Burmistrz Ursynowa zwrócił się do drogowców o "poprawę bezpieczeństwa pieszych na ulicy Stryjeńskich". A jeszcze trzy lata temu, projekt, który miał na celu uspokojenie ruch w tym miejscu, został zamrożony – właśnie przez burmistrza.
Wszystko zaczęło się po wypadku na Bielanach. Ratusz zapowiedział wtedy, że przeznaczy dodatkowe środki na poprawę bezpieczeństwa. Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, zaczął namawiać włodarzy dzielnic, żeby składali wnioski o przebudowę tych najniebezpieczniejszych ulic, w których zmiany potrzebne są już, na cito.
Odpowiedzi przychodzą. Również z Ursynowa, gdzie burmistrz Robert Kempa prosi o przeanalizowanie "możliwości poprawy bezpieczeństwa" na ulicy Stryjeńskich, która jeszcze trzy lata temu wzbudziła ogromne kontrowersje. I której zwężenie zablokował właśnie Robert Kempa.
Kłopotliwy projekt
Spór o ulicę Stryjeńskich przez długie miesiące rozgrzewał mieszkańców Ursynowa. Obecnie to jedna z głównych arterii dzielnicy, która w przeważającej części ma dwa pasy ruchu w każdym kierunku. W budżecie partycypacyjnym z 2016 roku część mieszkańców zdecydowała jednak o wytyczeniu przejść dla pieszych, pasów rowerowych i "ujednoliceniu szerokości jezdni", co w praktyce oznaczało zwężenie do jednego pasa.
Szybko pojawiła się duża grupa mieszkańców, którzy zwężeniu powiedzieli stanowcze "nie". Przekonywali, że Stryjeńskich z jednym pasem zakorkuje się na dobre. Zwłaszcza, że już w powietrzu czuli rozpoczynającą się budowę Południowej Obwodnicy Warszawy, która spowodowała zamknięcie wielu ursynowskich ulic.
Na spotkaniach z przedstawicielami Zarządu Dróg Miejskich dochodziło do ostrych spięć między zwolennikami i przeciwnikami zmian. Ci drudzy przygotowali też petycję w sprawie wstrzymania realizacji projektu do zakończenia budowy POW, pod którą podpisało się prawie 2 tysiące osób. Powstał pat, bo zgodnie z regulaminem budżetu partycypacyjnego projekt, który wygrał musi być zrealizowany. Z drugiej strony, jak realizować, jeśli słychać tak silny opór?
Ostatecznie burmistrz Ursynowa zdecydował, że projekt trafi do "zamrażarki".
Na prośbę burmistrza
Teraz, kiedy zapytaliśmy burmistrza, jak planuje poprawić bezpieczeństwo pieszych na Ursynowie, wysłał nam pismo, które kilka dni temu skierował do drogowców. Tam czytamy, że zwrócił się z prośba o zbudowanie sygnalizacji świetlnej na Roentgena (gdzie jeszcze niedawno w wypadku na zebrze ucierpiał 10-latek), ale i budowę progów zwalniających właśnie na Stryjeńskich.
- Skąd ta zmiana? – zapytaliśmy Roberta Kempę. - Wystarczy tam pojechać i zobaczyć, że jest niebezpiecznie – odpowiedział. - Ale projekt uspokojenia ruchu w tym miejscu został przez pana zablokowany? – drążymy. - Fakt, że mieszkańcy oczekiwali wstrzymania projektu i protestowali, w mojej ocenie nie stoi w sprzeczności z oczekiwaniem, żeby uniemożliwić kierowcom przekraczania prędkości w tym miejscu – odpowiedział Kempa.
Ale czy to działanie przemyślane? Co na to autor "zamrożonego" projektu? - Cokolwiek miałoby być robione na Stryjeńskich wymaga przemyślenia, a nie realizacji ad hoc. Pewne jest, że ulica wymaga zmian, takich, aby prędkość, którą osiągają w tym miejscu kierowcy, była bezpieczna – komentuje Radosław Wałkuski.
Co na to ZDM?
- Jesteśmy otwarci na dialog z mieszkańcami. Już kilka lat temu proponowaliśmy zmiany na Stryjeńskich, które miały uspokoić ruch, co spotkało się z lawiną krytyki ze strony samych mieszkańców. Jeżeli obecnie chcą zmian, jesteśmy jak zawsze gotowi do rozmów – mówi Karolina Gałecka rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich.
- Mamy materiał, na którym możemy pracować. To nie pierwszy raz, kiedy mieszkańcy nie chcą zmian, które mają uspokoić ruch. Wyczekiwana niegdyś sygnalizacja w alei Komisji Edukacji Narodowej spotyka się teraz z pytaniami, czy nie spowolnimy ruchu w tej części miasta. Kolejnym przykładem jest Podleśna, tutaj rozpoczęliśmy prace związane z poprawa bezpieczeństwa na Bielanach. Zamontowane progi, które maja powstrzymać piratów drogowych również spotkały się z duża krytyką – rozkłada ręce rzeczniczka.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl