- Byliśmy na miejscu od początku protestu, a zareagowaliśmy, dopiero gdy poprosili nas o to przedstawiciele PKW - powiedział Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, komentując czwartkową okupację siedziby komisji przez działaczy prawicowych. Dwa pierwsze wnioski o ukaranie trafiły już do sądu.
- O interwencję zostaliśmy poproszeni po godzinie 23. Kilka minut zajęło nam wyprowadzenie i zatrzymanie osób, które nie chciały zastosować się do wezwań opuszczenia budynku - powiedział Mrozek i dodał: - Na miejscu wydarzeń byliśmy już od samego początku protestu, gdy na zewnątrz zaczęli zbierać się ludzie.
Mrozek podkreślił, że przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej nie prosili wcześniej o interwencję.
- Radziliśmy osobom odpowiedzialnym, że policjanci mogą być potrzebni w środku. Dostaliśmy informację, że ludzie będący w środku budynku to zaproszeni goście PKW, dlatego zostaliśmy na zewnątrz, zabezpieczając teren - mówił Mrozek.
Poinformował również, że przedstawiciele PKW nie zamykali drzwi wejściowych do budynku. - Miało to umożliwić swobodny dostęp dziennikarzom - dodał rzecznik KSP.
Zatrzymani czekają na decyzję. Są zarzuty dla dziennikarzy
W przypadku wszystkich 12 osób zatrzymanych podczas zajść w PKW policja chce zastosować tryb przyspieszony.Policja ma na to 48 godzin. Wśród zatrzymanych jest fotoreporter PAP oraz dziennikarz telewizji Republika.
- Wnioski będą skierowane do sądu po uzupełnieniu całego materiału dowodowego. To są nagranie wideo, przesłuchania świadków, przesłuchania zatrzymanych, a materiał musi być taki, żeby sąd nie miał wątpliwości, wydając oświadczenie – powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek.
Późnym popołudniem, jak dowiedział się portal tvn24.pl, policja przekazała do sądu pierwsze wnioski.
- Skierowaliśmy pierwsze dwa wnioski do sądu wobec dwóch zatrzymanych osób - powiedział portalowi tvn24.pl Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Dodał, że kolejne wnioski trafią do sądu jutro, najpóźniej do południa.
Jak poinformował mec. Krzysztof Nowiński, jedną z osób, której postawiono zarzuty, jest fotoreporter Tomasz Gzell. Drugi z wniosków dotyczy dziennikarza Republiki TV, Jana Pawlickiego.
Dziennikarze w piątek wieczorem stanęli przed sądem. Rozprawa została odroczona do 26 listopada.
Naruszenie miru domowego
Administrator budynku złożył zawiadomienie o naruszeniu miru domowego.
Przestępstwo naruszenia miru domowego definiuje art. 193 Kodeksu karnego. Stanowi on, że kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu lub wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do roku.Według piśmiennictwa prawniczego, wdarcie się do danego obiektu to wejście przy użyciu przemocy, np. przez odepchnięcie siłą gospodarza lub wyłamanie drzwi. Przyjmuje się, że "nieopuszczanie obiektu" następuje m.in. wtedy, gdy sprawca znalazł się w danym miejscu legalnie, ale potem stał się osobą niepożądaną, i mimo żądania uprawnionej osoby nie opuścił go.Sprawę o takie przestępstwo prowadzi sama policja, a nie prokuratura.
- Będziemy stawiać zarzuty z art. 193 Kodeksu karnego, korzystając z trybu przyspieszonego - potwierdził Mrozek.
Wejście tylko dla akredytowanych
Obecnie wejścia do siedziby PKW pilnuje policja. Wprowadzono akredytacje dla przedstawicieli prasy, którzy chcą obsługiwać prace komisji.
Dotychczas, aby wejść do budynku Kancelarii Prezydenta przy ul. Wiejskiej, gdzie mieści się Krajowe Biuro Wyborcze, wystarczała legitymacja prasowa.
Reporter TVN24 o zatrzymanych dziennikarzach i możliwych zarzutach
PAP/jb//lulu