"Back In Town" to pierwszy od 11 lat solowy album Johna Portera. Tym razem muzyk odsłania oblicze twardziela po przejściach, który wraca, żeby wyrównać rachunki. - Przede wszystkim to powrót muzyczny. Wracam do tego co bardzo kocham, tworząc własne bezkompromisowe klimaty. A jednocześnie muszę kilka rzeczy po drodze załatwić – mówi enigmatycznie Porter.
"Płyta była nagrywana na taśmę"
Płytę w całości zarejestrowano w Londynie w listopadzie i grudniu 2010. W roli współproducenta, obok samego Portera, wystąpił legendarny Phill Brown, który w przeszłości współpracował m.in. z Bobem Marleyem, Robertem Plantem czy Dido.
- W Londynie mam od wielu lat dobrego producenta, który pracował w z najlepszymi. Nagrywałem w studiu analogowym, płyta była nagrywana na taśmę - tłumaczy muzyk.
9 z 11 utworów zostało nagranych na tzw. setkę, czyli tak jak na koncercie. Dzieki analogowej technologii udało się uzyskać wyjątkowo świeże, dynamiczne brzmienie. Najbliższa okazja do sprawdzenia już w czwartek. Jak zapowiadają organizatorzy koncert w Och-Teatrze będzie wieczorem z dojrzałym artystą i wiecznym "outsiderem".
Koncert Johna Portera 17 marca, godz. 20OCH – Teatr, ul. Grójecka 65Bilety: 55, 65, 75, 85 zł