2,5 mln złotych miała wynieść łapówka wręczona "prezydentowi lub wiceprezydentowi" Warszawy przy reprywatyzacji południowopraskich ogródków działkowych. Prokuratura podkreśla, że śledztwo prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko".
O sprawie jako pierwsza pisała "Rzeczpospolita". 19 stycznia wszczęte zostało śledztwo, które dotyczyło "przyjęcia korzyści majątkowej znacznej wartości przez funkcjonariuszy publicznych z urzędu miasta stołecznego Warszawy i udzielenia korzyści majątkowych również znacznej wartości".
Organy ścigania poinformować miał radny Jan Śpiewak. Miał się przy tym powołać na informacje znalezione w internecie.
Wstrzymali prace nad planem?
Z kolei w środę Miasto Jest Nasze napisało na Facebooku, że chodzić miało o 2,5 mln złotych. Z zawiadomienia, które stowarzyszenie dostało z prokuratury, wynika że łapówkę przyjąć miał "prezydent m. st. Warszawy lub jego zastępca".
Do korupcji miało dojść w 2008 roku, a zaniechanie urzędników Hanny Gronkiewicz-Waltz miało polegać na tym, iż wstrzymali się oni od złożenia w Radzie Warszawy projektu uchwały o przystąpieniu do sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu ogrodów działkowych w rejonie ul. Kinowej, al. Stanów Zjednoczonych oraz al. Waszyngtona w Warszawie.
Jak powiedział w środę rzecznik prokuratury okręgowej Warszawa Praga, śledztwo jest prowadzone "w sprawie", a nie "przeciwko".
Jan Śpiewak o postępowaniu
Śpiewak: jako radny mam obowiązki
Z kolei w rozmowie z PAP Śpiewak podkreślił, że zawiadomienie złożył na podstawie kilku przesłanek: - Pierwsza sprawa to fakt, że nie ma planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Przez 10 lat Hanna Gronkiewicz-Waltz - mimo licznych apeli mieszkańców, radnych, ekspertów - nie uchwaliła, nie chciała uchwalić planu zagospodarowania przestrzennego, który by przeciął możliwość spekulowania tymi gruntami. To obecnie są działki, tereny zielone i takimi terenami zielonymi powinny pozostać - powiedział.
- Druga sprawa, to kwestia skargi (na decyzję uchylającą zwrot terenów na Saskiej Kępie - PAP), którą złożyła pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Występowała niejako w imieniu osób, które chciały przejąć tę nieruchomość - ocenił.
I doda: - Trzecia sprawa: w lipcu przeczytałem wpis na blogu, który prowadzi były pracownik tej spółki deweloperskiej, która miała być beneficjentem tego zwrotu i zawiadomiłem CBA, ponieważ ta sytuacja sprawiała wrażenie takiej, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa przy załatwianiu tej sprawy ze strony ratusza - dodał.
Pytany o kwotę 2,5 mln zł korzyści majątkowej, którą miała przyjąć prezydent lub wiceprezydent Warszawy odpowiedział, że jest to kwota, którą podał autor bloga, na którym opublikowano doniesienia o nieprawidłowościach - Robert Prystrom. Jak podkreślił Śpiewak, sam nie wie, czy kwota ta jest wiarygodna oraz czy wiarygodny jest sam Prystrom, dlatego złożył zawiadomienie do prokuratury. - Nie jestem w stanie ocenić wiarygodności tego człowieka. Wiem, że istnieje, wiem, że pracował dla tej spółki i to tyle. Jako radny miałem obowiązek - jako że wiele rzeczy wskazywało, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa - i złożyłem takie zawiadomienie - powiedział.
Gronkiewicz-Waltz odpowiada
W środę po południu do sprawy odniosła się na prezydent stolicy:
"Decyzję o zwrocie "ogródków Waszyngtona" reaktywowanej spółce podjęto z up. Lecha Kaczyńskiego. Przez ostatnie 10 lat trwało postępowanie sądowe odzyskanie tych gruntów i jednocześnie niepłacenie odszkodowania. Doszło do tego w XI 2016 r. Zarzuty Śpiewaka wyglądają na chęć przykrycia kompromitacji PiS w stolicy" - napisała na Twitterze.
Decyzję o zwrocie "ogródków Waszyngtona" reaktywowanej spółce podjęto z up. Lecha Kaczyńskiego. Przez ostatnie 10 lat trwało 1/3— Hanna Gronkiewicz (@hannagw) 8 lutego 2017
3/3 Zarzuty Śpiewaka wyglądają na chęć przykrycia ostatniej kompromitacji @pisorgpl w stolicy.— Hanna Gronkiewicz (@hannagw) 8 lutego 2017
Hektary warte miliony
W całe sprawie chodzi o 32 hektary ogródków położonych naprzeciw Parku Skaryszewskiego. Teren może być wart nawet 142 mln zł, czyli niewiele mniej niż słynna działka na placu Defilad, którą rozpętała aferę reprywatyzacyjną w ubiegłym roku.
Ogródki zwrócili w 2003 roku urzędnicy ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. Decyzję podpisał były szef Biura Nieruchomości Marek Kolarski. Zrobił to bez wiedzy swojego przełożonego, za co później został zwolniony.
Kaczyński próbował wycofać się ze zwrotu, lecz sąd uznał, że unieważnienie wydanej decyzji jest już niemożliwe.
Reaktywacja spółki
Przed wojną właścicielem terenu była belgijska spółka Nowe Dzielnice. W czasie wojny i zaraz po niej przestała prowadzić działalność, a ogromny teren przeszedł w ręce miasta. Pod koniec lat 90. spółkę jednak reaktywowano na podstawie akcji kolekcjonerskich. Powołano nowy zarząd, spółkę wpisano do rejestru, a następcy prawni dawnego właściciela wystąpiła o zwrot ziemi.
W 2000 roku Nowe Dzielnice sprzedały roszczenia do gruntu spółce Projekt S (dziś Projekt Saska). Trzy lata później ratusz oddał działkę, mimo wątpliwości co do legalności reaktywacji Nowych Dzielnic i samej transakcji z Projektem S.
Postępowania przed sądem i prokuraturą toczyły się latami. Ratusz chciał odzyskać grunt, spółka – zatrzymać przy sobie. Górą byli raz jedni, raz drudzy.
Korzystny finał
"Rzeczpospolita" porównała ten przypadek do słynnej Chmielnej 70 (gdzie przedwojennemu właścicielowi przyznano odszkodowanie na mocy umowy międzynarodowej, tak i tu - śledczy dotarli do dokumentów, z których wynikało, że belgijskiej spółce również odszkodowanie przyznano już w latach 60.
Finał całej sprawy nastąpił dopiero pod koniec ubiegłego roku. Dzięki staraniom prokuratury Sąd Okręgowy uznał, że umowa, na mocy której prywatna spółka przejęła prawa do ogródków działkowych przy al. Waszyngtona jest nieważna. Wyrok się uprawomocnił, a ogródki działkowe pozostały własnością publiczną, o czym informował wiceprezydent Witold Pahl.
Zobacz materiał o zwrocie działki na pl. Defilad:
Materiał programu "Fakty"
PAP/kw/b/pm/r
Źródło zdjęcia głównego: Google Earth