W szpitalu na Banacha zakaz palenia nikomu nie przeszkadza. Personel i pacjenci spotykają się w korytarzach na najniższym poziomie budynku, gdzie bez przeszkód oddają się nałogowi.
Wystarczy w budynku szpitala z parteru zejść na ogólnodostępny poziom -1, aby znaleźć się w szpitalnej palarni.
Na nagraniu z ukrytej kamery możemy zobaczyć pracownika, który przewozi przez zadymiony korytarz żywność dla pacjentów i jednocześnie pali papierosa.
Obok jest klinika hematologii
Gdzie nie spojrzeć wszędzie stoją puszki po konserwach pełne niedopałków. Taki widok szokuje przede wszystkim studentów mieszczącego się tu Uniwersytetu Medycznego. Jeden ze studentów anonimowo przyznaje, że smród jest nie do zniesienia: - Są tam głównie jakieś pomieszczenia dla pracowników administracyjnych, ale również szatnia studencka i klinika hematologii, co prawda pacjenci tu nie leżą, ale my mamy zajęcia- mówi.
Co ciekawe problem władzom szpitala jest znany. - Nie jesteśmy w stanie być wszędzie 24 h na dobę – mówi krótko Ireneusz Nawrot, dyrektor medyczny szpitala. - My nie mamy takich instrumentów, które pozwoliłyby nam karać pacjentów. Co do pracowników to łamią oni tutaj zapisy ustawy – dodaje dyrektor.
Jednak dyrekcja szpitala twierdzi, że przypadki kiedy pracownicy palą są sporadyczne.
Tylko mandat
Za przestrzeganie zakazu palenia odpowiada dyrektor placówki, a Inspekcja Sanitarna podobnie jak straż miejska może tylko interweniować, gdy ma odpowiednie zgłoszenie.
- Może zostać nałożony mandat, ale uważam, że to jest wyjście ostateczne. My podejmujemy jedynie działania administracyjne – przekonuje Dariusz Rudaś, z Powiatowej Inspekcji Sanitarnej.
Anna Kulbicka bf/ec