Przed sądem stanął we wtorek Piotr R., oskarżony o ucieczkę z policyjnego konwoju, i jego domniemani wspólnicy. Sprawa jednak nie ruszyła, bo dwie osoby złożyły wnioski o jej odroczenie.
Oskarżonego do sali rozpraw odprowadzali konwojenci z długą bronią. Ich obecność miała uniemożliwić ewentualną próbę odbicia oskarżonego i zapewnić porządek podczas rozprawy. Ta się jednak nie odbyła.
Pierwszym z powodów, dla których sędzia Monika Makowska-Kralka musiała odroczyć rozprawę, był wniosek oskarżonej Katarzyny B., konkubiny Piotra R. Za pośrednictwem adwokata przekazała zwolnienie lekarskie obowiązujące do środy. Mecenas odczytała także jej oświadczenie, że nie zgadza się na prowadzenie rozprawy pod jej nieobecność.
Drugi powód to złożenie przez innego oskarżonego - Andrzeja P. - na sali rozpraw wniosku o wgląd do akt sprawy i prośba o przyznanie adwokata, "który nie będzie działał na moją szkodę". Wniósł także o nagrywanie całej rozprawy, sugerując, że niektóre wątki mogą być podstawą do wszczęcia innego postępowania karnego. Jak stwierdził, na ławie oskarżonych powinni zasiąść prokurator, konwojenci i jego były adwokat.
Sędzia Makowska-Kralka poinformowała, że bierze pod uwagę wyłączenie jawności procesu, by ewentualna publiczność nie zakłócała porządku.
Ucieczka ze szpitala
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2017 roku. Według policji siedzący wtedy w więzieniu R. przez kilka miesięcy planował ucieczkę. Był wcześniej siedmiokrotnie karany między innymi za oszustwa. Za kratami miał przebywać do 2029 roku, a przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczyło się kolejne postępowanie, w którym usłyszał 80 zarzutów i groziło mu nawet 12 lat więzienia.
W ucieczce miał Piotrowi R. pomagać Rafał M., którego poznał w pomieszczeniu dla zatrzymanych w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy w styczniu 2018 roku M. opuścił areszt, szczegóły ucieczki miał omawiać z R. za pośrednictwem Katarzyny B. Miała przekazywać R. listy z instrukcjami podczas rozpraw w sądzie (też była oskarżona). - Omawiane były szczegóły planu ucieczki, zakupu atrapy broni, zamówienia taksówki – mówił prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Według śledczych Katarzyna B. przekazała partnerowi także lek rozszerzający źrenice i kartę SIM, którą włożył do smartwatcha. Później dzięki niemu komunikował się z Rafałem M. Kobieta miała też przekazać M. zaliczkę za pomoc, broń i amunicję.
26 maja Piotr R. został doprowadzony na przesłuchanie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota. Wcześniej odmawiał składania zeznań, bo nie było przy nim pełnomocnika. - W czasie tego przesłuchania zarządzono przerwę, bo Piotr R. chciał skorzystać z toalety. W tym czasie zadzwonił z telefonu w zegarku do Rafała M., zakroplił sobie do oka lek rozszerzający źrenice, a po powrocie z toalety zaczął się uskarżać na ból i problemy z widzeniem - opisywał prok. Łapczyński.
Obrońca R. mecenas Daniel G. wezwał pogotowie. Zawiozło oskarżonego na badania do Szpitala Klinicznego w Warszawie. Był pilnowany przez dwóch policjantów z Wydziału Konwojowego KSP. Nie był skuty, bo z powodu rzekomej kontuzji poruszał się o kulach.
Lekarze nie znaleźli powodów do hospitalizacji. Gdy jeden z funkcjonariuszy poszedł po radiowóz, do Piotra R. podbiegł Rafał M. i podał broń. R. wycelował w głowę drugiego policjanta. Chwilę później R. i M. odjechali spod szpitala taksówką.
Kilka osób z zarzutami
Według prokuratury, mężczyźni przesiedli się do kolejnej taksówki i pojechali do Poznania. Piotr R. kilka dni później sam pojechał do Gdańska. Zameldował się w hotelu Oliwskim, używając podrobionego dowodu osobistego. Komendant stołeczny policji wyznaczył 20 tys. zł nagrody za pomoc w jego ujęciu.
Piotr R. został zatrzymany 3 czerwca. W kolejnych dniach zatrzymano także Rafała M., Katarzynę B. i Andrzeja P. - taksówkarza, który odebrał oskarżonych ze szpitala.
Piotr R. i Rafał M. przebywają w aresztach śledczych. Przyznali się do winy. Rafał M. powiedział śledczym, że został przez Piotra R. oszukany, bo za pomoc w ucieczce miał otrzymać 500 tys. zł, a dostał tylko zaliczkę.
Katarzyna B. zaprzeczyła, by brała udział w tych zdarzeniach. Do winy nie przyznał się także taksówkarz. Twierdzi, że musiał przewieźć oskarżonych, bo Piotr R. celował do niego z pistoletu.
R. wcześniej był ośmiokrotnie karany, m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, porwanie i rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Teraz także jest w więzieniu.
Prokuratura początkowo przedstawiła także zarzuty adwokatowi Danielowi G. i aplikantowi adwokackiemu Jackowi W. - Byli podejrzani o podjęcie czynności mających na celu ułatwienie ucieczki Piotrowi R. Ostatecznie postępowanie karne w tym zakresie umorzono – powiedział prok. Łapczyński.
PAP/kz/mś
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/ tvnwarszawa.pl