Komisja powypadkowa wciąż bada przyczyny awarii składu inspiro na stacji metra Politechnika, do której doszło 17 listopada. Raport ma być gotowy do połowy grudnia, ale już wiadomo, dlaczego z pociągu wydobywał dym.
- Już wiadomo, że inspiro się nie zapaliło. Przyczyną wydobywania się dymu było tlenie się elementów wagonu. Do pożaru jednak nie doszło, bo dyżurna stacji użyła gaśnicy - powiedział Krzysztof Malawko, rzecznik warszawskiego metra.
Na pełny raport komisji trzeba będzie jeszcze poczekać, a tymczasem prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz spotkała się ze strażą pożarną i policją. - Podczas spotkania dokładnie analizowaliśmy całą tę sytuację - czas reakcji służb, akcję ewakuacyjną oraz przyczyny wydarzeń - powiedział Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego ratusza.
Jak informuje gazeta.pl, urzędnicy chcą przeprowadzić na każdej stacji testy oddymiania, które wykażą, czy system działa prawidłowo.
Zamknięta stacja i ewakuacja
Do pożaru inspiro doszło 17 listopada, po godzinie 15. Poszkodowanych zostało 9 osób, w tym 3 policjantów. Ze stacji i pociągu ewakuowano około 150 osób. Były utrudnienia w ruchu podziemnej kolejki.
Ratusz zdecydował o wycofaniu wszystkich inspiro do czasu wyjaśnienia przyczyn pożaru. Składy mają przejść też przegląd techniczny.
Tak mogło dojść do pożaru w metrze
ij/ran
Źródło zdjęcia głównego: Ewelina / warszawa@tvn.pl