- Jest obecnie w stanie śmierci technologicznej. Jeżeli natychmiast nie podejmiemy remontu ten obiekt przestanie po prostu istnieć – mówi Pasek.
Fundacja "Ja Wisła", ma wielkie plany. Chce ożywić Dworzec Wodny. Bez wymaganego remontu niemal stuletnia barka w każdej chwili może rozsypać się jak domek z kart.
Remontu wymaga ponad 200 metrów stalowego poszycia, drewniana nadbudówka nadaje się tylko do rozbiórki.
Piękna pamiątka niszczeje
Zabytek datowany jest na koniec lat 80. XIX wieku. Przez wiele lat można było go zobaczyć na Podzamczu: tam funkcjonował jako przystań wodna. Na barce można było kupić bilet do Włocławka, Gdańska oraz Ciechocinka. Później trafił w ręce prywatnego właściciela i przez ostatnie 40 lat niszczał w Porcie Praskim.
Fundacja marzy, żeby przywrócić barce jej dawne funkcje. Remont będzie jednak bardzo kosztowny i pochłonąć może nawet 3 mln złotych. Jak na razie fundacji udało się zdobyć jedynie 200 tysięcy z ministerstwa kultury. A to kropla w morzu potrzeb.
- Pierwszy etap, czyli remont nitowanego kadłuba, według kosztorysu, to około 1 mln 200 tys zł. Także te 200 tysięcy, które dostaniemy od ministra to jest dobry początek. To jest wyjecie barki na ląd – ocenia Pasek.
"Ja Wisła" chciałaby przetransportować zrujnowaną barkę do Portu Czerniakowskiego i tam na należącym do miasta terenie, w spokoju przywracać ją do życia . Ratusz jednak odmawia. W oświadczeniu czytamy:
Chodzi m.in. o zorganizowaną w zeszłym roku imprezę plenerową w Porcie Czerniakowskim. Miasto za wykorzystanie terenu chce 10 tysięcy złotych.
Fundacja nie zapłaci
A fundacja nie chce płacić. Nadzieje widzi jeszcze w biurze stołecznego konserwatora zabytków. Tam właśnie złożyła wniosek o dofinansowanie remontu.
Do końca marca wniosek ma zostać oceniony przez konserwatorów. Ale nawet jeżeli uzyska pozytywną opinię, nie oznacza to, że pieniądze trafią na konto fundacji.
O tym czy fundacja ostatecznie dostanie pieniądze zadecyduje Rada Warszawy.
Mateusz Wróbelaq