Trzaskowski i Wiślicki napisali w środę do ministra kultury Piotra Glińskiego apel w sprawie powołania profesora Dariusza Stoli na dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Zaznaczyli w piśmie, że niewykonanie tego oznacza niewypełnienie przez komisję konkursową wcześniejszej decyzji.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odpowiedziało na pismo Trzaskowskiego i Wiślickiego. Na oficjalnej stronie w swoim oświadczeniu MKiDN przekonuje, że sytuacja w placówce jest stabilna i nie daje podstaw do niepokoju. "Funkcjonowanie Muzeum POLIN nie jest w żaden sposób zagrożone, nie można też mówić o jego kryzysie. MKiDN wielokrotnie publicznie informowało o przyczynach swojego stanowiska" - czytamy w oświadczeniu.
Ostateczna decyzja w sprawie powołania dyrektora należy do ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Resort przekonuje, że priorytetem jest sprawne funkcjonowanie tej ważnej instytucji. Dobro Muzeum wymaga dzisiaj współpracy organizatorów, a nie oświadczeń i medialnego szumu.
Obecnie obowiązki dyrektora pełni były zastępca Stoli Zygmunt Stępiński. Może to robić maksymalnie do końca lutego. Po tym terminie możliwe będzie wprowadzenie zarządu komisarycznego.
Minister Gliński nie przedłużył umowy
Dariusz Stola jest historykiem Polskiej Akademii Nauk. Przez pięć lat był pierwszym i jedynym dotąd dyrektorem muzeum POLIN. Minister kultury nie przedłużył jego umowy na kolejną pięcioletnią kadencję, mimo że w konkursie Stola został wybrany większością głosów. Dlaczego? Minister kultury tłumaczył, że dyrektor upolitycznił muzeum wbrew statutowi tej instytucji.
- Ja się zobowiązałem, że przeprowadzimy konkurs. Konkurs został przeprowadzony, wygrał pan Stola, natomiast ja w międzyczasie się dowiedziałem o pewnych faktach, które powstrzymały mnie od nominacji - dodał. - Zgłosili się do mnie przedstawiciele ruchu społecznego Lecha Kaczyńskiego i powiedzieli mi o sytuacji, kiedy pan dyrektor odmówił organizacji konferencji międzynarodowej poświęconej sprawom polityki polsko-izraelskiej - kontynuował.
Stola odpowiedział na te zarzuty. Tłumaczył, że zgodził się na konferencję, ale poprosił o merytorycznego partnera do jej organizacji.
- Uważałem, że idea jest bardzo słuszna, bo jednak Lech Kaczyński był współzałożycielem muzeum. Natomiast my staramy się, żeby nasze wydarzenia miały odpowiednią jakość. W zasadzie wszystkie nasze konferencje mają zewnętrznych partnerów - tłumaczył. Mówił też, że ma nawet kopie maili świadczące o rezerwacji terminów.
Autorka/Autor: katke/ran
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN