- Stan ich zachowania jest bardzo dobry, a mają przecież 400 lat – opowiada Hubert Kowalski, archeolog, który opiekuje się skarbami wydobytymi z dna Wisły. Skarby w tej chwili znajdują się w policyjnym magazynie, a w przyszłości trafią najprawdopodobniej do Zamku Królewskiego.
- Paradoksalnie, gdyby te skarby nie zostały skradzione przez Szwedów, zostałby zniszczone w czasie II Wojny Światowej – mówi Kowalski i zapewnia, że wydobycie skarbów wciąż się nie zakończyło. – Cały czas prowadzimy badania. Czekamy na wyższy stan wody i prowadzimy inwentaryzacje – mówi archeolog.
Szwedzki łup
Skarby z dna Wisły odkryte zostały kilka lat temu, ale cały czas znajdowały się pod wodą. Dopiero w tym roku, przy rekordowo niskim poziomie wody stały się widoczne. Archeolodzy nie mogli ich jednak wydobyć sami, więc o pomoc zwrócili się do policji i wojska. Policyjny helikopter Mi-8 podniósł sześć najcięższych elementów i przetransportował je na brzeg. Teraz znajdują się w policyjnym magazynie, który został użyczony archeologom.
- Wszystkie znalezione przez nas rzeczy pochodzą z obrabowanych przez Szwedów w trakcie Potopu w XVII wieku rezydencji królewskich i pałaców - mówił Marcin Jamkowski, nurek, reżyser filmu "Uratowane z Potopu". Znaleziska w przyszłości trafią do muzeum, najprawdopodobniej do Zamku Królewskiego.
band//ec