Z powodu płonącego samochodu z butlami gazowymi w centrum Warszawy trzeba było ewakuować prawie 350 osób z kilku budynków w promieniu 200 metrów. - Niby niewielki pożar, ale ogromne zagrożenie – powiedział na antenie TVN24 Paweł Frontczak z Komendy Głównej Straży Pożarnej.
Na wjeździe do podziemnego parkingu spłonął we wtorek dostawczy samochód, w którym znajdowały się butle z gazami technicznymi między innymi z acetylenem. Poparzeniu uległy dwie osoby, które próbowały gasić ogień. O szczegółach akcji gaśniczej opowiedział st. bryg. Paweł Frontczak z Komendy Głównej Straży Pożarnej, który był gościem porannego programu TVN24 "Wstajesz i Wiesz". Dlaczego niewielki pożar spowodował, że podjęto decyzję o ewakuacji prawie 350 osób, w tym jednej niepełnosprawnej z kilku budynków?
Jak najszybsza ewakuacja
- Kiedy dojechaliśmy na miejsce pożaru, ustaliliśmy, że ten samochód przewoził zestaw spawalniczy, między innymi butle z acetylenem i tlenem. Z uwagi na groźbę wybuchu takiej butli, która jest objęta pożarem, nasze procedury przewidują, że w promieniu 200 metrów należy przeprowadzić jak najszybszą ewakuację – tłumaczył Paweł Frontczak. W akcji brało udział prawie 40 strażaków z kilku jednostek. A już po pożarze proces schładzania butli trwał kilkanaście godzin. - Butla rozgrzała się, doszło do rozszczelnienia zaworu. Trzeba było włożyć do zbiornika z wodą i przez kilka godzin dokonywać pomiarów pirometrem, a także kamerą termowizyjną. Takie są procedury. Niby niewielki pożar, ale ogromne zagrożenie. W pożarze dwie osoby zostały lekko poparzone - podjęli próbę gaszenia samochodu przed przyjazdem straży pożarnej. - To błąd. Pożar był na tyle rozwinięty, że użycie nawet kilku gaśnic na niewiele by się zdało – ocenia Frontczak.
Jak gasić auto?
Oczywiście, na wyposażeniu samochodu musimy mieć sprawną gaśnicę z certyfikatem. Zazwyczaj proszkowe jednokilogramowe. - Kiedy jedziemy samochodem, poczujemy swąd czegoś palącego się powinniśmy jak najszybciej zjechać na pobocze wyłączyć silnik. Wychodzimy z samochodu, dzwonimy na straż pożarną. Kiedy rozwój pożaru następuje musimy ocenić czy jesteśmy w stanie go ugasić. Gaśnica musi być łatwo dostępna. Kiedy dym wydobywa się spod maski samochodu, to nie otwieramy jej. Ona się szybko nagrzewa, dlatego przez rękawicę kawałek materiału uchylamy nieznacznie klapę i kierujemy pod maskę środek gaśniczy. Potem zamykamy. Frontczak zaapelował, żeby inni kierowcy reagowali na takie sytuacje. - Bo trzy, cztery gaśnice mogą uratować. Jednak najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. Samochód to kwestia tylko kilkudziesięciu złotych – podsumował strażak.
skw