Radiowo przetwarza 1/3 stołecznych śmieci. Gdy zostanie zamknięte - a może się to stać z dnia na dzień - miasto stanie przed realnym problemem. Ratusz odpowiedzialność przerzuca na miejską spółkę, z którą ma podpisaną umowę na wywóz nieczystości. Z kolei rzeczniczka MPO zapewnia, że wszystko będzie dobrze, a scenariusza kryzysowego nie przedstawia i urywa wywiad.
Wywożą z północy
Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania odbiera i przetwarza śmieci z 10 dzielnic Warszawy. W rejonie spółki są: Białołęka, Targówek, Bielany, Żoliborz, Bemowo, Wola, Ochota, Włochy, Żoliborz i Śródmieście.
Instalacja na Radiowie, która znajduje się przy ulicy Kampinoskiej, uprzykrza życie mieszkańcom Bielan. Od lat walczą ze smrodem, który niesie się w dzielnicy. W sprawie zakładu toczy się proces o jego zamknięcie. Decyzją Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska Radiowo miało zostać zamknięte z końcem 2016 roku - nie zostało, bo MPO odwołało się do wyższych instytucji. Po ostatnim wyroku sądu, spółce pozostała tylko jedna instancja - Naczelny Sąd Administracyjny.
Do tej pory wszystkie wyroki w sprawie Radiowa były niekorzystne dla MPO. Wszystko więc wskazuje na to, że termin ostatecznego zamknięcia zakładu na Bielanach zbliża się nieuchronnie.
"Nie mogę w to ingerować"
Gdzie trafią śmieci z 10 dzielnic po ewentualnym zamknięciu instalacji? Wiceprezydent stolicy Michał Olszewski, który odpowiada m.in. za tę tematykę stwierdził, że nie interesuje go, co spółka zrobi ze śmieciami, a znalezienie wyjścia to zadanie jej władz.
- Ja rozliczam spółkę z tego, czy odebrała i zagospodarowała odpady. Mnie to nie interesuje, czy ona zagospodarowała je na Radiowie, na instalacji w Pruszkowie, Woli Duckiej, czy Wołominie. To jest jej decyzja i nie mogę w to ingerować - odpowiada Olszewski.
- Nic się nie zmienia, jeśli chodzi o odbiór odpadów od mieszkańców. Odpady są dalej odbierane według podpisanych umów, które są zawarte nie tylko z firmą MPO. Decyzje i wyroki, które zapadały w ostatnich dniach nic nie zmieniają w tym zakresie - zapewnia.
Wiceprezydent przekonuje, że na terenie Mazowsza funkcjonuje kilkadziesiąt instalacji przetwarzających śmieci. - Każda z nich może przyjąć te odpady, wszystko zależy od tego, która zostanie wybrana w trybie postępowania przetargowego przez spółkę, która te odpady odbiera - wyjaśnia.
Ostateczna decyzja
Jednak nie jest tajemnicą, że procedury związane z przetargiem są długotrwałe. Zarówno ratusz jak i MPO obowiązuje prawo zamówień publicznych. To oznacza, że miejsce, do którego trafiłyby stołeczne śmieci nie zostałoby wybrane z dnia na dzień.
Przykładowo, prosty przetarg na przetworzenie odpadów z selektywnej zbiórki ogłoszony w listopadzie, został rozstrzygnięty w kwietniu.
MPO gra na czas, ale w przypadku instalacji do przetwarzania nie będzie go miało tak dużo. Po uprawomocnieniu się wyroku NSA inspektorzy WIOŚ będą mogli w każdej chwili zamknąć uciążliwą instalację. Ostatecznie.
"Będą właściwe decyzje"
W związku z tym, że ratusz przerzuca odpowiedzialność na swoją spółkę, postanowiliśmy dowiedzieć się u rzeczniczki MPO, czy istnieje plan awaryjny na wypadek zamknięcia instalacji.
- Oczywiście nie byłoby odpowiedzialnym i na miejscu komentowanie przyszłych wyroków sądów. W sytuacji gdyby była decyzja o wcześniejszym zamknięciu niż to planuje spółka, spółka jest przygotowana na scenariusz awaryjny i w takich okolicznościach podejmie właściwe decyzje. Odpady odbierane będą terminowo, na dotychczasowym poziomie - zapewnia Wiesława Rudzka.
Dopytywana o szczegóły tego planu awaryjnego, rzeczniczka uparcie najpierw powtarzała, że mieszkańcy mogą być spokojni, a potem przerwa rozmowę. Nie dowiedzieliśmy się więc nawet, które lokalizacje są rozważane w przypadku zamknięcia instalacji na Bielanach.
MPO ma nadzieję, że sąd uwzględni czas, jaki jest potrzebny do wygaszenia instalacji, że nie nakaże wykonać tego z dnia na dzień.
Będzie drugi Neapol?
Nie sposób pozbyć się wrażenia, że miasto i spółka bagatelizują problem, co budzi obawy, że Warszawa będzie wyglądać jak Neapol. W 2010 roku z powodu kryzysu śmieciowego na ulicach włoskiego miasta wylądowały tony śmieci.
W połowie września tamtego roku władze miejskie unieważniły przetarg na wywóz śmieci. Otworzono kilka dawno zamkniętych wysypisk pod Neapolem, ale okoliczni mieszkańcy zablokowali drogi dojazdowe. Wybuchły zamieszki. Śmieci nie były odbierane przez kilkanaście dni, przewalały się po ulicach.
Mieszkańcy okolic Radiowa też mają dość i nie od dziś zapowiadają "wstrzymanie obywatelskie" śmierdzącej instalacji.
Mateusz Dolak (m.dolak@tvn.pl)