Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych domaga się od Polski oficjalnych przeprosin - podała agencja Reutera. Wcześniej w związku z atakiem tłumu na ambasadę Rosji w Warszawie podczas "Marszu Niepodległości" rosyjskie MSZ wezwało na wyjaśnienia ambasadora Polski w Moskwie.
"Rosja żąda przeprosin od Polski po tym, jak tłum demonstrantów obrzucił petardami rosyjską ambasadę w Warszawie - MSZ Rosji" - taką pilną depeszę nadała agencja Reuters.
Kilka godzin wcześniej o wezwaniu na wyjaśnienia polskiego ambasadora Wojciecha Zajączkowskiego poinformowało rosyjskie MSZ na swojej stronie internetowej. Szczegóły wizyty nie są na razie znane.
Zajączkowski spędził w gmachu MSZ Rosji na placu Smoleńskim 20 minut (spotkanie rozpoczęło się w południe). Wychodząc nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy.Równolegle polskie MSZ wydało oświadczenie, w którym wyraża "ubolewanie" w związku z poniedziałkowymi zajściami pod ambasadą Rosji w Warszawie.
"Nasi obrońcy praw człowieka milczą"
Wydarzenia z 11 listopada oddzielnie skomentował przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej Aleksiej Puszkow. - Wydarzenia w Warszawie dowodzą, że nacjonalizm w niektórych krajach Unii Europejskiej jest o wiele silniejszy niż w Rosji. UE powinna zająć się swoimi członkami, a nie pouczać nas - napisał rosyjski deputowany na swoim koncie na Twitterze.
Niedyplomatyczny incydent
W poniedziałek po południu ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości zorganizowany przez środowiska narodowe. Gdy przechodził ulicą Spacerową, na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej, w ogniu stanęła budka policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady, podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok.
Władze Moskwy w nocy z poniedziałku na wtorek wzmocniły ochronę ambasady RP. Przed polską misją dyplomatyczną pojawiły się dodatkowe siły policyjne. Teren wokół placówki jest patrolowany przez policjantów uzbrojonych w broń automatyczną. Przed gmachem stoi kilka pojazdów policyjnych.Moskiewskie władze nie podały, jakie są przyczyny tych kroków. Według radia Echo Moskwy stołeczne władze najwyraźniej obawiają się, że ktoś może chcieć zemścić się za poniedziałkowy atak na rosyjską ambasadę w Warszawie.
Zgodnie z konwencją wiedeńską z 1961 roku państwa goszczące obce ambasady powinny im zagwarantować bezpieczeństwo. Ataki na placówki dyplomatyczne są zabronione.
mk//gak / PAP