Ratusz i Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania mają coraz mniej czasu, by znaleźć miejsce, gdzie będą przetwarzane śmieci. We wtorek zapadł kolejny wyrok w sprawie instalacji na Radiowie. Spółka rozważa odwołanie, ale administracyjna droga dobiega końca, a MPO ma coraz mniejsze szanse na wygraną. Radiowo trzeba będzie zamknąć.
Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę spółki i podtrzymał decyzję Głównego Inspektora Ochrony Środowiska o zamknięciu instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów na Radiowie.
Należąca do MPO instalacja przetwarza 1/3 stołecznych śmieci i to właśnie na nią najczęściej zgłaszane są skargi mieszkańców.
W instalacji odbywa się wstępne sortowanie odpadów mechanicznych od biologicznych. Te drugie są przetwarzane, co polega na przykryciu ich plandekami i podgrzewaniu. Po kilku tygodniach pozostałości po rozkładzie są przysypywane ziemią.
"Walka mieszkańców"
Ze śmierdzącą instalacją od lat walczą okoliczni mieszkańcy. Choć stoczyli wiele zwycięskich bitew, to wojny wciąż nie wygrali. Od każdej niekorzystnej decyzji MPO odwołuje się do kolejnych instytucji i sądów.
Jednak droga administracyjna powoli się kończy. Pod koniec kwietnia ministerstwo środowiska, potwierdziło, że marszałek województwa postąpił słusznie nie wydając pozwolenia zintegrowanego na działanie instalacji.
Brak tego pozwolenia był powodem dla którego w ubiegłym roku Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska nakazał zamknięcie instalacji na Radiowie. MPO dostało cztery miesiące na wykonanie nakazu sądu. Spółka nie zgodziła się z tym i odwołała do Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Ten jednak podtrzymał decyzję WIOŚ. Wtedy MPO poszło do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po ponad pół roku, WSA wydał wyrok podtrzymujący decyzję.
- Wygraliśmy. Nie ma możliwości pozyskania pozwolenia zintegrowanego w bardzo szybkim czasie. Procedura jego przyznania trwa od dwóch do trzech lat. WIOŚ i GIOŚ mogą więc przystąpić do zamknięcia instalacji - cieszy się Grzegorz Piertuczuk, zastępca burmistrza Bielan.
"Sąd uzasadnił, że MPO nie posiada od 2 lat pozwolenia zintegrowanego uprawniającego do dalszego przetwarzania odpadów. Podkreślił również, że według organów decyzyjnych instalacja szkodzi środowisku, przede wszystkim zdrowiu mieszkańców i nie ma szans na uzyskanie pozwolenia. Dodał również, że konflikt społeczny trwa od wielu lat. Natomiast MPO nie zrobiło nic w kierunku polepszenia życia mieszkańców." - czytamy z kolei na stronie stowarzyszenia Czyste Radiowo, które było stroną w postępowaniu sądowym.
Co dalej z instalacją?
Ogłoszony we wtorek wyrok jest nieprawomocny. - Aby się odwołać, strony muszą w ciągu siedmiu dni wysłać prośbę o sporządzenie uzasadnienia wyroku. Dopiero po jego otrzymaniu, można złożyć odwołanie do wyższej instancji. Strony mają na to 30 dni - wyjaśnia Joanna Kube, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Jak dodaje, "w przypadku odwołania się przez MPO do Naczelnego Sądu Administracyjnego, instalacji nie będzie można zamknąć do momentu ogłoszenia wyroku przez ten sąd."
MPO złoży wniosek o pisemne uzasadnienie orzeczenia. Spółka podkreśla, że instalacja przestanie definitywnie funkcjonować z końcem grudnia 2018 roku.
"Zarząd MPO, mając świadomość uciążliwości związanych z funkcjonowaniem tego typu instalacji, podjął szereg działań inwestycyjnych, mających na celu złagodzenie wpływu instalacji na życie okolicznych mieszkańców i środowisko naturalne. Mając również na względzie głosy i dobro okolicznych mieszkańców Spółka zleciła szereg niezależnych badań, które wykluczyły zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska. Również wielokrotne kontrole i inspekcje organów do tego powołanych nie wykazały nieprawidłowości w funkcjonowaniu instalacji" - czytamy w stanowisku miejskiej spółki.
MPO dodaje również, że spółka jest w trakcie rozbudowy zakładu do termicznego przetwarzania odpadów komunalnych na warszawskim Targówku. Według spółki po otwarciu spalarni "problem śmieci i uciążliwości zniknie bezpowrotnie".
Mateusz Dolak