Warszawscy rowerzyści jeżdżą już po kontrapasach, w przeciwnym kierunku do jadących aut. Teraz urzędnicy chcą pójść o krok dalej i zezwolić cyklistom na jazdę pod prąd również na drogach jednokierunkowych, gdzie nie ma namalowanych żadnych linii. Pomysłowi przyjrzał się Łukasz Wieczorek, reporter programu "Polska i Świat" TVN24.
Stolica czeka już tylko na zielone światło ministerstwa infrastruktury. Specjalne przepisy zezwalające cyklistom na jazdę pod prąd mają być gotowe do końca roku.
Zasada ma być prosta: jeśli szerokość ulicy jednokierunkowej przekracza trzy metry, rowerzyści będą mogli jeździć w dwóch kierunkach. Informować o tym będą znaki drogowe. Być może oznakowanych w ten sposób zostanie nawet kilkaset ulic.
- Plan jest taki, że tam, gdzie są drogi jednokierunkowe i będzie dopuszczalna prędkość niższa niż 50 km/h, to rozwiązanie mogłoby być z powodzeniem wprowadzone - deklaruje Igor Krajnow, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego.
"Będą zaskakiwać kierowców"
Kierowcy do tego pomysłu nie są przekonani. W ich ocenie jest to niebezpieczne i może powodować wypadki.
Policja popiera wątpliwości zmotoryzowanych. Marek Konkolewski obawia się, że po wprowadzeniu nowych zasad kierujący na dwóch kółkach zaskakiwać będą kierowców. - Jest to przedsięwzięcie dość ryzykowne, dlatego, że rowerzyści to niechronieni uczestnicy ruchu drogowego – mówi Konkolewski. Zastanawia się też, kto będzie ponosił winę w konfrontacji kierowca - rowerzysta poruszający się w kontra ruchu.
Bezpiecznie czy niebezpieczne? Zdania są podzielone. Dla urzędników rachunek jest prosty. Wydając kilkaset złotych, tyle kosztuje oznakowanie ulic, momentalnie można pochwalić się wieloma nowymi trasami dla rowerów.
Łukasz Wieczorek, "Polska i Świat" TVN24