Incydent na placu Trzech Krzyży, podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Antyfaszyści twierdzą, że uczestnik demonstracji narodowców ukradł tęczową flagę. Jednak nikt nie został zatrzymany w tej sprawie. Na komendę przewieziono za to dwie osoby blokujące marsz środowisk narodowych.
Wszystko rozegrało się na schodach kościoła na placu Trzech Krzyży. - Staliśmy z tęczową flagą, skandowaliśmy antyfaszystowskie hasła. W pewnym momencie zamaskowani narodowcy wbiegli tam, zabrali nam flagę i zaczęli nas spychać ze schodów krzycząc "nie przy kościele" - opisywali w rozmowie z reporterką TVN24 uczestnicy zgromadzenia antyfaszystów. Policja podjęła czynności na miejscu wobec osoby, która zabrała flagę, ale nie zatrzymała jej.
Funkcjonariusze przewieźli za to na komendę dwie osoby blokujące marsz ONR, o czym pisaliśmy już na tvnwarszawa.pl. Ponadto wylegitymowali 78 osób i skierowali o 34 wnioski o ukaranie do sądu.
- Antyfaszyści zarzucają policji, że zostali niesprawiedliwie potraktowani - mówiła reporterka TVN24 Natalia Skawińska.
Tu przestępstwo, tam wykroczenie
Policja przypomina, że dwie wspomniane osoby zostały zatrzymanie za naruszanie nietykalności cielesnej policjanta, co jest przestępstwem. - Natomiast kradzież flagi to jedynie wykroczenie, dlatego czynności z konkretnymi osobami zostały przeprowadzone na miejscu - powiedziała Skawińska, która wyjaśniała tę sprawę z rzecznikiem prasowym komendy stołecznej. Podkreśliła, że wobec osoby, która zabrała tęczową flagę antyfaszystom również skierowano wniosek do sądu o ukaranie. - Jeśli chodzi o nasze zadania, najważniejszym było odseparowanie osób reprezentujących różne poglądy. Tak, aby nie doszło do naruszeń prawa. Mówimy tu przede wszystkim o konfrontacji między dwoma grupami, bo wtedy niestety moglibyśmy mówić o uszczerbku na zdrowiu poszczególnych osób - mówił Sylwester Marczak, rzecznik KSP. I nadmienia, że jeśli ktoś z uczestniczących w czwartkowych zgromadzeniach czuje się pokrzywdzony, może zgłosić się na policję i złożyć zawiadomienie. Liczba wniosków kierowanych do sądu o ukaranie nie jest ostateczna.
"Współczuję policji"
Do działań policji i zachowań obu demonstrujących grup (narodowców i antyfaszystów) odniósł się na antenie TVN24 Maciej Karczyński, były rzecznik policji. Powiedział wprost, że "współczuje policji", bo wszelkie działania "są teraz politycznie wykorzystywane". - Policja musiała zapewnić bezpieczeństwo dwóm grupom. Zgodnie z prawem, one nie powinny się ścierać, stawać sobie na drodze, wszystko dla bezpieczeństwa - tłumaczył. Dość krytycznie wypowiadał się jednak o Obywatelach RP. - Co tam robili Obywatele RP? Jeśli byli tam legalnie, powinni się też legalnie zachowywać. Komuś bardzo zależało, żeby wymusić działania policji, bo to jest medialne i będzie pokazywane w telewizji - mówił. I podkreślał, że każda strona, bez względu na poglądy, powinna być ukarana jeśli łamie prawo.
Dwie demonstracje
W czwartek wieczorem na ulicach Warszawy odbyły się dwie manifestacje. Pierwsza - marsz pamięci ofiar Żołnierzy Wyklętych - rozpoczęła się około 17. Była organizowana przez Studencki Komitet Antyfaszystowski. Brali w niej udział m.in. Obywatele RP i działaczki Warszawskiego Strajku Kobiet. Uczestnicy zgromadzenia z Marszałkowskiej przeszli na Rakowiecką, przed siedzibę dawnego aresztu śledczego. Dotarli tam około godziny 19.
W tym momencie, właśnie na Rakowieckiej, rozpoczynało się zgromadzenie narodowców. Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych zorganizowało: Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, Obóz Narodowo-Radykalny Brygada Mazowiecka, Młodzież Wszechpolska. Obie grupy spotkały się na Rakowieckiej. Do kolejnych incydentów doszło na wspomnianym już placu Trzech Krzyży. Interweniowała policja.
Państwowe uroczystości
W czwartek już po raz ósmy obchodzony był Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W ciągu dnia m.in. na placu Piłsudskiego oraz w dawnym areszcie śledczym na Rakowieckiej odbywały się uroczystości z udziałem władz państwowych.
kw/pm