Jest akt oskarżenia w sprawie tragicznego wypadku na Pradze. We wrześniu ubiegłego roku zderzyły się tam karetka i taksówka. Zginął noworodek. Według prokuratury obaj kierowcy są winni.
Chłopiec przyszedł na świat za wcześnie, w szpitalu w Węgrowie. To około 90 kilometrów od Warszawy. Na miejscu nie było jednak odpowiedniej aparatury medycznej. Zdecydowano więc o przewiezieniu chłopca do stolicy - na Karową - gdzie miał mieć lepszą opiekę.
Kilka godzin po urodzeniu noworodek jechał karetką w inkubatorze. O godzinie 1.36 pogotowie było już w Warszawie. Na Jagiellońskiej karetka zderzyła się z taksówką. Dachowała. Chłopiec zmarł wskutek obrażeń poniesionych w wypadku.
Po ponad rocznym śledztwie do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie.
Prokuratura: odpowiedzialność obu kierowców
Obaj kierowcy byli trzeźwi, obaj jechali z przepisową prędkością - około 50 kilometrów na godzinę i obaj - według śledczych - są winni tragicznego wypadku.
- Kierowca samochodu osobowego marki peugeot usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia przepisów o ruchu drogowym, polegającym na niezachowaniu ostrożności w pobliżu skrzyżowania, co spowodowało nieumyślne spowodowanie wypadku - informuje Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Z kolei kierowca karetki - według prokuratury - przepisy złamał umyślnie.
- Uczestnicząc w akcji ratowania życia, wysyłał tylko sygnały świetlne, co skutkowało tym, że nie miał statusu pojazdu uprzywilejowanego. Ponadto nie zastosował się do znaku sygnalizacji świetlnej - dodaje Marcin Saduś.
Kierowca karetki wjechał na skrzyżowanie, kiedy paliło się czerwone światło. Doszło do zderzenia. Niemowlę zmarło w szpitalu. Urazu głowy doznała też ratowniczka medyczna.
"Obarczają się odpowiedzialnością"
Dlaczego kierowca karetki nie włączył sygnalizacji dźwiękowej? Mężczyzna powiedział śledczym, że robił to w pobliżu dużych skrzyżowań. Czy zrobił to, kiedy dojeżdżał do Jagiellońskiej? Tego nie pamiętał.
- Kierowcy złożyli wyjaśnienia. Nie przyznali się do popełnionego czynu, wzajemnie obarczali się odpowiedzialnością - informuje Marcin Saduś.
Śledczy dysponują jednak nagraniem z monitoringu oraz dwiema opiniami biegłych zajmujących się rekonstrukcją wypadków drogowych.
Obu kierowcom grozi do ośmiu lat więzienia.
Czytaj też o dachowaniu karetki kierowanej przez pijanego kierowce:
kz/mś