Kończy się kolejny sezon, podczas którego urzędnicy nie rozwiązali toaletowego problemu w Ogrodzie Saskim. Nie udało się znaleźć wykonawcy, który wyremontuje zrujnowany szalet w narożniku parku. Słabo wygląda też miejski program budowy toalet publicznych – z obiecanych 49 obiektów powstało dotychczas 19, z czego w tym roku - zaledwie dwie.
O wstydliwym problemie w Ogrodzie Saskim piszemy regularnie od 2014 roku. Nie byłoby prawdą stwierdzenie, że przez sześć lat urzędnicy nie zrobili niczego. W tym czasie udało się uregulować kwestie formalne, zamówić projekt, na jego podstawie pozyskać pozwolenie na budowę, a nawet ogłosić kilka przetargów na wykonawcę. Namacalnych efektów jednak nie widać. Budynek w narożniku Królewskiej i Marszałkowskiej, który kiedyś był szaletem, popada w ruinę, a do dyspozycji mieszkańców i turystów odwiedzających zabytkowy park pozostaje tylko plastikowa sławojka. Ale nie brakuje takich, którzy za potrzebą idą w krzaki. Nie trzeba tłumaczyć, że nieszczególnie koresponduje to z dostojeństwem pobliskiego Grobu Nieznanego Żołnierza.
Niestety nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie sytuacja miała się zmienić.
Cztery nieudane przetargi
Jak dowiadujemy się w Zarządzie Zieleni, który odpowiada za to miejsce, ogłoszono cztery przetargi na remont toalety, ale wszystkie zostały unieważnione. Trzy pierwsze ze względu na fakt, że nie zgłosił się żaden chętny. W czwartym złożona oferta znacznie przewyższała kwotę, jaką zamawiający przeznaczył na zadanie. Co dalej?
- W chwili obecnej rozpatrywane są różne scenariusze dotyczące budynku znajdującego się na terenie Ogrodu Saskiego. Środki inwestycyjne przeznaczone na budowę toalety zostały, decyzją Rady Warszawy, przesunięte do zadania inwestycyjnego dotyczącego budowy automatycznych toalet miejskich. Dokumentacja projektowa, opracowana w 2018 roku, wskazywała bardzo nowatorskie rozwiązania dla tego obiektu, co łączyło się z bardzo wysokimi kosztami realizacji, na które nie były zabezpieczone środki - wyjaśnia Anna Stopińska, rzeczniczka Zarządu Zieleni.
Toaleta "pod chmurką"
Jak przyznaje autorka projektu, szacunkowy koszt prac był niemały. Opiewał na kwotę do 700 tysięcy do miliona złotych.
- Była presja inwestora, żeby konserwować istniejący budynek z lat 70. On z zewnątrz wygląda nie najgorzej, wydawałoby się, że wystarczy go pomalować i wstawić okna, ale ekspertyza pokazała, że skala prac musi być znacznie większa. Trzeba podbić fundamenty, zrobić podpiwniczenie, żeby zmieścić się z przyłączami. Rury są kompletnie pozapychane, podziemną infrastrukturę należy zbudować od nowa, włączając się pod Królewską, co z kolei oznaczało konieczność rozebrania, a potem odbudowy fragmentu drogi – opisuje planowaną inwestycję Aleksandra Wasilkowska. Jak zauważa, za wspomnianą kwotę można by wybudować dwie-trzy automatyczne toalety.
Ale ta w Ogrodzie Saskim miała być modelowa. I nie chodzi tylko o zachowanie starego budynku. - Toaleta miała być dostosowana do potrzeb dzieci. Ponieważ w tym budynku nie zmieściłyby się dwie kabiny, zaprojektowałam jedną – rodzicielską, z dodatkowymi sedesem i umywalką dla dzieci. To rozwiązanie, które podpatrzyłam w zachodnich krajach, a z rodzicielskiego doświadczenia wiem, że potrzebne - tłumaczy architektka. – Innowacyjne miało być też użycie tak zwanej szarej wody. Podjęliśmy decyzję, że w piwnicy robimy zbiornik na deszczówkę, żeby promować retencję. Takie rozwiązanie jeszcze niedawno wydawało się nowatorskie, a niebawem będzie wymogiem dla wszystkich budynków użyteczności publicznej. Zbiornik kosztuje około 30 tysięcy złotych, więc nie są to duże pieniądze. Ale przede wszystkim chodziło o dobry przykład – dodaje Wasilkowska.
Ponadto część budynku miała zostać przeznaczona na małą kawiarnię, gdzie można byłoby kupić coś do picia. Takiego lokalu w Ogrodzie Saskim brakuje. Aleksandra Wasilkowska zdradza, że w tym małym projekcie przemyślała "każdą śrubkę". Nad szaletem unosiłaby się "chmurka", rodzaj rzeźby, który pełniłby funkcję zadaszenia, a jednocześnie - jak tłumaczy - "był sposobem na poprawienie proporcji budynku". Ustalono nawet kolor elewacji - miała być taka jak na pobliskim gmachu Zachęty. Na razie jednak powędrował do szuflady.
Miało być 49, jest 19
Architektka zwraca uwagę, że uzyskane pozwolenie na budowę jest ważne trzy lata. Jeśli Zarząd Zieleni nie chce przechodzić od nowa tej procedury, prace muszą rozpocząć się w przyszłym roku. Bo włączenie remontu do programu budowy automatycznych toalet miejskich (tych z serduszkiem na drzwiach), co zapowiada Anna Stopińska, nie daje gwarancji sukcesu. A to dlatego, że tempo przybywania miejskich szaletów według zestandaryzowanego projektu pozostawia wiele do życzenia. Jeszcze w 2017 roku ratusz zapowiadał, że do końca 2019 roku będzie ich 49. Dotychczas zbudowano ich tylko 19: cztery na bulwarach wiślanych, dziewięć w innych rejonach Śródmieścia, dwie na Żoliborzu, po jednej na Pradze Północ i Pradze Południe. W tym roku do listy dołączyły dwie nowe.
- We Włochach w Parku Kombatantów oraz w Rembertowie przy alei Generała Chruściela "Montera" - informuje rzeczniczka Zarządu Zieleni. Pytana o przyczyny opóźnień odpowiada: - Realizacja projektu zestandaryzowanych toalet miejskich wiąże się z przeprowadzeniem długotrwałego procesu uzgodnień w zakresie dokumentacji niezbędnej do wykonania przyłączy do toalet. Proces ten ma znaczący wpływ na czas realizacji projektów i powstałe w tym zakresie opóźnienia.
Jeśli chodzi o plany na przyszły rok, rozpatrywanych jest dziewięć lokalizacji: parki Sielecki, Arkadia, Morskie Oko oraz Skwer Ormiański na Mokotowie; Park Skaryszewski na Pradze Południe, Skwer Gwary Warszawskiej na Woli, Park im. Stefana Żeromskiego na Woli (wymiana istniejącej toalety na nową), Park Szczęśliwicki na Ochocie (administrowany przez urząd dzielnicy), rejon skrzyżowania ulic Gronowskiej i Rosochatej w Wilanowie.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl