Śledztwo ws. działań policji podczas Marszu Niepodległości

Podczas zamieszek na Marszu Niepodległości ranne zostały 22 osoby
Podczas zamieszek na Marszu Niepodległości ranne zostały 22 osoby
Źródło: Lech Marcinczak/ tvnwarszawa.pl

Jest śledztwo w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez policjantów podczas Marszu Niepodległości 11 listopada zeszłego roku – poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

- Postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście, do której miesiąc temu wpłynęło zawiadomienie w sprawie - powiedział rzecznik prasowy stołecznej prokuratury okręgowej prok. Dariusz Ślepokura.

Jak dodał, prokurator będzie teraz weryfikował informacje przekazane w zawiadomieniu i przesłuchiwał świadków.

Już po skierowaniu zawiadomienia do prokuratury rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski mówił, że zarzuty wobec policjantów są bezpodstawne i były już wyjaśniane, m.in. na posiedzeniu sejmowej komisji. - Wszelkie informacje, również te, które przekazaliśmy komisji, zostaną przekazane także prokuraturze, by jeszcze raz wykazać bezpodstawność tych zarzutów - zapewniał rzecznik KGP.

"Mogli użyć broni gładkolufowej?"

W styczniu Stowarzyszenie Marsz Niepodległości napisało w swym zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przez policjantów przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków, za co grozi do trzech lat więzienia, oraz rozproszeniu przemocą zgromadzenia odbywającego się zgodnie z prawem, co zagrożone jest karą do dwóch lat więzienia. Mec. Łukasz Moczydłowski z komisji prawnej stowarzyszenia oceniał w styczniu, że policja w sposób nieuprawniony i niewspółmierny do sytuacji użyła środków przymusu bezpośredniego, w szczególności broni gładkolufowej i gazu pieprzowego. Zarzucał funkcjonariuszom m.in. celowanie na wysokość głowy, a nie pasa, jak nakazują przepisy. Według stowarzyszenia niezgodne z prawem miało być wyławianie z tłumu osób agresywnych przez policjantów w kominiarkach.

Pod koniec listopada komendant główny policji nadinsp. Marek Działoszyński odnosząc sie do zarzutów mówił w Sejmie m.in., że zamaskowani funkcjonariusze to policjanci z grup specjalnych - Biura Operacji Antyterrorystycznych i Centralnego Biura Śledczego, którzy mają prawo, by chronić swoją tożsamość, bo na co dzień zatrzymują najpoważniejszych przestępców.

176 zatrzymanych, 22 osoby ranne

11 listopada 2012 r. niedługo po rozpoczęciu Marszu Niepodległośc,i doszło do burd w centrum Warszawy. W stronę zabezpieczających demonstrację funkcjonariuszy rzucano m.in. kamieniami i kostką brukową. Policja użyła broni gładkolufowej (140 pocisków, w tym 36 hukowych i 104 gumowych) oraz gazu pieprzowego (trzy granaty łzawiące, oprócz tego 22 hukowe).

Po zajściach aresztowano 176 osób. Rannych zostało 22 policjantów, w tym trzech trafiło do szpitala. Pogotowie udzieliło pomocy 16 innym osobom, sześć z nich trafiło do szpitali. Swoje straty policja wyceniła na ok. 64 tys. zł (m.in. osiem uszkodzonych radiowozów), z kolei według stołecznego ratusza straty w mieniu komunalnym wyniosły 20 tys. zł, a kolejne 30 tys. zł kosztowało sprzątanie ulic.

PAP/bf//ec

Czytaj także: