W połowie listopada na Stadionie Narodowym zacznie się jedyna w swoim rodzaju operacja. 72 wyciągarki, centymetr po centymetrze, przez trzy dni podnosić będą konstrukcję dachu wraz z sześćdziesięciometrową iglicą.
Kilka dni temu zakończył się ważny etap prac - zainstalowano ostatnią z 72 "jedynek". Tak nazywane są potężne słupy tworzące koronę stadionu. Na ich szczytach umieszczane są teraz wyciągarki. Do każdej podpięta zostanie potężna lina o średnicy kilkunastu centymetrów - te liny są właśnie układane na trybunach.
W połowie listopada cała ta konstrukcja zacznie pracować - sterowane komputerem urządzenia zaczną powoli naciągać liny. Z samego środka stadionu uniosą potężną iglicę, która będzie głównym elementem konstrukcji dachu. Cała operacja potrwa 2 do 3 dni.
Później na linach zawieszona zostanie teflonowa membrana dachu. Na iglicy pojawią się telebimy, a w jej wnętrzu zmieści się część dachu, która w przyszłości pozwoli przykryć także murawę stadionu (trybuny będą zadaszone na stałe).
Jak rowerowe koło
W piątek, w ramach festiwalu "Warszawa w budowie" kilkadziesiąt osób mogło zwiedzić największy plac budowy w stolicy. O kulisach budowy opowiadał Mariusz Rutz z pracowni JSK, która zaprojektowała stadion.
- Iglica jest jak piasta w rowerowym kole, a liny są jak szprychy. Cała konstrukcja będzie sztywna i stabilna, ale najpierw trzeba ją rozciągnąć - tłumaczył.
"Szprychy" i "piasta" są już szykowane. Iglica jest składana na samym środku przyszłej płyty boiska. Na razie dowieziono jeden element - całość będzie mieć prawie 60 metrów wysokości. 72 liny uniosą ją na wysokość około 35 metrów ponad murawę.
Operacja "Big lift" zacznie się w połowie listopada. - Technicznie to bardzo zaawansowane zadanie, ale też bardzo bezpieczne. Wszystkie prace toczą się na ziemi. Nie trzeba wznosić rusztowań. W decydującym momencie po prostu podniesiemy wszystko do góry - tłumaczy Rutz.
Na 22 lipca
- To będzie nowa ikona Warszawy. Może wreszcie trochę odczaruje Pałac Kultury. Z pewnością stadion będzie rozpoznawalny na całym świecie - ocenia Rutz. I zapewnia, że to nie tylko fanaberia dla fanów piłki nożnej. - Do tej pory wielkie widowiska sportowe i artystyczne omijały Warszawę. Teraz będzie dla nich miejsce. W czasie meczów na trybunach zasiąść będzie mogło 55 tysięcy kibiców. Koncerty będzie mogło oglądać nawet 75 tysięcy widzów - podkreśla.
Ci, którzy weszli w piątek na plac budowy, zwiedzić mogli m.in. podziemną ulicę dla ciężarówek ze sprzętem, która otacza stadion i loże dla VIP-ów. Mogli też wejść na koronę stadionu, skąd roztacza się niesamowity widok na wieżowce Śródmieścia i na środek przyszłej murawy, by przekonać się, że kibice z pierwszych rzędów będą siedzieć raptem kilka metrów od linii końcowych.
- Gdy 55 tysięcy ludzi zacznie tu krzyczeć "Polska", to będzie prawdziwy kocioł - przekonywał Rutz.
Pierwszy mecz na nowym obiekcie ma być rozegrany 22 lipca 2011 roku, niespełna rok przed meczem otwarcia Euro 2012 i dokładnie 56 lat po otwarciu Stadionu X-lecia.
Karol Kobos