Za najwybitniejszych włodarzy miasta uchodzą w zgodnej opinii historyków i warszawiaków Sokrates Starynkiewicz i Stefan Starzyński. Obaj w zasadzie byli komisarycznymi zarządcami miasta.
... zostawił Warszawę skanalizowaną
18 listopada 1875 na wniosek gubernatora warszawskiego Pawła Kotzebue, rosyjski generał Sokrates Starynkiewicz został powołany na stanowisko pełniącego obowiązki prezydenta miasta.
W ciągu 17 lat urzędowania zmienił je w nowoczesną metropolię. Urzędowanie rozpoczął od likwidacji ograniczających rozwój miasta okopów Lubomirskiego i inkorporacji terenów podmiejskich.
Rozwój wymagał inwestycji. Powstał więc ogólnomiejski system wodnokanalizacyjny ze stacją filtrów, która do dziś zaspokaja potrzeby sporej części miasta. Zbudowano system miejskich szaletów, uruchomiono kilkanaście linii tramwajów konnych kursujących co kilka minut. Poszerzono i wybrukowano ulice, a pod koniec jego rządów zaczęto eksperymentować z nawierzchniami betonowymi. Przy ulicach stanęło kilka tysięcy gazowych latarni, zorganizowano też służby powołane do ich sprzątania i odśnieżania.
Za Starynkiewicza powstały zręby sieci telefonicznej, zbudowano hale targowe, wytyczono cmentarz Bródnowski, a na Woli wybudowano nową gazownię. Warszawiacy nie mogli też nie odnotować gestów, jakim była renowacja Kolumny Zygmunta czy remonty kościołów. I to pomimo, że sam Starynkiewicz był prawosławny. Nie mówił też zresztą po polsku, choć rozumiał język.
Liczba ludności wzrosła z 280 do 500 tysięcy mieszkańców.
Urzędowanie zakończył w 1892 roku, ale pozostał w mieście i współpracował ze jego władzami. Choć był zagorzałym rosyjskim nacjonalistą, rusyfikował Polskę innymi metodami, niż większość jego rodaków. Od przemocy wolał... prasowe polemiki.
"Chciałem, by Warszawa była wielka"
W lipcu 1934 roku minister spraw wewnętrznych, zgodnie z wcześniejszym zarządzeniem Rady Ministrów, powołał na urząd Tymczasowego Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy Stefana Starzyńskiego.
Starzyński uporządkował następnie... przepisy dotyczące wyboru swojego następcy. W 1938 roku rada miasta wybierała prezydenta. Starzyński został nim, choć nie uzyskał wymaganej większości. Decyzję zatwierdził szef MSW. Starzyński przeszedł zaś do historii ze względu na dobre zarządzanie i śmiałe wizje rozwoju miasta.
Realizację ambitnych planów, m.in. budowy metra, przerwał wybuch II wojny światowej. Prezydent odmówił ewakuacji i... ponownie został komisarzem. Tym razem cywilnym komisarzem przy Dowództwie Obrony Narodowej. Faktycznie dowodził obroną miasta i podtrzymywał morale radiowymi przemówieniami. Wśród nich - tym najsłynniejszym, z 23 września 1939 roku, zaczynającym się od słów "Chciałem, by Warszawa była wielka..."
Został zamordowany przez Niemców w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Aresztowali go 27 września 1939 roku. W ratuszu.
Z premiera na komisarza
Swojego komisarza miała też nieistniejąca już gmina Centrum. W maju 2000 r. premier Jerzy Buzek powołał na to stanowisko Andrzeja Hermana.
Kolejny raz komisarz zarządzał Warszawą po tym, jak ówczesny prezydent miasta Lech Kaczyński został w październiku 2005 r. wybrany na prezydenta kraju. W lutym 2006 r. premier Kazimierz Marcinkiewicz wyznaczył na to stanowisko Mirosława Kochalskiego, który wcześniej zarządzał Warszawą jako sekretarz miasta.
A już cztery miesiące później kolejnym komisarzem został… właśnie Kazimierz Marcinkiewicz. Wyznaczył go na to stanowisko kolejny premier - Jarosław Kaczyński, który zaznaczał, że objęcie przez Marcinkiewicza tej funkcji otwiera drogę do jego zwycięstwa w jesiennych wyborach w stolicy.
Marcinkiewicz wyborów jednak nie wygrał - choć w pierwszej turze otrzymał najwięcej głosów (38,67 proc.), w drugiej pokonała go Hanna Gronkiewicz-Waltz, zdobywając w listopadzie 2006 r. poparcie 53,18 proc. wyborców.
PAP/bf/roody
Źródło zdjęcia głównego: | tvn24, Wikipedia