W czwartek rano policja zatrzymała jedną osobę w związku z napisami, które pojawiły się na gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej. W prokuraturze usłyszała zarzuty.
Pod koniec września na murach ministerstwa nieznani sprawcy wypisali farbą szereg imion, a także namalowali napis "moje dziecko LGBT plus". Imiona miały przypominać o młodych ludziach, którzy popełnili samobójstwo, ponieważ byli prześladowani ze względu na orientację seksualną. Jak wówczas informowano, monitoring zarejestrował trzy zamaskowane osoby - dwóch mężczyzn i kobietę - które pisały po ścianie budynku.
Zatrzymanie o 6 rano
W czwartek rano kolektyw "Stop Bzdurom" poinformował na Facebooku, że w związku z tą akcją o godzinie 6 rano policja weszła do mieszkania jednej z aktywistek. "Aktywistce przeszukano mieszkanie, a ją samą zatrzymano do czynności prowadzonych w jednej z warszawskich prokuratur" - czytamy. Jak poinformowano, od godziny 10 w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście przy ul. Kruczej trwa jej przesłuchanie.
Informację o zatrzymaniu aktywistki potwierdziła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
- Dzisiaj (w czwartek - red.) w ramach śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Śródmieście w Warszawie została zatrzymana osoba podejrzana o uszkodzenie zabytku. Jest to dwudziestokilkuletnia kobieta - przekazała rzeczniczka. Podkreśliła, że do zatrzymania doszło na skutek podjętych czynności operacyjnych i procesowych.
Zarzut uszkodzenia zabytku
- Osoba ta usłyszała zarzut uszkodzenia zabytku. Chodzi tutaj o gmach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Do tego uszkodzenia miało dojść 29 września tego roku. Miało polegać na naniesieniu na elewację budynku napisów, w tym imion - wskazała Skrzyniarz.
Dodała też, że chodzi o art. 108 ust. 1 Ustawy o ochronie zabytków i opieki nad zabytkami. - Odmówiła składania wyjaśnień w sprawie. Prokurator zastosował wobec podejrzanej wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji oraz poręczenia majątkowego - przekazała rzeczniczka. I dodała, że kobieta została zwolniona, grozi jej do ośmiu lat więzienia.
- Ustalenia śledztwa prowadzą do tego, że nie tylko osoba, która została dzisiaj zatrzymana, odpowiedzialna jest za czyn, który miał miejsce 29 września tego roku. Mając jednakże na względzie prowadzone obecnie czynności, prokuratura nie udziela szczegółowych informacji w tej sprawie - podsumowała Skrzyniarz.
"Zaplanowana akcja wandali"
Dzień po zdarzeniu szef MEN Dariusz Piontkowski ocenił, że umieszczenie napisów na gmachu ministerstwa nie było aktem desperacji czy wzburzenia emocjonalnego, a zaplanowaną akcją wandali. - Ci, którzy niszczą zabytki, są po prostu barbarzyńcami - zaznaczył.
Policja informowała, że osoby, które popełniły czyn, będą ścigane z art. 288 Kodeksu karnego. Przepis ten mówi, że: "kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Natomiast w wypadku przestępstwa mniejszej wagi sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Źródło: PAP