Dąbrowskiemu do samodzielnych rządów brakuje czterech mandatów.
Śledztwo trwa
Mógłby zawrzeć koalicję z PiS. Jednak to wydaje się mało prawdopodobne, bo w czasie kampanii samorządowej partia Jarosława Kaczyńskiego na swoich ulotkach umieszczała logo "wolni od afer". To miał być dowód na to, że kandydaci PiS nie są związani z tzw. aferą bemowską. Jednym z jej głównych bohaterów jest właśnie Jarosław Dąbrowski, który wciąż czeka na przesłuchanie przez prokuraturę, która prowadzi śledztwo w tej sprawie - czytaj więcej.
Drugi scenariusz to koalicja PO-PiS. Mało kto z lokalnych polityków wierzy w zawiązanie takiego układu.
"Do niego jest ogólna niechęć"
Kolejną opcją jest koalicja Platformy z komitetem Dąbrowskiego. Na razie nie wiadomo, jak zachowa się PO. Jeden z ważnych polityków stołecznej PO przyznał w rozmowie z tvnwarszawa.pl, że - szczególnie w bemowskiej części partii - jest ogólna niechęć do Dąbrowskiego.
- Wszyscy pamiętają, że to za jego sprawą Państwowa Komisja Wyborcza unieważniła naszą listę w jednym z okręgów - mówi nam polityk.
Chodzi o listę w okręgu numer 5. Na niecałe dwa tygodnie przed wyborami wycofało się kilku kandydatów Platformy. Zostało tylko trzech, a musiało być minimum pięciu. Działacze PO twierdzą, że rękę do tego przyłożył Dąbrowski.
Jeden z działaczy ocenia, że mimo ogólnej niechęci do Dąbrowskiego, jeśli będzie "polityczna wola, to trzeba będzie z nim zawiązać koalicję".
Ostatnim scenariuszem jest... zwiększenie liczby mandatów komitetu Dąbrowskiego. Wśród lokalnych polityków krążą pogłoski, że radni PO, którzy dostali się do rady dzielnicy, będą chcieli przejść do Dąbrowskiego.
- Czekamy, co się wydarzy w najbliższych dniach. W partii będą rozmowy, między innymi o sytuacji na Bemowie - zdradza nam osoba z warszawskiej PO.
bf/mz
Źródło zdjęcia głównego: TVN24