W poniedziałek straż miejska miała ponad 50 interwencji. W większości przypadków przechodnie wzywali strażników na widok dzieci lejących wodę między sobą. Sygnały dochodziły przeważnie z Pragi Północ i Targówka.
Straż miejska była wezwana m.in. na ulicę Ząbkowską, gdzie pięć osób miało polewać wodą przypadkowe osoby. - Gdy patrol przyjechał na miejsce nikogo już nie było - mówi Monika Niżniak, rzecznik prasowa formacji. Kolejna interwencja była na ul. Kawęczyńskiej. - Kilka osób w wiadrami wypełnionymi wodą chciało się wedrzeć do trwamwaju - dodaje Nizniak.
- Policja natomiast nie odnotowała żadnych interwencji - poinformował Andrzej Browarek, z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Więcej patroli
Jak informuje straż miejska lany poniedziałek przebiegał spokojnie. Mimo to na ulice wyszła zwiększona liczba patroli policji i straży miejskiej - przede wszystkim na większych osiedlach i w parkach.
- Szanujemy tradycję, ale nie można przekraczać pewnych granic. Wiaderko wody wylane na głowę przypadkowej osoby nie jest tradycją, a chuligańskim wybrykiem. Będziemy zwracać na to szczególną uwagę. Będą mandaty lub wezwania przed sądy grodzkie - ostrzegał Andrzej Browarek z KSP.
Mokra tradycja zanika
Policja przyznaje, jednak że chuligańskich wybryków jest z roku na rok coraz mniej, a widok hord młodzieży, uganiających się z wiadrami ze staruszkami, jest dziś rzadkością.
Różnicę widać, kiedy oglądamy filmy sprzed 10 lat. Przypomniał je Tomasz Sianecki w swoim programie "Ciąg dalszy nastąpił" TVN24.
– Najczęściej polewane są osoby wychodzące z kościoła i pasażerowie autobusów – relacjonował reporter Faktów TVN. W materiale filmowym widać, jak kubły wody lądują na głowach - także wiekowych - przechodniów.
Niektóre dyngusowe żarty kończyły się dramatycznie, jak ten, kiedy oblany wodą wyciągnął nóż i zadał miłośnikowi staropolskiej tradycji dwa ciosy w klatkę piersiową.
fot
bf/bako/mz