Michał Sas, przewodniczący rady, którego chce odwołać PiS, przyznaje, że działania tej partii są równoznaczne z zerwaniem koalicji. Nie ukrywa, że całą sytuacją jest bardzo zaskoczony.
- Prowadziliśmy właśnie rozmowy nad nowymi projektami. Proponowaliśmy między innymi przywrócenie zespołu do spraw reprywatyzacji, odwołanego jakiś czas temu jeszcze przez prezydenta Jarosława Jóźwiaka. Planowaliśmy też rozpoczęcie szerszych działań w zakresie ochrony zieleni i ładu przestrzennego - podkreśla w rozmowie z tvnwarszawa.pl Sas.
Wniosek o sesję nadzwyczajną
Tymczasem w środę to właśnie na jego ręce wpłynął wniosek radnych PiS o zwołanie sesji w trybie nadzwyczajnym i odwołanie na niej trzech wiceburmistrzów: Pawła Suligi, Anny Sobolewskiej i Marty Wenclewskiej, przewodniczącej komisji mieszkaniowej Ewy Czerwińską, przewodniczącego komisji zdrowia Andrzeja Kozickiego i wspomnianego już Michała Sasa, przewodniczącego rady.
Wszyscy są z Klubu Radnych Mieszkańców Śródmieścia (KRMŚ). Klub ten współrządzi dzielnicą z PiS od blisko półtora roku. Wcześniej przez około rok tworzył koalicję z Platformą Obywatelską. Warto też przypomnieć, że jego członkowie weszli do rady pod szyldem Miasto Jest Nasze, ale zaraz po wyborach odsunęli się od Jana Śpiewaka. Przez częstą zmianę politycznych partnerów zyskali w radzie miano „radnych obrotowych”.
W uzasadnieniu do wniosku radni PiS zwracają uwagę m.in. na złe prowadzenie sesji przez Sasa i brak współpracy między wiceburmistrzami i burmistrzem (który z kolei jest już z PiS). - Na pewno zdarzało mi się popełniać błędy, ale nie zgadzam się z zarzutami i nie uważam, by uzasadniały one zerwanie koalicji - przekonuje przewodniczący Sas.
Brak współpracy
Radny PiS Wojciech Chojnowski w rozmowie z nami potwierdza, że taki wniosek został złożony. - Przyczyną jest niedotrzymanie pewnych warunków współpracy - mówi krótko. Szczegółów nie chce zdradzać. - Trwają rozmowy, przygotowania i na razie nie jestem upoważniony do udzielania takich informacji - ucina.
Dodaje jednak, że na razie nie powinno się jeszcze mówić o zerwaniu koalicji. - Na razie to tylko wniosek. Zobaczymy, jak będzie przebiegała sesja nadzwyczajna. Wszystko jest w grze, czekamy na rozwój wydarzeń - przyznaje.
Oprócz chęci odsunięcia koalicjanta od władzy ważna jest jednak również polityczna arytmetyka. A ta wygląda następująco: rada dzielnicy liczy 25 osób, Prawo i Sprawiedliwość ma w niej tylko dziesięciu przedstawicieli, jego obecny jeszcze koalicjant - trzech, Platforma Obywatelska aż jedenastu i pozostaje jeszcze niezrzeszony jeden Jan Śpiewak.
Do odwołania wiceburmistrzów nie potrzeba bezwzględnej większości (która wynosi 13). Wystarczy jedynie dziesięć głosów Prawa i Sprawiedliwości aby odwołać dotychczasowych i powołać nowych zastępców. Trudniej jest ze stanowiskiem przewodniczącego rady dzielnicy. Do jego zmiany potrzebna jest już bowiem większość bezwzględna. Sasa uda się więc odwołać tylko w sytuacji, kiedy oprócz PiS, poparłoby ten pomysł chociażby czterech radnych PO.
Platforma raczej nie zagłosuje „przeciwko” odwołaniu. Bardziej prawdopodobne jest, że wstrzyma się od głosu albo – przez wzgląd na wcześniejsze zerwanie koalicji – cała zagłosuje „za”. Na razie nie ma jeszcze terminu sesji nadzwyczajnej. Jednak wiadomo, że musi się ona odbyć w ciągu siedmiu dni od momentu, w którym Sas otrzymał wniosek o jej zwołanie (czyli od środy).
Radni Prawa i Sprawiedliwości nie chcą zdradzać czy i z kim prowadzą nowe rozmowy dotyczące zbudowania koalicji. – Ze wszystkimi prowadzimy konstruktywny dialog – mówi krótko Chojnowski.
CZYTAJ TAKŻE O POLITYCZNYCH PROBLEMACH NA BIAŁOŁĘCE:
Kryzys polityczny na Białołęce
Kryzys polityczny na Białołęce
Karolina Wiśniewska
Źródło zdjęcia głównego: mat. inwestora