W 2020 roku na stołecznych drogach zginęły 44 osoby, o dziewięć więcej niż w poprzednim. Miasto Jest Nasze przekonuje, że za ten stan rzeczy odpowiada w znacznej mierze policja. - Piesi w Warszawie biorą udział w makabrycznym kole fortuny, im szybciej to koło się toczy, tym większa szansa, że wypadnie na pole "śmierć" albo "kalectwo". To makabryczne koło fortuny funduje nam Komenda Stołeczna Policji – ocenia jedna z działaczek stowarzyszenia, które pyta "gdzie jest policja?".
Jak podają aktywiści, bazując na policyjnych statystykach za ubiegły rok, za 93 procent wszystkich wypadków odpowiadają kierowcy. A najczęstsze przyczyny wypadków spowodowanych przez kierowców to nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu (209) oraz nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych (116). Przedstawiciele stowarzyszenia przypomnieli przy tym, że z 44 ofiar wypadków w Warszawie 22 stanowią piesi. Ponadto 192 pieszych zostało rannych.
- Jak warszawska policja z tym walczy? Wypowiada wojnę pieszym. 22 stycznia warszawska drogówka zorganizowała kontrolę w ramach akcji NURD (Niechronieni Użytkownicy Ruchu Drogowego). Efekt? Policja ukarała mandatami aż 119 pieszych i tylko 39 kierowców. Policjanci najwyraźniej nie przeczytali swoich własnych statystyk – mówi Justyna Kościńska z MJN, nawiązując do akcji zorganizowanej przez drogówkę na placu Wileńskim.
Kto ginie na stołecznych ulicach?
Ofiarami wypadków drogowych na stołecznych ulicach są głównie seniorzy – 15 zabitych pieszych (68,2 procent) to osoby w wieku 60 plus.
- Na Grochowskiej znajdowało się jedno z niebezpieczniejszych przejść w Warszawie. Przejście nie miało sygnalizacji. Na tym przejściu zginęły cztery osoby, w tym mój dziadek, który mieszkał nieopodal. Niecałe dwa lata temu zainstalowano w końcu sygnalizację świetlną. Od tamtej pory nikt nie zginął. Ale czy Grochowska jest bezpieczną ulicą? Nie. W zeszłym roku miały miejsce trzy groźne wypadki, w których kierowcy skasowali wiaty przystankowe i tylko cudem nikt nie zginął. Nie ma w tym nic dziwnego, jeżeli szerokość pasa na Grochowskiej jest większa od szerokości pasa na autostradzie, a kontrole radarowe policji się tu nie pojawiają – mówi Maciej Saja z MJN.
"To prędkość jest przyczyną ludzkich tragedii"
MJN pyta: policja rokrocznie robi statystyki najbardziej niebezpiecznych ulic i skrzyżowań, ale czy w ślad za tymi statystykami idzie zwiększenie kontroli policji w tych miejscach? Czy w zeszłym roku pojawiały się tam patrole stołecznej drogówki i kontrole fotoradarowe? I zapowiada pytania w trybie dostępu do informacji publicznej.
- W naszym wniosku pytamy: przez ile dni warszawska drogówka stała z radarem w Alejach Jerozolimskich przy Ryżowej, na Towarowej i Prostej przy rondzie Daszyńskiego oraz na Radiowej przy Wrocławskiej? Ilu ukarano kierowców dopuszczających się za szybkiej jazdy? Na tych trzech skrzyżowaniach przez sześć lat objętych naszą analizą było w sumie 27 wypadków, zginęły dwie osoby, a 33 zostały ranne. Chcemy wiedzieć, jak policja dbała w tych miejscach o bezpieczeństwo, mając własne statystyki mówiące jasno – to prędkość jest przyczyną ludzkich tragedii – mówi Basia Jędrzejczyk ze stowarzyszenia.
Aktywiści podnoszą też kwestię nielegalnych wyścigów samochodowych, na które skarżą się mieszkający w okolicach szerokich arterii. Przypominają głośny wypadek w alei Niepodległości, w którym kierowca wypadł z drogi i staranował zaparkowane auta. Policja ograniczyła się do mandatu na kwotę 500 złotych i uznała sprawę za zamkniętą. Dopiero presja mediów sprawiła, że Wydział Ruchu Drogowego wszczął postępowanie wyjaśniające.
Społeczne kontrole prędkości
Stowarzyszenie od października prowadziło w Warszawie społeczne pomiary prędkości. Ich pomiary pokazały skalę wykroczeń w mieście. Wynika z nich, że ponad 70 procent kierowców przekracza prędkość. Aktywiści nie mają wątpliwości: do tego stanu przyczynia się bierność stołecznej policji.
- Dziwi postawa policjantów. Gdyby skutecznie egzekwowali od kierowców przestrzeganie prawa, realnie zmniejszyłaby się liczba wypadków i zdarzeń drogowych. Piesi nie musieliby przymusowo uczestniczyć w warszawskim Totalizatorze Wypadkowym, czyli codziennym losowaniu, kto zginie zmiażdżony przez rozpędzone auto. Widać łatwiej karać pieszych niż skutecznie egzekwować przestrzeganie prawa przez kierowców – ocenia Kuba Czajkowski.
- Zachęcamy mieszkańców Warszawy, żeby pod hasztagiem #GdzieJestPoilicja opisywali w mediach społecznościowych niebezpieczne zdarzenia na drogach. Ten element obywatelskiej presji jest konieczny, żeby policja zaczęła wywiązywać się ze swoich obowiązków i zajęła się ściganiem bandytów drogowych – podsumowuje Jan Mencwel, prezes stowarzyszenia.
Wypadki i kolizje na drogach garnizonu stołecznego w 2020 roku
62 procent kierowców przekroczyło prędkość
Swoje dane dotyczące bezpieczeństwa na drogach na początku lutego opublikował również Zarząd Dróg Miejskich. Wynika z nich, że w czasie pandemii stołeczni kierowcy jeździli szybciej niż w poprzednich latach.
"Odsetek przekraczających prędkość o ponad 50 km/h był o 1/4 wyższy. To może tłumaczyć, dlaczego wypadki, których w 2020 r. było dużo mniej niż w poprzednich latach, były tragiczniejsze w skutkach" – czytamy w komunikacie drogowców. Drogowcy podobne pomiary prowadzą od kilku lat, monitorując kilkadziesiąt stołecznych ulic.
"Zeszłoroczne pomiary były o tyle ciekawe, że przeprowadzano je w warunkach pandemii. Można było przypuszczać, że na luźniejszych z powodu lockdownu ulicach kierowcy będą się nadmiernie rozpędzać. Nasze pomiary to potwierdzają" – piszą w komunikacie. W ubiegłym roku badanie objęło 1,37 mln pojazdów, czyli mniej niż wcześniej (2,5-3,5 mln aut), co należy to tłumaczyć pandemią. Prędkość przekroczyło aż 857 tysięcy kierowców, czyli 62 procent tych, którym zmierzono prędkość. To więcej niż w 2019 roku, kiedy ten odsetek wynosił 57 procent i najwięcej, odkąd prowadzone są badania.
"I nie są to małe przekroczenia. Aż 530 tys. kierowców przekroczyło prędkość o ponad 10 km/h. To 38 procent wszystkich pomiarów (rok wcześniej było 34 procent). Co jednak szalenie istotne, ponad 8 tys. kierowców, czyli 0,59 procent, przekroczyło prędkość o ponad 50 km/h, czyli powinno stracić prawo jazdy. Ten wskaźnik był aż o jedną czwartą wyższy niż rok wcześniej (0,47 procent)" – czytamy w opracowaniu ZDM.
Policja broni się statystykami
Polska Agencja Prasowa poprosiła o komentarz Komendę Stołeczną Policji. - Największego wpływu na bezpieczeństwo w ruchu drogowym nie ma policja, ITD czy samorządy, ale każdy z jego uczestników. Bez względu na to, jak doskonałe będą przepisy ruchu drogowego, jak fantastyczna będzie infrastruktura, zabezpieczenia pojazdu, czy warunki pogody, to nie będą miały one znaczenia, gdy będą lekceważone przepisy - powiedział rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak.
Wskazał, że w Wydziale Ruchu Drogowego stołecznej policji pracuje ponad pół tysiąca policjantów. - Wykonują oni swoje zadania 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku. Twierdzenie, że brakuje kontroli prędkości, może świadczyć tylko i wyłącznie o braku wiedzy na temat naszych działań - zaznaczył policjant.
Poinformował również, że w 2020 r. w Warszawie policjanci ujawnili 123 796 wykroczeń kierujących pojazdami. Funkcjonariusze nałożyli ponad 106 000 mandatów karnych. - Warto zaznaczyć, że liczba ta pomimo mniejszego natężenia ruchu jest większe niż w roku 2019. Co więcej, wzrost odnotowano także w liczbie zatrzymanych uprawnień o 330. Oznacza to, że w 2020 roku policjanci zatrzymali ponad 6,5 tysiąca uprawnień tylko za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 kilometrów na godzinę - tłumaczył.
Chwalił się też statystykami za 2020 rok w garnizonie warszawskim. - Spadła liczba wypadków o 340, zabitych o 25 i rannych o 419. W przypadku Warszawy również spadła liczba wypadków o 247 i liczba rannych o 305. Niestety zginęło dziewięć osób więcej. Ktoś powie, że w sumie to spadki niemalże we wszystkich kategoriach. Odpowiem, że dla nas jest tylko jedna liczba, przy której możemy mówić o satysfakcji w kontekście bezpieczeństwa w ruchu drogowym. To liczba zero we wszystkich kategoriach - podkreślił rzecznik KSP.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl