Napastnik Legii Warszawa Arkadiusz Piech zaatakował w nocy z piątku na sobotę lekarza w świdnickim szpitalu "Latawiec". - W trakcie nocnego dyżuru na izbę przyjęć zgłosiło się dwóch mężczyzn. Obaj byli pod wpływem alkoholu. Jeden z nich uderzył dyżurującego lekarza - powiedział dyrektor placówki Grzegorz Kloc. Piech zaprzecza zarzutom pobicia.
- Lekarz o sprawie zawiadomił policję, która przyjechała na miejsce i zajęła się awanturującymi mężczyznami - portal wiadomosci.swidnickie.pl, który poinformował o sprawie, cytuje Kloca.
Policja potwierdza
Wiadomości o skandalicznym zachowaniu wychowanka Polonii Świdnica, który od tego sezonu jest piłkarzem Legii, potwierdza policja. - W Szpitalnym Oddziale Ratunkowym "Latawiec" w Świdnicy w trakcie awantury naruszył nietykalność cielesną będącego na dyżurze lekarza - powiedziała oficer prasowa asp. szt. Katarzyna Czepil.
Piech trafił na posterunek. - Został doprowadzony do Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy i po wykonaniu czynności został zwolniony. Lekarz złożył zawiadomienie o naruszeniu nietykalności cielesnej, były też jakieś groźby, najprawdopodobniej karalne - wyjaśniła Czepil.
Świadkowie twierdzą, że czterokrotny reprezentant Polski pojawił się w szpitalu wraz z kolegą, który miał rozbitą głowę. Zdenerwowało go długie oczekiwanie na pomoc. Zanim uderzył dyżurnego lekarza, miało dojść do utarczki słownej.
Poszkodowany nie odniósł poważniejszych obrażeń, które są tzw. uszczerbkiem na zdrowiu poniżej dni siedmiu. - Czyn jest oczywiście przestępstwem i kwalifikuje się do ścigania w trybie prywatnoskargowym - zapewnił podinsp. Adam Mazur z Komendy Powiatowej w Świdnicy.
- W tej chwili prowadzimy czynności w tej sprawie, na razie nikomu nie zostały przedstawione żadne zarzuty - tłumaczyła oficer prasowa.
- Nikogo nie uderzyłem. Nie było takiej sytuacji. Jeśli ten lekarz twierdzi inaczej, to spotkamy się na drodze sądowej - powiedział portalowi legia.sport.pl sam Piech. Jego "życzeniu" po złożeniu zawiadomienia przez lekarza najprawdopodobniej stanie się zadość.
Piech już kiedyś siedział w więzieniu
Zawodnik najbardziej znany z gry w Ruchu Chorzów nie po raz pierwszy wszedł w konflikt z prawem. Za napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia został skazany na półtora roku pozbawienia wolności, w więzieniu spędził dziewięć miesięcy.
Szczegóły sprawy opisywał "Przegląd Sportowy": "22 czerwca 2003 roku 18-letni Piech oraz jego dwóch starszych kolegów wracało z imprezy na działce kolegi. Byli pijani, szli wzdłuż torów kolejowych, rzucając kamieniami, w co popadnie: ludzi, samochody, budynki. Zatrzymali się przed jednym z domów i zaczęli go obsypywać pociskami. 45-letni Stanisław K. i jego żona usłyszeli hałasy i wyszli na taras. Stanisław K. wdał się w pyskówkę z trójką pijanych mężczyzn, kazał żonie wezwać policję, a sam wyszedł na tory. Z akt wynika, że został obrzucony kamieniami, jeden z nich trafił go w głowę. Rencista, cierpiący na chorobę serca, mimo że krwawił, pobiegł za chuliganami. Ci przy budynku PKP wyrwali ostro zakończone sztachety z płotu (według zeznań kije miały około 70-80 centymetrów długości i szerokość 3-4) i ruszyli z nimi na Stanisława K. Zaatakowany padł pod ciosami na ziemię, osłaniał rękoma głowę, doznał obrażeń na plecach i rękach" - można było przeczytać w dzienniku.
iwan/r
Źródło zdjęcia głównego: Foto Olimpik /X-news