- Jest duży – mówi o Domu Partii Marek Maj, który w dawnej siedzibie KC PZPR przy Nowym Świecie 6/12, pracuje od 1980 roku. To jedna z dwóch najdłużej zatrudnionych tu osób. Zna każdy zakątek budynku i od razu zdradza, że nie ma tu żadnych tajnych tuneli, o których wciąż krążą miejskie legendy.
Mimo to, chodzenia po Domu Partii trzeba się nauczyć, by nie pomylić wind, czy korytarzy. - Jak przyszedłem do pracy, to ponad rok się uczyłem. Teraz drzwi są jeszcze pozamykane na karty - mówi Marek Maj.
Lenin w garażu
Nic dziwnego. Dawne gabinety pierwszych sekretarzy pozamieniały się w sale konferencyjne, a mroczne korytarze na przykład w przestronną bibliotekę. Pozostałości po PRL jest tu jak na lekarstwo. Mało kto wie na przykład, że w garażu wciąż stoi potężna... głowa towarzysza Lenina.
Nikomu już nie potrzebna, "pilnuje" samochodów. Jak twierdzi Maj, popiersie stało tam "od zawsze".
- Zawsze tu stało. Nie widziałem, żeby wychodził. Możliwe, że na rocznice, gdzieś tam go wywozili. Teraz bym go postawił na zewnątrz, to turyści mieliby atrakcję jadąc na stadion Narodowy – żartuje Marek Maj.
Lenin w podziemiach Domu Partii
Kolejnym przystankiem jest gabinet pierwszego sekretarza KC PZPR Bolesława Bieruta. Dziś to sala konferencyjna. Stoi tam wielki owalny stół. Dawniej tu się raczej nie dyskutowało.
- Urzędował właśnie w tym pomieszczeniu. Dla niego było przeznaczone specjalne wejście do budynku, z którego mógł korzystać tylko on oraz późniejszy sekretarz Ochab. Przychodził rano do pracy. Windziarka wwoziła go na pierwsze piętro - opowiada Wiesław Kopytko, wiceprezes Zarządu Centrum Bankowo-Finansowego "Nowy Świat", bo tak dziś nazywa się ten budynek i spółka, która jest właścicielem dawnej siedziby władz PZPR.
Później w tym miejscu nie urzędowali już kolejni sekretarze. Jak zapewnia Kopytko, Gomułka wybrał gabinet obok, a Gierek w ogóle zrezygnował z tego skrzydła Domu Partii.
Ostatnim przystankiem naszej wycieczki jest... korytarz. Sekretarze na skróty chodzili nim do kina, w którym podejmowano decyzje, czy dany film mógł ujrzeć światło dzienne, czy też musiał leżeć na półce.
Z wizytą w gabinecie Bieruta
Windą na korbkę do kina
- W tym miejscu, gdzie mamy w tej chwili pustkę, znajdowała się winda, która pracowała na ręczną korbkę. Członkowie biura politycznego mogli być zwożeni wprost do sali kinowej lub do wyjścia ewakuacyjnego, które znajduje się na parterze - mówi Kopytko.
W latach 70. W kinie działała też powielarnia i drukarnia. - Dopiero w latach 2011–12 sala została odnowiona i zamieniona na konferencyjną. Jednocześnie powstało kino KC, w którym można obejrzeć filmy z cyklu "Bez Cenzury" – tłumaczy wiceprezes.
Z biura do kina tunelem
To zresztą nie jedyny psikus historii w Domu Partii. Przez wiele lat była tu pierwsza siedziba warszawskiej giełdy. Potem na parterze działał też salon Ferrari, a niebawem - teraz zastawiony samochodami - dziedziniec ma być kolejnym modnym miejscem w Warszawie. Mają powstać tu restauracje, znikną auta, a fontanna na środku znów ma działać.
- Od strony Al. Jerozolimskich powstanie czterokondygnacyjny parking podziemny. Budujemy go, aby uporządkować dziedziniec. Pierwotnie nie był on przeznaczony do ruchu. W czasach komunistycznych wjeżdżali tylko sekretarze biura politycznego i sekretarze KC. To było kilkanaście osób dziennie – mówi Kopytko.
Dziedziniec ma być zrewitalizowany i zamienić się w plac miejski. – Tak by mogło się na nim toczyć życie przez całą dobę – wyjaśnia Wiesław Kopytko i zapewnia, że w tej chwili trwają prace koncepcyjne. Projekt ma być jeszcze uzgodniony z konserwatorem zabytków, ponieważ budynek wpisany jest do rejestru.
band/r