Pieniądze, wolność i sława, czyli warszawski slam poetycki

Dżej - fot. Marta Szydlik
Dżej - fot. Marta Szydlik
Źródło: | Polska Agencja Prasowa
Najpiękniejsza w slamie poetyckim jest wolność słowa. No i pieniądze, które czasem nie są wcale małe. W ciągu godziny można wygrać jedną czwartą średniej krajowej pensji. Można też odzyskać utraconą dziewczynę albo zdobyć całkiem nową. Wszystko zależy jedynie od szczęścia i odwagi.

Odwagi jednak zazwyczaj brakuje ludziom właśnie wtedy, gdy muszą sięgnąć po wolność, pieniądze albo kobietę. Sprawa więc tylko z pozoru wydaje się łatwa. I pewnie dlatego slam poetycki nie jest wylęgarnią nieudaczników, jak twierdzą niektórzy.

Wyobraź sobie, że w ręku masz mikrofon, a przed sobą wypełnioną, w większości obcymi ludźmi, kawiarnię. Zostały Ci jeszcze 3 minuty, by ich oczarować. Musisz to zrobić na tyle skutecznie, by zechcieli na Ciebie zagłosować. Tego potrzebujesz do zwycięstwa. W czasie występu nie możesz używać rekwizytów (wolno czytać z kartki), ani swojego podkładu muzycznego (wolno śpiewać).

Gotowy? Czas start.! Liczy się tylko to, co powiesz i pokażesz.

W tym momencie może zdarzyć się wszystko. Widziałem takich slamerów, którzy mówili ze sceny, że "Zgłosili się tylko po to, by nie płacić bramki" (występujący wchodzą za darmo). Kolega widział zaś w Republice Czeskiej, jak ktoś w czasie występu załatwił się na scenie.

Slam to zwierzę, którego nie da się okiełznać. Panuje tu bowiem absolutna wolność. A z tej, jak wiadomo, nie wszyscy potrafią korzystać. Wszyscy jednak muszą być ocenieni przez publiczność w tej samej skali, od 1 do 10.

Nawet jeśli odrzucimy skrajne przypadki, rola losowo wybranych sędziów nie będzie łatwa. No bo jak porównywać natchniony list miłosny, odę do discmana, traumę zapisaną w wersach, czy dajmy na to sen o Nicole Kidman z piosenką z dzieciństwa? Nie da się.

Dlatego też slam poetycki nigdy nie jest sprawiedliwy. Sposobów na to, by zdobyć publiczność jest tyle, ilu uczestników "przewaliło" się przez warszawskie slamy, w ciągu ostatnich 8 lat. Nie ma idealnego. Niektórzy chcą wygrać śmiesząc, inni intrygując albo rymując, a jeszcze inni próbują wygrać na litość lub też robiąc metaforyczną "kupę".

Sprawiedliwe jest jednak w slamie to, że zwycięzca może być tylko jeden. On zgarnia cały dochód z imprezy. Jeszcze kilka lat temu w Cafe Kulturalnej było to nawet 800 zł, dziś to maksymalnie 5 stów. Finały bywają zażarte. Pieniądze jednak to nie wszystko. Do następnego występu zwycięzca może tytułować się najlepszym slamerem w Warszawie. Ktoś powie, że to żadne odznaczenie? Niech więc będą nim pieniądze, przychylne spojrzenia kobiet albo adrenalina, której każdy prawdziwy slamer potrzebuje jak celnych wersów.

Scena otwarta jest dla każdego. Spróbujesz?

Bartosz Andrejuk

19 maja w Cafe Kulturalnej odbędzie się "Slam o Warszawie"

Start o 19:30, wstęp 10 zł

Występujący wchodzą za darmo

Pieniądze, wolność i sława, czyli warszawski slam poetycki

Czytaj także: