- To była perfekcyjna robota, widziałem tylko niewielki ogień - ocenił po awaryjnym lądowaniu Boeinga 767 polskich linii lotniczych LOT pilot Piotr Lipiński. - On zrobił coś kapitalnego - dodał. Za sterami Boeinga siedział kpt. Tadeusz Wrona.
- Ten kapitan wylatał co najmniej 15 tysięcy godziny, spędził wiele lat za sterami. Cała załoga jest bardzo doświadczona. Zawsze spokojni i opanowani - stwierdził. I ocenił, że właśnie te trzy elementy - doświadczona załoga, dobry samolot i pogoda - odgrywały bardzo ważną rolę przy lądowaniu.
"Fenomenalny manewr"
Lipiński przyznał też, że awaryjne lądowanie to jest manewr, który zawsze jest zakończony znakiem zapytania. - Ale tym razem zostało to zakończone tak jak powinno. Ten manewr był fenomenalny. Ale nigdy nie sądziłem, że zakończenie może być inne. Wiedziałem, że to dobrze się skończy - mówił.
Z uznaniem o pracy załogi mówił Edmund Klich z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - To lądowanie było mistrzowskie. Trzeba pogratulować pilotowi i całej załodze - powiedział Klich.
Prezydent podziękował
O manewrze kpt Tadeusza Wrony z uznaniem wypowiedziałsietaż prezydent Bronisław Komorowski.
- Zdjęcia obiegną cały świat i będą pokazywane jako przykład na bezbłędną akcję awaryjnego lądowania - stwierdził prezydent. Zaznaczył również, że awaryjne lądowanie nie było dziełem przypadku. - To nie, że udało się, to zadziałał skuteczny system, zadziałały w pełni procedury; świetnie zadziałali i sprawdzili się ludzie - dodał.
Bezpieczne awaryjne lądowanie
Samolot Boeing 767 leciał z Newark do Warszawy. Na Okęciu miał wylądować o godz. 13.35. Jednak nie wylądował, ponieważ nie wysunęło się podwozie. Przez ponad godzinę maszyna krążyła nad lotniskiem.
Ostatecznie pilot bezpiecznie posadził maszynę na pasie. Podczas lądowania pojawił się niewielki ogień, ale służby lotniska natychmiast polały samolot wodą.
tvn24.pl/ant/tr