W środę Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nieprawomocny wyrok w pierwszym z wątków wielkiego śledztwa korupcyjnego Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. Dotyczy ono przyjmowania i wręczania łapówek, płatnej protekcji i poświadczania nieprawdy w dokumentacji medycznej. Na jej podstawie sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzaniu w aresztach osób podejrzanych o popełnienie przestępstw, w tym gangsterów z grup wołomińskiej i pruszkowskiej.
69 zarzutów, 28 oskarżonych
Akt oskarżenia w tym wątku trafił do sądu w 2012 r. 28 oskarżonym postawiono w nim łącznie 69 zarzutów z lat 2002-2007 - groziło za to do 10 lat więzienia. Część podsądnych dobrowolnie poddało się już wcześniej karze więzienia w zawieszeniu; były też zakazy wykonywania zawodu.
W środę SO uznał winę wszystkich pozostałych 18 oskarżonych. Tylko sprawy trojga lekarzy uznał za "wypadki mniejszej wagi" - sprawy dwojga warunkowo umorzył, przy stwierdzeniu winy, ale z nakazem grzywien lub świadczeń pieniężnych; trzeciego ukarał 30 tys. zł grzywny. Najwyższą karę SO orzekł wobec prokuratora Krzysztofa W. (zawieszonego w obowiązkach) - 7 lat więzienia; adwokata Andrzeja P. - 6 lat oraz radiologa Andrzeja P. - 4 lat. Skazanych ukarano także wielotysięcznymi grzywnami oraz zakazami wykonywania zawodów (najwyższe dostali prok. W. i mec. P - na 10 lat). Sąd orzekał też przepadek przyjmowanych korzyści majątkowych.
Kluczowe zeznania świadka koronnego
Zarzuty opierają się głównie na zeznaniach świadka koronnego Konrada T., skruszonego przestępcy, który obracał się kilka lat w stołecznym światku prawniczym i za pieniądze załatwiał fikcyjne zwolnienia lekarskie. Dostałby za to 140 zarzutów - status świadka koronnego gwarantuje mu bezkarność w zamian za obciążające zeznania. Wiarygodność T. kwestionuje obrona, według której jako agent CBŚ dopuszczał się on niedozwolonej prowokacji. - Nie może się ostać linia obrony, że T. jest autorem fałszywych oskarżeń - mówił prok. Daniel Lerman, przyznając że to "załatwiacz za pieniądze".
- Do Konrada T. pasuje określenie "oszust" - mówił sędzia SO Andrzej Krasnodębski w uzasadnieniu wyroku. Dodał, że oszukiwał on wszystkich: swych "klientów", swych współpracowników, adwokatów i lekarzy, od których uzyskiwał "lewe" zwolnienia. - Oszukiwał nawet oficerów CBŚ, przekazując im tylko te informacje, które były dla niego korzystne - oświadczył sędzia.
Zarazem sędzia zaznaczył, że słowa T. "nie są gołosłowne" i mają potwierdzenie w materiale dowodowym, w tym np. wyjaśnieniach dr. Krzysztofa J. - b. ordynatora "STOCER" w Konstancinie-Jeziornie (poddał się dobrowolnie karze). Według sądu osoby współpracujące z T. potwierdzały jego zeznania. Sędzia Krasnodębski ocenił, że gdyby T. nie był świadkiem koronnym, tylko np. współoskarżonym, jego słowa "podlegałyby takiej samej ocenie". Dodał, że sąd nie badał zasadności przyznania T. statusu świadka koronnego przez sąd w Łodzi. Sędzia podkreślił, że jeden lekarz i jeden adwokat potrafili odmówić udziału w procederze Konrada T.
Kara więzienia dla prokuratora
Prok. W. usłyszał karę 7 lat więzienia, 50 tys. zł grzywny oraz przepadku korzyści. Przyjął on od T. ok. 66 tys. zł łapówek za pomoc w utrudnianiu śledztw wobec przestępców oraz volkswagena, którego dostał w użyczenie od T., a potem go kupił po preferencyjnej cenie. Sąd orzekł także przepadek auta; według sędziego, W. wręcz afiszował się tym samochodem. Sąd uznał, że W. przyjmował od T. korzyści w zamian za informacje o prowadzonych postępowaniach prokuratorskich. Sędzia podkreślił, że znajomość z W. była dla T. "bardzo korzystna by zarabiać". W. spędził wcześniej półtora roku w areszcie.
SO uznał mec. P. za winnego przekazywania łapówek, powoływania się na wpływy i utrudniania w ten sposób postępowań wykonawczych wobec przestępców. Oprócz 6 lat więzienia został on skazany na grzywnę 15 tys. zł. Na poczet kary zaliczono mu pobyt w areszcie przez pół roku w 2009 r.
Mec. Luiza T. otrzymała karę 2 lat więzienia w zawieszeniu, 40 tys. zł grzywny. Sąd uznał, że doradzała "klientom" T., jak "skutecznie uniknąć" postępowań karnych.
Skazana trojka lekarzy
Radiolog Andrzej P. ze stołecznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii usłyszał wyrok 4 lat więzienia i kilkunastotysięczną grzywnę za to, że za łapówki po 500 zł wystawiał przestępcom fałszywe opisy po badaniach rezonansem magnetycznym.
Lekarka Maria Ż.-L, która wystawiała lewe zwolnienia dostała 1,5 roku w zawieszeniu i 30 tys. zł grzywny. SO uznał, że "nie działała w celu korzyści osobistej". Przez 5 lat nie będzie mogła być lekarzem sądowym. Prokurator zarzucił jej, że "wystawiała to, czego chciał T., choć pacjent się nie pojawiał". Wniósł o uznanie jej winy tylko za "poświadczenie nieprawdy", bo nie żądała od T. pieniędzy.
Lekarka Jolanta B.-Ch. dostała 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 10 tys. zł grzywny za rady dla przestępcy, jak ma symulować chorobę kręgosłupa aby uniknąć kary. Psychiatrę Tomasza K. skazano na 1,5 roku w zawieszeniu i 20 tys. zł grzywny, bo za tysiąc zł doradził przestępcy, jak symulować chorobę psychiczną, a potem wystawił mu fałszywą opinię.
Jednym z umorzonych wypadków "mniejszej wagi" była sprawa dr. Pawła B. b. ordynatora ze "STOCER", który przyjął pieniądze za "czynności lecznicze" wobec przestępcy by umożliwić mu uchylanie się od odbycia kary. Dr B. ma oddać tysiąc zł oraz zapłacić 15 tys. zł świadczenia pieniężnego na cel społeczny.
Zapowiedzieli apelację
Adwokaci zapowiadają apelację, bo nadal kwestionują wiarygodność T. Prokurator jest zadowolony, bo SO podzielił jego ustalenia i niemal wszystkie wnioski co do kar.
W mowie końcowej prok. Lerman oświadczył, że w całej sprawie "krzywdę poniósł najistotniejszy punkt wymiaru sprawiedliwości, o którym mówi się przy ocenach jego skuteczności: by sąd mógł skutecznie wykonać orzeczoną karę". Według prokuratora działania te wpłynęły na ogólną ocenę, że w wymiarze sprawiedliwości "wszystko można załatwić".
- Wystarczył jeden T. i osoby, które się skusiły na współpracę z nim, by psuć opinię o środowisku prawniczym i lekarskim" - dodał.
Adwokaci zwracali uwagę, że obrońca nie jest w stanie weryfikować rzetelności dokumentacji medycznej otrzymywanej od klienta i dołączanej do wniosku np. o odroczenie wykonania kary. Prokurator replikował, że taki zarzut stawiano adwokatowi tylko wtedy, gdy było uzasadnione podejrzenie, że miał świadomość fałszerstwa dokumentacji.
Obrońcy podkreślali również, że lekarz ma swobodę w wydawaniu np. rekomendacji do operacji, co zawsze jest ocenne i nie podlega weryfikacji w kategorii prawda-fałsz. - Zero-jedynkowe rozwiązania w medycynie nie zawsze są możliwe, ale inaczej jest, gdy przekłamuje się okoliczności mające wpływ na możność odbywania kary więzienia - odpierał ten zarzut prok. Lerman.
Kilkuletnie śledztwo
W trwającym od 2007 r. łódzkim śledztwie zarzuty usłyszało dotychczas blisko 70 osób; wobec części do sądów trafiły oddzielne akty oskarżenia. Przed warszawskim SO toczy się np. proces 12 osób w innym wątku sprawy - czworga lekarzy, dwojga adwokatów oraz producenta filmowego Lwa Rywina i jego syna. Chodzi m.in. o organizowanie fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały pomóc producentowi w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Rywin mówił, że "nigdy nie zapłacił lekarzowi, aby sporządził dokumentację niezgodną z prawdą", a Konrada T. "wyrzucił za drzwi".
Rywina i 11 innych osób łódzka prokuratura oskarżyła w grudniu 2010 r. łącznie o 40 zarzutów dotyczących czynów z lat 2004-2006, w tym: płatnej protekcji, poświadczenia nieprawdy i przyjmowania lub wręczania korzyści majątkowych. Kwoty łapówek miały sięgać od kilkudziesięciu tys. zł do ponad 200 tys. zł.
PAP/b
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24