W czwartek rano po raz kolejny zapłonęła instalacja "Tęcza" na warszawskim pl. Zbawiciela. Podpalenia dokonali dwaj pijani mężczyźni, a strażnicy miejscy oddelegowani do pilnowania tęczy nie zareagowali.
Jak wyjaśniła w programie "Wstajesz i wiesz" Ewa Gawor z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, aby zapewnić tęczy bezpieczeństwo wystarczy "jeden dobry patrol". Jak przyznała, w czwartek zadania nie zostały jednak wykonane odpowiednio.
Wyjaśniła również, że o dalszej przyszłości strażników, którzy pełnili służbę na pl. Zbawiciela, zdecyduje komendant straży miejskiej.
- Za tak duże uchybienie, jeżeli prawdą jest, że spali w samochodzie zamiast dyżurować... nie ma wybaczania. Wiedzieli, co do nich należy. Myślę, że powinni się pożegnać ze służbą - stwierdziła Gawor.
"Wstyd powiedzieć, że musimy pilnować tęczy"
Patrol straży miejskiej to nie jedyny środek mający ochraniać tęczę przed kolejnymi podpaleniami.
- Trochę wstyd powiedzieć, że musimy pilnować tęczy - przyznała Gawor. - Mamy zraszacze, mamy kamery, dedykowane patrole w to miejsce - wyliczała.
Wytłumaczyła również, że koszty ostatniego podpalenia zostały wstępnie oszacowane na 20 tys. złotych.
CZYTAJ WIĘCEJ O NOCNYM PODPALENIU TĘCZY
INSTALACJA JEST JUŻ NAPRAWIANA
STRAŻ MIEJSKA WYJAŚNIA DZIAŁANIA FUNKCJONARIUSZY
Więcej patroli straży miejskiej na pl. Zbawiciela
Instalacja została podpalona przez dwóch pijanych mężczyzn:
Na miejscu był jeden zastęp straży pożarnej
tvn24.pl/kg\mtom