowe działania funkcjonariuszy. - Policja złamała wszelkie wcześniejsze ustalenia. Pan rzecznik Marczak przerzuca na nas odpowiedzialność za wczorajsze wydarzenia - stwierdził Kita.

W podobnym tonie wypowiedział się Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. - Apelowaliśmy między innymi o to, żeby to świętowanie odbywało się na motocyklach i rowerach. I to w dużej mierze się udało, bo przyjechało dużo samochodów. Natomiast policja nie dała możliwości udziału w świętowaniu tym zgromadzonym. Blokowała ich w korkach po dwie trzy godziny, innym kazała zostawić samochody - zarzucał.

Marsz narodowców wyruszy z ronda DmowskiegoArtur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl

- Potępiamy akty chuligaństwa, wandalizmu, akty które łamią prawo. Natomiast nie one w naszej ocenie są rzeczywistą przyczyną tych zajść. Kiedy kawalkada samochodów mogłaby ruszyć, przejechać nawet inną trasą, ci ludzie nie wychodziliby z samochodów, spędziliby ten dzień w autach, jeżdżąc radośnie po Warszawie. Na tym tak naprawdę w większości by się skończyło. Policja zadbała o to, by nie mogli w ten sposób manifestować swojej radości z kolejnej rocznicy odzyskania niepodległości - oświadczył.  

Do zarzutów organizatorów marszu odniósł się w rozmowie z reporterem TVN24 rzecznik KSP Sylwester Marczak. - Zachęcam wszystkie osoby, by zapoznały się z nagraniami i zobaczyły, w jaki sposób wyglądało zgromadzenie, które miało mieć inny charakter. Były tam pojazdy, które mogły przejechać. Później, kiedy tłum ludzi pojawił się na rondzie, nie było już możliwości, żeby puszczać dalej jakiekolwiek pojazdy. Z prostej przyczyny: tłum nie może być w takiej sytuacji, że będą w jego kierunku kierowane kolejne pojazdy. Dlaczego? Bo mówimy o odpowiedzialności i bezpieczeństwie osób, które biorą udział w zgromadzeniu. Nawet jeżeli mamy do czynienia ze zgromadzeniem nielegalnym, nawet jeżeli w tym zgromadzeniu są atakowani policjanci - odpowiedział rzecznik KSP.

Jak dodał, policjanci kierowali w środę ruchem i wskazywali zmotoryzowanym, że ulice w centrum są zamknięte. - Na pytania osób, co mają zrobić, po prostu mówili, żeby parkowali, bo nie ma możliwości przejazdu. Z tego, co ja wiem, to zaproszenia (do dołączenia do przemarszu - red.) były ze strony pana Bąkiewicza i Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, a nie policjantów - powiedział rzecznik KSP.

Zapowiadany był przejazd, zebrali się także piesi (wideo archiwalne z 11.11. 2020r)
Zapowiadany był przejazd, zebrali się także piesiTVN24

Bąkiewicz: nie można było jechać samochodami

Robert Bąkiewicz pytany przez dziennikarzy o to, dlaczego sam zdecydował się iść w marszu, odpowiedział, że "nie było rajdu". - Nie można było jechać samochodami. Jak nie można jechać samochodami, to nie można jechać samochodami. Ludzie się poruszali, widzieliśmy pewne napięcia, bo w każdej bramie i każdej bocznej ulicy stały uzbrojone oddziały policji, co nie miało wcześniej miejsca i wszystkie moje działania były tylko działaniami podejmowanymi po to, by deeskalować napięcia - powiedział.

Na nagraniach z wczorajszego zgromadzenia widać jednak, że pośród maszerującego tłumu jadą auta i motocykle, można też dostrzec piętrowy autobus oklejony banerami Konfederacji. Jeszcze w środę wieczorem Bąkiewicz pisał na Twitterze: "Kończymy zmotoryzowany Marsz Niepodległości". Do postu załączył zdjęcie motocyklistów z biało-czerwonymi flagami na tle pieszych uczestników marszu.

- Zanim rozpoczął się marsz, chcieliśmy przejechać samochodami technicznymi, które miały odpowiadać za bezpieczeństwo, logistykę i nawigację. Drogówka zabroniła, zablokowała przejazd dla tych samochodów nawigacyjnych, które miały jechać jako pierwsze. Dopiero po długich apelach udało się przejechać. Później ta sytuacja się powtarzała już na błoniach - mówił rzecznik Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Gdy w środę po godzinie 14 tłum zaczął kierować się z ronda Dmowskiego w stronę Stadionu Narodowego, można jednak było dostrzec tam auto organizatorów ze sprzętem nagłośniającym. - To jest właśnie jedna z tych sytuacji, gdy możemy ocenić, czy jest prawdą to, co mówił pan Bąkiewicz. Mamy do czynienia z pojazdami, które zawsze będą ograniczane z naszej strony, bo bezpieczeństwo osób biorących udział w danym zgromadzeniu jest najważniejsze - odpierał zarzuty Marczak.

- Pamiętajmy o tym, że ta liczba osób, która się zgromadziła, przyjechała do Warszawy między innymi pociągami. Moje pytanie brzmi: czy te osoby miały się przemieszczać samochodami i jakimi? Bo to są również osoby, które przyjechały na zaproszenie Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Więc nie ma żadnej wątpliwości, jak wyglądała rzeczywistość - stwierdził rzecznik KSP.

Narodowcy domagają się dymisji Komendanta Głównego Policji

Rano KSP poinformowała, że w wyniku starć z pseudokibicami rannych zostało 35 policjantów. Stwierdzono u nich urazy kręgosłupa, głowy, w jednym przypadku - złamanie ręki. Najpoważniej ranny policjant ma uraz twarzoczaszki oraz pęknięty oczodół. Trzech funkcjonariuszy cały czas przebywa w szpitalach. Prewencyjnie zatrzymanych zostało 270 osób, zwolniono je po zakończeniu czynności. Dotychczas policja odnotowała około 40 zdarzeń kwalifikowanych jako przestępstwa. W związku z nimi zatrzymano 36 osób, ale niewykluczone są kolejne zatrzymania. Sprawy te dotyczą naruszenia nietykalności cielesnej, czynnego udziału w zbiegowisku, znieważenia policjanta, kradzieży. Funkcjonariusze zabezpieczyli też narkotyki, pirotechnikę, pałki teleskopowe, paralizator oraz broń, która zostanie poddana analizie biegłego.

Rzecznik KSP zaznaczył wcześniej, że do pierwszych zatrzymań agresywnych grup pseudokibiców doszło jeszcze przed wydarzeniami na rondzie de Gaulle'a, w pobliżu ulicy Andersa, gdzie policjanci zostali zaatakowani kamieniami. - Kolejne zachowania agresywne wobec policjantów były między innymi na rondzie de Gaulle'a, gdzie w policjantów poleciały kamienie, gdzie w policjantów poleciały race. Jeżeli to zachowanie określane jest chociażby przez część organizatorów jako prowokacyjne ze strony policjantów, (...) to wychodzi na to, że sam fakt pojawienia się na danym zabezpieczeniu policjantów jest prowokacyjny - ocenił Marczak.

Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości miał odmienne zdanie na ten temat. Zdaniem Bąkiewicza, funkcjonariusze "zachowywali się bardzo brutalnie i atakowali dziennikarzy". - Apelujemy o to, żeby służby wyłapały chuliganów i ochraniały zgromadzenie, a nie eskalowały starcia i agresję. Wobec tych skandalicznych działań, żądam dymisji komendanta głównego policji, bo uważam, że te wszystkie działania podjęte wczoraj przed policję, to był powrót do działań sprzed marszu w 2015 roku - mówił Bąkiewicz.

- Sam byłem świadkiem prowokowania agresji, czy starć na błoniach Stadionu Narodowego. Tam naprawdę nic się nie działo, ludzie rozchodzili się do domów, policja zaczęła eskalować to napięcie, używać pałek, gazu, granatów hukowych. I skończyło się to tak, jak widzieliśmy - twierdzi Bąkiewicz. Tymczasem w trakcie marszu z relacji dziennikarzy i policji wynikało, że na błoniach zebrał się tam tłum, który rzucał w funkcjonariuszy racami i butelkami. Później doszło też do zamieszek na peronie stacji Warszawa Stadion.

Starcie chuliganów z policją przy Stadionie Narodowym
Starcie chuliganów z policją przy Stadionie Narodowympo.prawnie

"Nie ma mowy o żadnej prowokacji"

- My przewidywaliśmy, że Marsz Niepodległości zostanie wykorzystany do prowokacji. Pamiętajmy o tym, że przez trzy tygodnie wcześniej odbywały się zgromadzenia i manifestacje środowisk lewicowych, które niszczyły pomniki, zabytki, profanowały kościoły, atakowały fizycznie obrońców kościołów, lała się krew. Policja nie podejmowała żadnych działań. Policja ma tutaj widać jakby podejście - rozróżnienie między manifestującymi. Tym daje się ochronę, innych się bije, pałuje i gazuje - przekonywał Bąkiewicz.

Sugerował też, że w sieci pojawiają się nagrania, które mają świadczyć o tym, że prowokatorami byli nieumundurowani policjanci. Nie podał jednak konkretnych przykładów, ale podkreślił, że to "wymaga wyjaśnienia ze strony policji".

- W tym przypadku nie ma mowy o żadnej prowokacji. Mamy do czynienia wyłącznie z agresją ze strony tłumu. I tak, jak przy każdych innych zgromadzeniach: czy to był strajk przedsiębiorców, Strajk Kobiet czy wczorajszy Marsz Niepodległości, zawsze interweniowaliśmy, gdy byli atakowani policjanci - zauważył Marczak. Podczas porannej konferencji podsumowującej wczorajsze wydarzenia stwierdził, że policjanci mieli "do czynienia z bitwą, chuliganami, którzy przyszli walczyć".

Rzecznik KSP odpierał też zarzut zmiany taktyki. - Przy wszystkich zgromadzeniach, przy wszystkich zabezpieczeniach, tak samo działali policjanci - dodał. Przypomnijmy, że choćby podczas ostatniego protestu przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego policja również używała środków przymusu bezpośredniego. Siłą z jezdni usunięci zostali demonstranci blokujący aleję Szucha przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Policja: organizator nie panował nad marszem

- Rozumiem intencje, w jakich ten marsz powstał, ale na pewno nie można powiedzieć, żeby ktokolwiek, kto organizował ten marsz, nad nim panował - powiedział rzecznik KSP podczas czwartkowej konferencji prasowej, zorganizowanej tuż po zakończeniu manifestacji. Jak dodał, "nie przypomina sobie tego typu sytuacji, kiedy tłum tak agresywnie napierał na policjantów".

Tymczasem przedstawiciele Stowarzyszenia Marsz Niepodległości nie mieli sobie w tej kwestii nic do zarzucenia. - Wypinam pierś do komendanta głównego policji, żeby mi przyczepił tutaj medal za to, że podejmowałem działania, żeby był spokój wtedy, kiedy policji i osób, które mogłyby deeskalować to napięcie brakowało - mówił przed siedzibą KSP Bąkiewicz.

Będzie kara za konferencję bez maseczek?

Podczas konferencji przedstawiciele Stowarzyszenia Marsz Niepodległości wystąpili z odsłoniętymi twarzami. Po konferencji zostali wylegitymowani przez funkcjonariuszy. - Policjant poinformował mnie, że skieruje wniosek do sanepidu o ukaranie mnie za brak maseczki - powiedział PAP Robert Bąkiewicz.

Tę informację potwierdził na antenie TVN24 rzecznik KSP.

Nakaz zasłaniania nosa i ust w przestrzeni publicznej obowiązuje w całym kraju od soboty 10 października. Z obowiązku tego zwolnione są osoby z zaświadczeniem lekarskim lub z dokumentem potwierdzającym niepełnosprawność lub niesamodzielność. Za brak maseczki można dostać mandat w wysokości do 500 złotych, a sąd może nałożyć o wiele wyższą grzywnę - do pięciu tysięcy złotych.

Autorka/Autor:kk/b

Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Do dramatycznego wypadku doszło na ulicy Grochowskiej. Kierowca wjechał w kobietę na przejściu dla pieszych. Chwilę później leżała 10 metrów od miejsca, w którym doszło do uderzenia. Pierwszej pomocy udzielili jej strażnicy miejscy.

"Ponad 10 metrów za przejściem dla pieszych, na jezdni leżała młoda kobieta, a przed nią stała taksówka"

"Ponad 10 metrów za przejściem dla pieszych, na jezdni leżała młoda kobieta, a przed nią stała taksówka"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pod Makowem Mazowieckim działała narkotykowa linia produkcyjna. W ręce policjantów trafiła blisko tona klofedronu, mefedronu i marihuany. Czarnorynkową wartość wszystkich substancji oszacowano na ponad 43 miliony złotych. Trzy osoby zostały zatrzymane.

Linia produkcyjna zlikwidowana. Policjanci znaleźli prawie tonę narkotyków

Linia produkcyjna zlikwidowana. Policjanci znaleźli prawie tonę narkotyków

Źródło:
PAP

Policjanci z Grodziska Mazowieckiego zatrzymali dwóch mężczyzn podejrzanych o okradanie ciężarówek na parkingu przy autostradzie. 40-latkowi i 42-latkowi przedstawiono zarzuty dokonania czterech przestępstw.

Aresztowani za okradanie ciężarówek przy autostradzie

Aresztowani za okradanie ciężarówek przy autostradzie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Stolica ma nową mieszkankę. Przyszła na świat w nietypowych okolicznościach - urodziła się w taksówce. Na miejscu pojawił się zespół ratownictwa medycznego, który zajął się dziewczynką i jej mamą. Obie trafiły do szpitala.

W taksówce odeszły jej wody i rozpoczął się poród

W taksówce odeszły jej wody i rozpoczął się poród

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Ma ponad 90 kilometrów - jest zatłoczona, odkąd powstała. Chodzi o autostradę A2 między Łodzią a Warszawą. Dla stojących w korkach kierowców nadchodzi wreszcie ratunek - droga zostanie poszerzona. Zyska po jednym pasie w każdą ze stron. Kiedy? Formalności już ruszyły. Drogowcy koniec prac przewidują na 2029 rok. Materiał Łukasza Wieczorka z magazynu "Polska i Świat".

A2 między Łodzią a Warszawą będzie trzypasmowa. Drogowcy podają termin

A2 między Łodzią a Warszawą będzie trzypasmowa. Drogowcy podają termin

Źródło:
TVN24

Do jednego z wolskich mieszkań wdarł się mężczyzna, który bił domowników po głowie i groził przedmiotem przypominającym broń mężczyźnie. Powodem było nagranie zamieszczone w internecie dotyczące jego partnerki. Policjanci zatrzymali dwójkę podejrzanych: 33-latka i 25-latkę.

Na korytarzu dwie osoby wzywały pomocy. "Do ich mieszkania wdarł się nieznany mężczyzna"

Na korytarzu dwie osoby wzywały pomocy. "Do ich mieszkania wdarł się nieznany mężczyzna"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policyjną kontrolą zakończyła się podróż 36-letniego mieszkańca Lublina. Mężczyzna pędził trasą S17 z prędkością 215 kilometrów na godzinę. Podróżowała z nim dwójka małych dzieci. Kierowca został ukarany mandatem w wysokości 5 tysięcy złotych i 15 punktami karnymi.

Jechał trasą ekspresową z prędkością 215 kilometrów na godzinę. Podróżowały z nim dzieci

Jechał trasą ekspresową z prędkością 215 kilometrów na godzinę. Podróżowały z nim dzieci

Źródło:
PAP
Adwokaci mieli pomagać "gangowi trucicieli". Wciąż są w zawodzie

Adwokaci mieli pomagać "gangowi trucicieli". Wciąż są w zawodzie

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Pod Pomiechówkiem znaleziono 17 monet. Pochodzą z XVI i XVII wieku z terenów Saksonii, Brandenburgii i Niderlandów. Ich wartość to około pół miliona złotych - oceniają znalazcy. - To jest chyba jeden z największych tego typu skarbów odkrytych do tej pory w Polsce - komentuje archeolog Piotr Duda.

Szukali rzymskiej drogi, znaleźli stare monety warte pół miliona złotych

Szukali rzymskiej drogi, znaleźli stare monety warte pół miliona złotych

Źródło:
PAP

Nominacja arcybiskupa Adriana Galbasa to dobry, choć zaskakujący wybór dla Warszawy - ocenił publicysta Tomasz Terlikowski. Jego zdaniem arcybiskup Galbas jest bardziej otwarty na zmiany niż przeciętny polski biskup, nie boi się trudnych decyzji i "szuka nowych dróg dotarcia" do młodych ludzi, co jest istotne w "szybko postępującej laicyzacji".

"Bardziej otwarty niż przeciętny polski biskup". Nowy metropolita warszawski "nie boi się trudnych decyzji"

"Bardziej otwarty niż przeciętny polski biskup". Nowy metropolita warszawski "nie boi się trudnych decyzji"

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Dwa samochody zderzyły się na skrzyżowaniu alei Wilanowskiej i Doliny Służewieckiej. Trzy osoby trafiły do szpitali.

Trzy osoby w szpitalu po zderzeniu dwóch aut

Trzy osoby w szpitalu po zderzeniu dwóch aut

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na stacji Natolin doszło do wypadku z udziałem pasażerki, a w pociągu na Stokłosach pasażer złamał biodro. Były utrudnienia, metro nie kursowało na ursynowskim odcinku.

Dwa wypadki na pierwszej linii metra

Dwa wypadki na pierwszej linii metra

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Autobus linii 317 blokował ulicę Wiertniczą na wysokości pętli. Przyczyną był błąd kierowcy. Były utrudnienia.

Autobus stanął w poprzek ulicy, kilka kilometrów korka

Autobus stanął w poprzek ulicy, kilka kilometrów korka

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na ulicy Wiertniczej policja zatrzymała 54-letniego kierowcę. Mężczyzna wiózł busem do szkoły ośmioro dzieci. Okazało się, że jest pijany, wydmuchał dwa promile. Z ustaleń policji wynika, że mężczyzna ten był zatrudniony w firmie dowożącej dzieci do szkoły.

Wiózł ośmiu uczniów do szkoły, miał dwa promile

Wiózł ośmiu uczniów do szkoły, miał dwa promile

Źródło:
tvnwarszawa.pl

41-letni kierowca audi został dwukrotnie zatrzymany w ciągu kilku godzin. Okazało się, że za kierownicę nie powinien wsiadać. Miał zakaz prowadzenia pojazdów. Dodatkowo podczas drugiego "spotkania" z policjantami był pod wpływem środków odurzających.

Miał zakaz prowadzenia auta, policja zatrzymała go dwa razy w ciągu czterech godzin

Miał zakaz prowadzenia auta, policja zatrzymała go dwa razy w ciągu czterech godzin

Źródło:
tvnwarszawa.pl

80-letnia mieszkanka Konstancina-Jeziorny podczas zakupów straciła portfel. Dzięki nagraniom kamer monitoringu udało się zatrzymać podejrzaną. Jak podała policja, 60-latka była notowana za kradzieże.

80-latka okradziona w sklepie. Kradzież portfela nagrał monitoring

80-latka okradziona w sklepie. Kradzież portfela nagrał monitoring

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kardynał Kazimierz Nycz nie jest już arcybiskupem metropolitą warszawskim. Papież Franciszek mianował na to stanowisko dotychczasowego metropolitę katowickiego Adriana Józefa Galbasa.

Papież przyjął rezygnację kardynała Nycza

Papież przyjął rezygnację kardynała Nycza

Źródło:
tvnwarszawa.pl. episkopat.pl, archidiecezjakatowicka.pl

Wypadek na drodze krajowej numer siedem w Dziekanowie Leśnym. Po zderzeniu auta osobowego z ciężarówką ranne zostało dziecko. Trasa jest zablokowana w kierunku Warszawy.

Zderzenie auta z ciężarówką, ranne dziecko

Zderzenie auta z ciężarówką, ranne dziecko

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Drogowcy rozszerzyli strefę płatnego parkowania niestrzeżonego o Saską Kępę i Kamionek. Zmiany w parkowaniu obowiązują od poniedziałku, 4 listopada. Do parkowania w strefie uprawniają dwa rodzaje abonamentu: rejonowy i obszarowy.

Od dziś strefa płatnego parkowania jest większa

Od dziś strefa płatnego parkowania jest większa

Źródło:
tvnwarszawa.pl