Policja zatrzymała kierowcę podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku w podwarszawskim Płochocinie. Jak ustalili śledczy, mężczyzna nigdy nie miał prawa jazdy.
Do wypadku doszło we wtorek nad ranem. Na drodze wojewódzkiej numer 701 osobowy volkswagen zderzył się czołowo z busem, a ten z fiatem, który ostatecznie wylądował w pobliskim rowie.
Na miejscu zginął 54-letni kierowca osobowego volkswagena. Do szpitala trafiła jadąca z nim kobieta i mężczyzna kierujący busem. Kierowcy fiata nic się nie stało. Jak podała policja, gdy służby dotarły na miejsce zdarzenia, nie było go tam. Pojawił się dopiero po jakimś czasie.
"Nie ma uprawnień i nigdy ich nie posiadał"
Jeszcze tego samego dnia 24-latek został zatrzymany. Prokuratura podejrzewa, że był on sprawcą wypadku. Jak przekazał nam Łukasz Łapczyński, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej, mężczyzna miał nie zachować zasad szczególnej ostrożności i nagle wjechać na przeciwległy pas ruchu.
Śledczy podają, że w wyniku tego manewru, jego auto uderzyło w tylne koło busa, który zjechał ze swojego pasa ruchu na przeciwległy i zderzył się z jadącym z naprzeciwka volkswagenem.
Mateusz D. został przesłuchany. - W środę prokurator przedstawił mu zarzut naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym w wyniku czego doprowadził do wypadku, w przebiegu którego kierowca samochodu marki Volkswagen Sharan doznał obrażeń ciała skutkujących śmiercią - mówi Łapczyński.
I dodaje, że mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu. - Odmówił złożenia wyjaśnień, odpowiadał na pytania prokuratora. Wyjaśnił między innymi, iż nie ma uprawnień do kierowania pojazdami i nigdy ich nie posiadał. Na miejscu zdarzenia poprosił mężczyznę z innego auta, by zadzwonił na numer 112 - informuje rzecznik prokuratury.
Wniosek o areszt
Tuż po wypadku 24-latek został przebadany alkomatem. Był trzeźwy. Prokuratura zdecydowała też o pobraniu materiału do badań toksykologicznych. Mają sprawdzić, czy nie był pod wpływem środków odurzających.
Po przesłuchaniu prokurator skierował wniosek do sądu o trzymiesięczny areszt dla Mateusza D., który został uwzględniony.
- Przesłanką skierowania wniosku jest przede wszystkim uzasadniona obawa matactwa procesowego, w tym podejmowania czynności mających na celu uniknięcie odpowiedzialności karnej. Tym bardziej, że w toku śledztwa zachodzi konieczność wykonania szeregu czynności procesowych zmierzających do pełnego ustalenia okoliczności zdarzenia - zaznacza Łapczyński.
Śledczy muszą teraz uzyskać wyniki badań toksykologicznych, przesłuchać świadków, uzyskać opinię biegłego z zakresu medycyny sądowej oraz rekonstrukcji wypadków drogowych.
24-latkowi grozi do ośmiu lat więzienia. Jak zaznacza rzecznik prokuratury, mężczyzna był znany policji, a w trakcie przesłuchania przyznał też, że był wcześniej karany.
kk/ran