- To nie jest wojna, którą rząd wymierza samorządom. To jest wojna, która uderza w nas, w mieszkańców metropolii warszawskiej - tak o problemach z wdrożeniem nowego systemu odbioru śmieci mówi wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski. Stolica, wspólnie z władzami pobliskich gmin, wystosowali apel do rządu, któremu zarzucają obstrukcję.
Urząd miasta zorganizował w tym tygodniu konferencję na temat wywozów odpadów. Ratusz chciał zwrócić uwagę na problem, który zbliża się wraz z wejściem w życie nowych przepisów. O widmie śmieciowego kryzysu pisaliśmy niedawno na tvnwarszawa.pl.
- To jest problem, który chcemy wszyscy wspólnie rozwiązać, ale do tego jest konieczna współpraca pomiędzy samorządami: pomiędzy samorządem Warszawy, metropolią, oczywiście samorządem województwa, ale także rządem. I o ile my zaczęliśmy współpracować już wiele miesięcy temu, o tyle ostatnie sygnały ze strony rządu są dla nas bardzo niepokojące - przekonywał prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.
"Minister blokuje przyjęcie programu"
- Po pierwsze, mamy problem z przyjęciem wojewódzkiego programu zagospodarowania odpadów i tutaj pan minister środowiska nam blokuje przyjęcie tego programu, co skutkuje tym, że mogą wystąpić problemy z utylizacją śmieci, ale przede wszystkim z inwestycjami, które są konieczne do tego, żeby w takiej perspektywie długoplanowej rozwiązać ten problem. Apelujemy do pana ministra, żeby pomógł nam rozwiązać ten problem. Chcielibyśmy, żeby problem odpadów nie stał się orężem politycznym w rękach rządu PiS, dlatego, że na końcu mogłoby to się odbić na wszystkich mieszkańcach - mówił Trzaskowski.
Ostrych słów nie szczędził jego zastępca Michał Olszewski.
- Nie mamy żadnych rezerw. Nowy plan, który jest uzgadniany przez ministra, daje nam możliwość powiększenia tych mocy decyzjami ministra – przekonywał Olszewski. Jak zaznaczał, Sejmik Mazowsza wciąż nie może uchwalić planu zagospodarowania odpadami, ponieważ minister środowiska negatywnie go zaopiniował. Na decyzje w sprawie nowej wersji miasto czeka od 14 listopada.
- Instalacje ledwo zagospodarowują odpady wyprodukowane przez miast stołeczne Warszawa, to jest problem całej metropolii - przekonywał Olszewski. - W dzisiejszych mocach instalacji nie ma już żadnych rezerw - dodał. Urzędnicy "czekają zniecierpliwieni" na plan od ministra, który dałby możliwość rozszerzenia mocy.
– Panie ministrze, to jest zabawa, która może się skończyć źle dla mieszkańców całej metropolii warszawskiej. To gra na wysokich ryzykach, za którą cenę będą płacili nasi mieszkańcy – grzmiał Olszewski. I dowodził, że działania ministra nie pozwalają na rozbudowę zakładów. Za przykład podał firmę Lekaro. – Decyzje ministra (o zamknięciu zakładu - red.) dla Lekaro dwukrotnie uchylały sądy administracyjne – stwierdził.
"Nasi mieszkańcy się boją"
W sukurs władzom stolicy przyszły też ościenne gminy. Z relacji urzędników wynika, że w kilku z nich już doszło do chwilowego zastoju w odbiorze odpadów. Wymieniają na przykład Jabłonnę, Otwock i Radzymin.
- Jeżeli uchylane są decyzje i przedsiębiorca nie wie, czy za tydzień będzie mógł prowadzić firmę, podnosi ceny, bo kalkuluje ryzyko. Jesteśmy po serii przetargów. Jeszcze kilka lat temu startowało do nich kilka, kilkanaście firm. Cała ta sytuacja prowadzi do tego, że albo mieszkańcy będą musieli dołożyć do odbioru śmieci, lub nie będzie nas stać na inne inwestycje – szkoły, czy przedszkola – mówił Artur Tusiński, burmistrz Podkowy Leśnej.
- Nasi mieszkańcy boją się, że odpady nie będą od nich odbierane. Nie chcemy być drugim Neapolem. Niemal 30 samorządów podwarszawskich wystosowało apel do najważniejszych osób odpowiadających za politykę środowiskową w kraju, do władz Sejmu, Senatu, o to, żeby usiąść przy wspólnym stoli i rozwiązać problem - przekonywał z kolei Krzysztof Chaciński, burmistrz Radzymina.
- To nie jest wojna, którą rząd wymierza samorządom, to jest wojna, która uderza w nas, w mieszkańców metropolii warszawskiej - podsumował Michał Olszewski.
Nowy system i problem z przetargiem
W stolicy od 1 stycznia 2019 roku ma obowiązywać nowy system śmieciowy. Odpady mają być zbierane w podziale na pięć frakcji: odpady zmieszane, szkło, papier, w tym tektura, odpady ulegające biodegradacji ze szczególnym uwzględnieniem bioodpadów, metale i tworzywa sztuczne. Teraz w Warszawie śmieci zbiera się w podziale na trzy frakcje: suche segregowane, mokre zmieszane oraz szkło.
W celu dostosowania się do nowych regulacji miasto rozpisało przetarg. Pierwsze postępowanie oprotestowały biorące w nim udział firmy. Po decyzji Krajowej Izby Odwoławczej termin składania ofert został przesunięty. W zeszłym tygodniu wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski poinformował, że oferty zostaną otwarte 4 grudnia, ale w czwartek na konferencji prasowej w ratuszu powiedział, że zostało to przełożone, na 10 grudnia.
"Warszawa wypada bardzo źle"
O zagrożeniu paraliżem śmieciowym w Warszawie minister środowiska Henryk Kowalczyk mówił pod koniec listopada w radiu RMF.
- Stan gospodarki odpadami w Warszawie jest bardzo zły w porównaniu do innych stolic europejskich. Komisja Europejska robiła badanie i Warszawa wypada bardzo źle, także w porównaniu z innymi wojewódzkimi miastami. W 2020 roku poziom recyklingu odpadów komunalnych powinien wynieść 50 procent W 2017 roku Warszawa osiągnęła poziom 20 procent – powiedział Kowalczyk.
Według ministerstwa realne jest zagrożenie, że przetarg śmieciowy w Warszawie nie zostanie rozstrzygnięty bądź firmy, które wygrają, nie zdążą w miesiąc przygotować się do nowych zasad zbiórki. Zdaniem ministra Kowalczyka jest prawdopodobne, że w razie problemu z przetargiem władze stolicy powierzą konieczność zorganizowania nowego sytemu Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania w ramach tzw. postępowania in-house.
Wiceminister środowiska Sławomir Mazurek wskazywał z kolei, że tylko jedna firma ma odpowiednie zezwolenie na przetwarzanie odpadów, a pięć innych jeszcze takich zezwoleń nie uzyskało, mimo że wnioski do marszałka województwa zostały złożone w roku 2014/2015.
kz/PAP/ran/b