- Dzisiaj składam zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z artykułu 196 Kodeksu karnego, który mówi o obrazie uczuć religijnych. W przypadku tego artykułu najwyższym wymiarem kary jest kara dwóch lat pozbawienia wolności i mam nadzieję, że prokuratura, a następnie sąd nie będą bały się, żeby taka osoba, która te grafiki kolportuje, została ukarana karą wyższą niż kara grzywny czy karą zawieszenia wolności - poinformował Strzeżek.
Środowisko LGBT określił jako "wyjątkowo agresywne", które "nie boi się atakować większości wyznającej katolickie wartości". "Mam wrażenie, że ta sytuacja jest idealną, żeby prokuratura, a następnie sąd zastosowały karę bezwzględnego pozbawienia wolności" - przekazał.
"Zawiadomienie składam w imieniu mieszkańców"
Strzeżek zaznaczył, że nie oczekuje ścigania każdej osoby, która udostępniła grafikę za pośrednictwem Internetu, ale autorów, którzy kryją się za stronami "Polski Znak Bylejakości".
- Autorzy, gdy dowiedzieli się, że planuję złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, natychmiastowo usunęli stronę. Myśleli, że będąc anonimowym w internecie, nie może ich dosięgnąć prawo. Są w błędzie – powiedział polityk.
Dodał, że zawiadomienie do prokuratury składa w imieniu własnym oraz mieszkańców, którzy wybrali go na radnego w wyborach samorządowych (Strzeżek jest radnym na Bielanach). Strzeżek powiedział, że za pośrednictwem mediów społecznościowych odezwało się do niego kilkanaście osób z dzielnicy Śródmieście oraz "wiele osób z kraju, z którymi nie jest związany mandatem wyborczym". Osoby te prosiły o interwencję w sprawie Margot.
Sprawa Margot
7 sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie podjął decyzję o dwumiesięcznym areszcie dla Margot z kolektywu Stop Bzdurom, która jest podejrzana o uszkodzenie furgonetki z homofobicznymi hasłami i atak na jej kierowcę. Aresztowanie aktywistki doprowadziło do protestu, podczas którego policja zatrzymała 48 osób. Zatrzymani usłyszeli zarzuty, m.in. udziału w zbiegowisku.
Wielokrotnie podnoszono argument, że umieszczenie aktywistki w areszcie na dwa miesiące jest środkiem zapobiegawczym nieadekwatnym do zarzucanego czynu. W obronie aktywistki stanęło wiele osób. Za Margot poręczyli: duchowni, naukowcy, opozycjoniści z czasów PRL, a także ludzie kultury.
Ostatecznie, po trzech tygodniach, aktywistka została zwolniona. Sąd, uchylając areszt tymczasowy, zdecydował o zastosowaniu wobec Margot dozoru policji, poręczenia majątkowego w kwocie siedmiu tysięcy złotych i o przyjęciu poręczenia przez trzy osoby godne zaufania.
Autorka/Autor: dg/ran
Źródło: PAP