Mija ósma doba poszukiwań pięcioletniego Dawida Żukowskiego z Grodziska Mazowieckiego. Śledczy nadal skupiają się na okolicach węzła Konotopa, na które wskazują logowania telefonu ojca. Kryminolog z Uniwersytetu Warszawskiego sugeruje jednak, że mogła to być zmyłka, a telefon jechał z kimś innym.
- W toku postępowania zabezpieczono szereg dowodów, między innymi nośniki danych z których korzystał ojciec, komputery i telefony. Biegli je sprawdzają. To może ujawnić jego zachowanie, czy to planował czy kontaktował się z innymi osobami - wyjaśnił Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dodał, że z reguły pozwala to na ujawnienie okoliczności zdarzenia: - Historie innych tego typu spraw, wskazują, że osoby, które podejmowały tego typu działania, zostawiły jakieś ślady w poczcie elektronicznej czy też na sprzęcie.
Nie było długiej rozmowy z ojcem
Prokurator zaznaczył też, że dotychczasowe ustalenia wskazują, że mężczyzna mógł działać w sposób zaplanowany, choć inne hipotezy też są badane. - Mogło to być działanie chaotyczne i prowadzone pod wpływem impulsu, trudno to ocenić, ale mogło być też planowane. Na to wskazują takie rzeczy jak to, że pomimo kolejnych dni poszukiwań, nie udało się ustalić co się stało z dzieckiem. Osoba, która działa chaotycznie, z reguły zostawia jakieś ślady - zwrócił uwagę Łapczyński.
Na pytanie reportera, czy śledczy biorą pod uwagę, że Dawid jeszcze żyje, prokurator odpowiedział, że "na chwilę obecną działania policji koncentrują się na poszukiwaniu Dawida".
Łapczyński zdementował również podawane przez niektóre media informacje, że matka odbyła z ojcem długą, emocjonującą rozmowę w trakcie jego podróży do Warszawy. Właśnie wtedy miała go poinformować o rozwodzie. - Z informacji jakie posiadamy wynika, że nic takiego nie było. Była tylko krótka rozmowa matki z dzieckiem, dosłownie kilka zamienionych zdań, które nie budziły niczego niepokojącego. Później odbywała się już tylko korespondencja poprzez wiadomości SMS - sprecyzował.
Prokurator nie chciał jednak zdradzić szczegółów rozmowy między matką a Dawidem.
Dobrze wytypowany teren podstawą poszukiwań
- Poszukiwania skupiły się wokół jednego miejsca, ale one nie przynoszą rezultatu. Niejako naturalnym jest pytanie, czy dobrze wytypowano to miejsce, ale chcę też powiedzieć, że to się bardzo łatwo ocenia z perspektywy studia telewizyjnego i bez dostępu do akt - mówił na antenie TVN 24 kryminalistyk z Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Girdwoyń.
Zaznaczył przy tym, że podstawą i warunkiem skutecznych poszukiwań jest dobrze wytypowany obszar. - Bo nawet jeśli będziemy mieli najlepszy sprzęt, to jeśli będziemy szukać nie tam, gdzie trzeba, to nigdy tego celu nie znajdziemy. A żeby wytypować ten obszar, potrzebne są informacje z tradycyjnych źródeł, czyli od świadków, z kamer i typowo policyjnej pracy - wyjaśnił.
Telefon jechał w innym samochodzie?
Na pytanie czy dziecko mogło zostać komuś przekazane przez ojca i jeszcze żyje, kryminalistyk odpowiedział: - Taka możliwość zawsze istnieje, ale bardzo trudno powiedzieć czy jest prawdopodobna. Musielibyśmy mieć dostęp do materiału śledczych - zaznaczył.
I zasugerował, że logowania telefonu mogą być zmyłką dla śledczych: - Teoretycznie telefon mógł jechać w innym samochodzie. Możemy sobie wyobrazić taką sytuację, że ktoś planując taki czyn, umawia się ze znajomym, który weźmie telefon i pojedzie konkretną trasą, gdzie ten telefon będzie się logował. Jeśli tam nie będzie monitoringu, jeśli te informacje z logowania się nie potwierdzają, to trzeba szukać innego potwierdzenia. Gierdoyń przypomniał również, że rozwikłanie takich zaginięć może być długotrwałe. - Jesteśmy wychowani na serialach kryminalnych, tam wszystko dzieje się szybko, a w rzeczywistości tak nie jest. Choćby ze względu na to, że rezultaty badań kryminalistycznych muszą zostać zweryfikowane i zanalizowane i dopiero wtedy będziemy w stanie konstruować bardziej prawdopodobne wersje. To musi trwać - podkreślił kilkukrotnie.
Śmierć ojca, zaginięcie syna
Do zaginięcia chłopca doszło w środę 10 lipca. Około godziny 17 pięcioletni Dawid Żukowski wyszedł ze swoim ojcem z domu dziadków w Grodzisku Mazowieckim. Mężczyzna miał go zawieźć do matki, do Warszawy. Rodzice nie byli rozwiedzeni, ale nie mieszkali razem. Ostatni raz kontaktowali się o godzinie 18 w środę.
Ojciec Dawida zginął tuż przed 21 potrącony przez pociąg. Według ustaleń funkcjonariuszy było to samobójstwo. Kilka godzin później, około północy, matka zgłosiła zaginięcie chłopca.
W środę policjanci w Grodzisku Mazowieckim znaleźli samochód, którym ojciec poruszał się z dzieckiem. Stał trzy kilometry od torów w grodziskiej dzielnicy Łąki. Śledczy dotarli także do monitoringu, który pozwolił odtworzyć trasę samochodu między Grodziskiem a Warszawą.
mp/r