Policyjna interwencja mogła zakończyć się zatrzymaniem, a nie ucieczką mężczyzny, który odjeżdżając z piskiem opon rozbił kilka aut. Reporter tvnwarszawa.pl widział film, z którego wynika, że gdyby funkcjonariusz od razu wsiadł do radiowozu, nie powinien mieć problemów z dogonieniem uciekiniera.
O policyjnym pościgu na Grójeckiej pisaliśmy w połowie stycznia. Jak relacjonowała wtedy policja, funkcjonariusze zwrócili uwagę na dwóch mężczyzn w zaparkowanym mitsubishi. Gdy podeszli do auta, kierowca gwałtownie ruszył i zaczął uciekać. W trakcie ucieczki uszkodził kilka aut, w tym swoje, które porzucił kilkaset metrów dalej, przed placem Zawiszy.
Nie ruszył w pościg
Reporterzy portalu tvnwarszawa.pl obejrzeli film, na którym widać fragment policyjnej interwencji.
Funkcjonariusze byli w cywilu - kierowca ubrany w ciemne spodnie i granatową puchówkę, pasażer, tzw. prawy, miał na sobie jasne dżinsy i ciemną kurtkę z kapturem podszytym kożuszkiem.
Podjechali nieoznakowanym radiowozem. Kierowca zatrzymał auto na jezdni na wysokości numeru 17 na Grójeckiej. Jego kolega z patrolu - "prawy" - podszedł do mitsubishi. Osoby siedzące w tym aucie były celem interwencji. Samochód był ustawiony skośnie do jezdni. Policyjna kia lekko blokowała mu drogę. Ale nie na tyle, by mitsubishi nie mogło odjechać. Gdy policjant ("prawy") zapukał w szybę, kierowca mitsubishi wcisnął gaz do dechy i ruszył do tyłu z impetem przesuwając radiowóz i uszkadzając przy okazji inne auto.
Kierowca radiowozu zajęty był w tym czasie przytwierdzaniem do dachu "koguta", czyli błyskającej niebieskiej lampy.
Mitsubishi "przepycha" radiowóz
Ale to nie koniec. Na nagraniu widać, jak srebrne mitsubishi odjeżdża. Policjant ("prawy") biegnie za nim. Zatrzymuje się jednak po kilkunastu krokach. Jego kolega (kierowca radiowozu), zachowuje się tak, jakby wahał się, co zrobić. Najpierw obserwuje, jak mitsubishi "przepycha" radiowóz. Odchyla połę kurtki, kładzie dłoń na kaburze z bronią. Potem uskakuje, by uniknąć potrącenia przez uciekiniera. Następnie otwiera drzwi kii, jakby chciał wsiąść za kierownicę, prawą nogą jest już w aucie. Cały czas patrzy w stronę placu Zawiszy. Jednak rezygnuje. Zatrzaskuje drzwi i odwraca się w przeciwną stronę.
Nagle coś przyciąga jego uwagę. Znów patrzy w stronę placu Zawiszy. Podbiega do drzwi radiowozu, otwiera je i... znów rezygnuje. Wyciąga telefon i gdzieś dzwoni.
W tym momencie jego kolega puszcza się biegiem w stronę placu Zawiszy.
Policja odmawia komentarza
Okazało się, że mitsubishi nie przejechało nawet 300 metrów. W aucie urwało się prawe przednie koło. Ten, kto uciekał samochodem, musiał kontynuować ucieczkę pieszo. Być może gdyby policjanci ruszyli za nim od razu w pościg, zostałby zatrzymany.
O ocenę jego zachowania poprosiliśmy rzeczniczkę policji na Ochocie. Opisaliśmy to, co widzieliśmy na filmie. Zapytaliśmy wprost: "dlaczego policjant, kierujący cywilnym radiowozem o numerze rejestracyjnym WL... (pełny numer do wiadomości redakcji), nie podjął pościgu ulicą Grójecką za srebrnym mitsubishi?". Zastanawialiśmy się, czy sytuacja na miejscu (czyli na Grójeckiej 17) wymagała jego obecności? Być może uszkodzony radiowóz nie nadawał się do dalszej jazdy?
Policja udzieliła nam informacji, ale nie odpowiedziała na kluczowe pytanie.
Poniżej odpowiedź, którą dostaliśmy:
"Mogę jedynie potwierdzić, iż w przedmiotowej sprawie policjanci podejmowali interwencję. Jednocześnie informuję, że w związku z przedmiotową sprawą policjanci zabezpieczyli kilka zapisów nagrań z kamer monitoringów, wobec powyższego nie jestem w stanie szerzej odnieść się do Pana pytania, dopóki nie będę miała możliwości zapoznania się z nagraniem, które Pan posiada i zweryfikowania przedstawionej na nim sytuacji" - stwierdziła Edyta Wisowska, oficer prasowa ochockiej policji.
Od ucieczki mężczyzny z mitsubishi minęło 17 dni. Policja wciąż go szuka.
Mateusz Dolak
Piotr Machajski