Dwa miesiące temu na przejściu dla pieszych zginęła rowerzystka, a mężczyzna i niemowlę trafili do szpitala. Do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów i... szybko nie usłyszy.
Do wypadku doszło na początku sierpnia na skrzyżowaniu ulic Fieldorfa i Meissnera. Po zderzeniu dwóch samochodów jeden z nich wpadł w grupę osób przy przejściu dla pieszych. Zginęła 41-letnia kobieta, do szpitala trafiło półtoraroczne dziecko i 60-letni mężczyzna.
Czekają na rekonstrukcję wypadku
Kto zawinił? Tego nadal nie wiemy. Nikt nie usłyszał prokuratorskich zarzutów i w ciągu najbliższych miesięcy nie usłyszy. Prokuratura gromadzi potrzebne materiały dowodowe. W połowie września do prokuratury wpłynęła opinia biegłego z lekarskich oględzin zwłok zmarłej kobiety oraz opinie lekarskie obrażeń dwóch pozostałych osób.
Dodatkowo, 23 września powołano biegłego do spraw ruchu drogowego. Ten ma przeprowadzić rekonstrukcję przebiegu i przyczyny wypadku. Termin na wykonanie opinii biegły ma do 15 kwietnia 2017 roku. Choć w prokuraturze usłyszeliśmy, że opinia może wpłynąć wcześniej.
Nikt nie został aresztowany w tej sprawie.
Kobieta zmarła na miejscu
Z wstępnych ustaleń policji wynikało, że do zderzenia dwóch aut prawdopodobnie doprowadził kierujący toyotą, jadący od Wału Miedzeszyńskiego.
- W wyniku uderzenia kierowca forda najprawdopodobniej stracił panowanie nad kierownicą. Najpierw zjechał na środek jezdni, potem uderzył w słupek informujący o przejściu dla pieszych, następnie uderzył w grupę osób, oczekujących na zmianę świateł przy przejściu - informował nas w sierpniu kom. Jarosław Sawicki ze stołecznej komendy.
41-letnia kobieta zmarłą mimo podjętej reanimacji. Wśród osób poszkodowanych był także 60-letni mężczyzna, również oczekujący wśród pieszych. Do szpitala trafił z licznymi obrażeniami, w tym ze złamaniami kości.
Tragiczny wypadek na ul. Fieldorfa
kz/b