Porzucone wraki obrastają mchem, ale straż miejska ich nie odholuje. Jest nowa szkoła, ale o nowej organizacji ruchu nie ma mowy. Na Branickiego dochodzi do kolizji, ale i tam mieszkańcy mogą jedynie pomarzyć o zmianach. Spór o miliony, który miasto toczy z deweloperem, coraz bardziej daje się we znaki mieszkańcom Wilanowa.
Czwartek, 17 listopada, tuż po godzinie 15. Na skrzyżowaniu Branickiego z al. Rzeczpospolitej volkswagen wjeżdża w ciężarówkę. Ranna kobieta z urazem głowy trafia do szpitala. Ten wypadek opisaliśmy na tvnwarszawa.pl, ale do mniejszych kolizji - według mieszkańców Miasteczka Wilanów - dochodzi tu regularnie.
"Organizacja ruchu bez świateł to proszenie się o dramat. Już i tak było kilka kolizji i to dość poważnych" – komentuje na Facebooku mieszkanka. - Sytuacja może się polepszyć, kiedy powstaną tu światła – twierdzi pani Anna, którą spotykamy przy feralnym skrzyżowaniu. Te opinie potwierdza też reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter. - Rzeczywiście, wielu kierowców ma problem z pokonaniem tego skrzyżowania - zauważa.
Drogi, zieleń, bezpieczeństwo
To nie jedyne problemy z drogami w tej okolicy. Przy ul. Ledóchowskiej powstały długo oczekiwane szkoły. - Mieszkańcy oczekują zwiększenia bezpieczeństwa małych przechodniów czy rowerzystów – chcą świateł, barierek czy spowalniaczy, tymczasem wszystko jest przedmiotem długich negocjacji z deweloperem – rozkłada ręce Katarzyna Radzikowska, radna dzielnicy ze Stowarzyszenia Mieszkańców Miasteczka Wilanów.
Podobnie jest na ulicy Zdrowej. To tam powstanie publiczne przedszkole, a mieszkańcy pytają o zmiany w organizacji ruchu w okolicy, bo droga na pewno będzie bardziej ruchliwa i ubędzie miejsc parkingowych. – To kilkaset samochodów więcej. Przydałyby się dodatkowe miejsca po zachodniej stronie. Ale na to nie możemy liczyć więc kierowcy będą parkować na chodnikach – komentuje pan Janusz.
Brak miejsc parkingowych to oczywiście jedna z największych bolączek. Tym bardziej, że część istniejących się marnuje. - Zajmują je wraki samochodów. Wystarczy przyjechać na ulicę Kazachską. Straż miejska ich nie odholuje, bo to teren prywatny - żali się pan Maciej.
Problemem jest również wyznaczenie przejść dla pieszych. Przykładem jest odcinek ul. Herbu Korczak u zbiegu z Al. Rzeczypospolitej. Obok prywatne przedszkole, ulica często odwiedzana przez rodziców z dziećmi. Ruch pieszych odbywa się na zasadach "przyzwyczajenia" - Przejścia nie będzie do czasu rozstrzygnięcia konfliktu – mówi dzielnica.
Problem od dekady
Sprawa sięga 1999 roku. To wtedy, jeszcze pod wilanowskimi łąkami firma Prokom zbudowała kanalizację. Bez niej nie powstałyby bloki.
Wybudowaną wtedy infrastrukturę wraz z drogami obiecała oddać za darmo miastu, ale nigdy tego nie zrobiła. Za to jesienią 2009 roku sprzedała wszystko firmie Polnord - deweloperowi, który potem budował Miasteczko. Ten, zaczął domagać się od stołecznego ratusza odszkodowań.
W grudniu 2011 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał deweloperowi rację, ale ratusz odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przegrał. W 2012 roku NSA wydał wyrok korzystny dla dewelopera.
Oddali drogi, sprzedali długi
- Żadna z tych ulic nie znajduje się w użytkowaniu wieczystym spółki. Użytkowanie to wygasło z mocy prawa, na podstawie decyzji podziałowych wydanych przez prezydenta Warszawy w latach 2008 – 10. Wygaśnięcie użytkowania wieczystego działek drogowych następuje automatycznie z chwilą, gdy decyzja staje się ostateczna – tłumaczy stanowisko firmy Ewa Kumorek-Fedor, rzeczniczka dewelopera.
Zapewnia, że od tego czasu firma nie jest już zarządcą dróg (i dlatego nie dba o ich utrzymanie). Tu również mieszkańcy nie znajdą więc pomocy.
Tymczasem cztery lata temu FM Bank PBP wykupił od firmy Polnord wierzytelność wobec miasta. Chodzi o 200 mln zł, które miały być rozłożone na raty. Jednak przedstawiciele banku nie dogadali się z ratuszem, który uważa kwotę za zbyt wysoką. Ta sprawa też została więc skierowana do sądu, który orzekł, że bankowi należy się odszkodowanie za ociąganie się miasta z wypłatą pieniędzy. Miasto się odwołało i ten spór trwa do dziś.
"W Wydziale Nieruchomości Skarbu Państwa Biura Gospodarki Nieruchomościami toczą się 24 postępowania administracyjne, dotyczące łącznej powierzchni 231 129 m" – poinformował w odpowiedzi na interpelację radnego Dariusza Figury wiceprezydent Witold Pahl.
Dodał, że wydano już 18 decyzji, ale żadna nie jest prawomocna.
Do tej pory nie wiadomo więc, ile miasto ma zapłacić odszkodowania. Nie ma też oficjalnego zarządcy dróg ani kanalizacji. A spór coraz bardziej odbija się na mieszkańcach, bo dopóki tereny nie zostaną oficjalne przejęte przez miasto, ratusz nie może inwestować.
Jest plan?
Radni ślą w imieniu mieszkańców kolejne interpelacje, ale odpowiedź jest zawsze ta sama: teren prywatny, nie da się.
Pytany o problem Wilanowa, ratusz zapewnia, że "ma plan". Jaki? Tego nie zdradza "z uwagi na trwający spór sądowy". Nic nie wskazuje więc na to, by sytuacja zmieniła się przed jego rozstrzygnięciem.
Klaudia Ziółkowska
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl