Referendum będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu. W wyborach prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 tys. 430 osób. Koszty przeprowadzenia referendum pokryje miasto. Wynik referendum będzie rozstrzygający, jeżeli za jednym z rozwiązań w sprawie poddanej pod referendum oddano więcej niż połowę ważnych głosów. Jeśli większość opowiedziałaby się za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz, jej mandat wygasłby wraz z ogłoszeniem wyniku referendum w dzienniku urzędowym województwa. Byłoby to jednoznaczne także z odwołaniem jej zastępców. Zgodnie z prawem każdy mieszkaniec uprawniony do wzięcia udziału w referendum w ciągu 7 dni od publikacji wyników może wnieść protest, jeżeli uzna, że dopuszczono się naruszenia przepisów, a naruszenie to mogło wywrzeć istotny wpływ na wynik. Sąd okręgowy rozpatruje protest w ciągu 14 dni od dnia jego zgłoszenia.
"Komisarze" już byli w Warszawie
Gdyby ostatecznie Gronkiewicz-Waltz została odwołana, osobę pełniącą funkcję prezydenta miasta (tzw. komisarza) "niezwłocznie" wyznaczyłby premier. Swoją funkcję pełniłaby ona do czasu wyboru nowego prezydenta. W takich sytuacjach premier zarządza też przedterminowe wybory. Jednak zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym wyborów takich nie przeprowadza się, jeżeli ich data miałaby przypaść w okresie sześciu miesięcy przed zakończeniem kadencji prezydenta. Gdyby przypadła ona w okresie krótszym niż 12 miesięcy przed zakończeniem kadencji, decyzję o nieprzeprowadzaniu wyborów może podjąć rada miasta (PO ma w niej większość). Wówczas tzw. komisarz sprawuje władzę w mieście do końca kadencji samorządu. Obecna kadencja samorządu kończy się 21 listopada 2014 r., więc jest raczej pewne, że termin wyborów przypadłby w okresie krótszym niż 12 miesięcy przed końcem kadencji, m.in. ze względu na terminy rozpatrywania skarg na wygaszenie mandatu prezydenta (w przypadku wniesienia protestu przeciwko ważności referendum do czasu rozstrzygnięcia sprawy nie zarządza się wyborów przedterminowych).Wybory przedterminowe zarządza premier w drodze rozporządzenia. Rozporządzenie to musi być ogłoszone w Dzienniku Ustaw przynajmniej na 80 dni przed dniem wyborów. Nie ma więc szansy, by wybory odbyły się przed 21 listopada tego roku. Warszawa bywała już zarządzana przez "komisarza". W lipcu 1934 r. minister spraw wewnętrznych, zgodnie z wcześniejszym zarządzeniem Rady Ministrów, powołał Stefana Starzyńskiego na urząd Tymczasowego Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy. "Komisarze" byli w stolicy powoływani także po 1989 r. W maju 2000 r. ówczesny wojewoda mazowiecki Antoni Pietkiewicz zwrócił się do MSWiA o powołanie zarządu komisarycznego w warszawskiej gminie Centrum (wówczas Warszawa nie stanowiła jednolitego organizmu, a podzielona była na odrębne gminy; gmina Centrum obejmowała siedem centralnych, obecnych dzielnic).
"Komisarz" po Lechu Kaczyńskim
Radni mieli wówczas wybrać (zgodnie z ówczesną nowelizacją ustawy warszawskiej) nowy zarząd gminy. Głosami SLD i UW na burmistrza wybrano Jana Wieteskę z SLD. Wojewoda unieważnił jednak ten wybór, uznając, że burmistrza wybrano na nielegalnie zwołanej sesji. W tej sytuacji premier Jerzy Buzek powołał zarząd komisaryczny. Zarządcą został mec. Andrzej Herman, likwidator majątku po byłej PZPR. Punktem wyjścia do zatargu była zmiana politycznego układu sił w radzie miasta. Rządzącą koalicję AWS-UW zastąpiła koalicja SLD-UW. Radni z SLD i UW postanowili odwołać przewodniczącego i wiceprzewodniczącego rady, wywodzących się z AWS. Pod nieobecność chorego przewodniczącego obrady prowadził wiceprzewodniczący z AWS. Przed głosowaniem wniosku o odwołanie przedstawicieli AWS z prezydium przerwał on obrady. Radni SLD i UW postanowili jednak kontynuować sesję. Na kolejnych posiedzeniach podjęli m.in. decyzję o wyborze Wieteski. Wojewoda zakwestionował wszystkie decyzje podejmowane przez radę, a radni odwołali się od jego rozstrzygnięć do NSA. Okres dwuwładzy, w trakcie którego - na polecenie Hermana - doszło m.in. do nocnej wymiany ochrony w urzędzie gminy, zakończyło rozstrzygnięcie sprawy przez Naczelny Sąd Administracyjny, który na początku czerwca 2000 r. stwierdził, że decyzja premiera o wprowadzeniu zarządu komisarycznego będzie wykonalna dopiero wtedy, gdy się uprawomocni. Herman podał się do dymisji i przekazał władzę zarządowi gminy. W lipcu NSA uznał z kolei, że zarząd gminy Centrum został wybrany niezgodnie z prawem i dlatego, na podstawie nowelizacji ustawy warszawskiej, rada gminy Centrum nie istnieje. Zarządzono nowe wybory.
"Komisarz" Marcinkiewicz
Kolejny raz Warszawą zarządzał "komisarz" po tym, gdy ówczesny prezydent miasta Lech Kaczyński (PiS) został w październiku 2005 r. wybrany prezydentem kraju. Kaczyński złożył rezygnację z urzędu prezydenta miasta 22 grudnia 2005 r. Rada Warszawy miała przyjąć uchwałę o wygaśnięciu jego mandatu (miała na to 30 dni) na nadzwyczajnej sesji 28 grudnia 2005 r. Tak się jednak nie stało - sesja została zamknięta, bo nie było kworum (nie stawiła się większość radnych PiS). Według ówczesnych przepisów, jeżeli do końca kadencji pozostało mniej niż 6 miesięcy, nie organizowało się przedterminowych wyborów i do końca kadencji rządzić miała osoba wyznaczona przez premiera. Kadencja Kaczyńskiego w Warszawie upływała jednak w październiku 2006 r., więc po jego rezygnacji powinny być zorganizowane przedterminowe wybory.PiS przedterminowych wyborów nie chciał i jeszcze w grudniu 2005 r. skierował do Sejmu projekt noweli ustawy o samorządzie gminnym oraz ordynacji wyborczej. Przedłużał on z 6 do 12 miesięcy termin, w którym mogą nie być organizowane przedterminowe wybory, co w konsekwencji oznaczało, że tzw. komisarz będzie mógł rządzić stolica do końca trwającej kadencji samorządu. PiS chciał zdążyć z wprowadzeniem nowelizacji przed przyjęciem przez radę Warszawy uchwały stwierdzającej wygaśnięcie mandatu Kaczyńskiego jako prezydenta miasta. Bez takiej uchwały wojewoda nie mógł rozpisać przedterminowych wyborów. 19 stycznia 2006 r. rada miasta (głosami PiS i Klubu Samorządowego) przerwała obrady do 9 lutego i tym samym nie zdążyła w ustawowym terminie przyjąć uchwały o rezygnacji Kaczyńskiego (miała na to czas do 21 stycznia). Sejm w nocy z 26 na 27 stycznia 2006 r. przyjął poprawki Senatu do przygotowanej przez PiS noweli ustawy o samorządzie gminnym, które przesądziły, że nie będzie przedterminowych wyborów prezydenta w Warszawie. Lech Kaczyński - jako prezydent kraju - podpisał nowelę 30 stycznia.Zmieniona ustawa dała też radzie miasta prawo decydowania o przedterminowych wyborach. Zdominowana przez PiS rada 8 lutego przyjęła uchwałę stwierdzającą wygaśnięcie mandatu prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego, a dzień później - o nieprzeprowadzaniu w stolicy przedterminowych wyborów prezydenta miasta. Także w lutym 2006 r. ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz wyznaczył na pełniącego funkcję prezydenta miasta Mirosława Kochalskiego, który wcześniej zarządzał Warszawą jako sekretarz miasta. Kolejnym "komisarzem" stolicy został w lipcu 2006 r. Kazimierz Marcinkiewicz; wyznaczył go na to stanowisko kolejny premier - Jarosław Kaczyński, który zaznaczał, że objęcie przez Marcinkiewicza tej funkcji otwiera drogę do jego zwycięstwa w jesiennych wyborach w stolicy. - Jestem pewien, że (Kazimierz Marcinkiewicz) - niezależnie od tego, co będzie robił w późniejszych latach, bo na pewno jeszcze nie jedną funkcję w życiu publicznym będzie pełnił - zapisze się złotymi zgłoskami w dziejach Warszawy - mówił wówczas Kaczyński. Marcinkiewicz wyborów jednak nie wygrał - choć w pierwszej turze otrzymał najwięcej głosów (38,67 proc.), w drugiej pokonała go Hanna Gronkiewicz-Waltz, zdobywając w listopadzie 2006 r. poparcie 53,18 proc. wyborców (Marcinkiewicz - 46,82 proc.).
REFERENDUM W WARSZAWIE BEDZIE 13 PAŹDZIERNIKA
Referendum w stolicy
PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak /tvnwarszawa.pl