Wydawałoby się, ze usunięcie jednej nielegalnej budki nie stanowi większego problemu. Szczególnie, gdy znajduje się ona w centrum miasta, około 200 metrów od ratusza, gdzie swoje siedziby mają stołeczny urząd i wojewoda mazowiecki.
Sprawa w sądach
Nic bardziej mylnego. Walka z budką, która sprzedaje alkohol tuż przy Pałacu Błękitnym, przy Senatorskiej wciąż trwa. Niedawno pojawiły się na niej nowe napisy "już otwarte, zapraszamy", co wskazuje na reaktywację punktu. Już dwa lata temu pisaliśmy, że na jej właściciela nie ma mocnych. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Różnica jest tylko taka, że do sprawy włączyły się sądy.
Nakaz rozbiórki budki w 2015 roku wydał Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, a w 2016 jego mazowiecki odpowiednik podtrzymał tę decyzję. Potem sprawa trafiła na sądową wokandę.
"Wojewódzki Sąd Administracyjny (postanowienie z 28.06.2016 r) wstrzymał wykonanie decyzji MWiNB (wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego - red.). Natomiast Naczelny Sąd Administracyjny (postanowienie z dnia 08.09.2016 r) oddalił zażalenie na postanowienie sądu pierwszej instancji. W związku z tymi orzeczeniami nie ma możliwości prowadzenia egzekucji do czasu prawomocnego zakończenia postępowania sądowego" - informuje biuro prasowe wojewody mazowieckiego. Bo prawomocna decyzja kończąca postępowanie sądowe na razie nie zapadła.
Czas egzekucji
Ale swój bój z budką prowadzą też miejscy urzędnicy. - Sprawdzimy, czy teraz właściciel ma pozwolenie na sprzedaż alkoholu - zapewnia Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika ratusza.
To jednak nie główny front walki. Ten reprezentowany jest przez stołecznego konserwatora zabytków. Uznał on bowiem, że budka jest nielegalna, bo układ ulicy Senatorskiej jest wpisany do rejestru zabytków. - Pierwszy nakaz (usunięcia budki - red.) był wydany w 2009 roku, potem w 2013. Właściciel budki odwoływał się do Ministerstwa Kultury, potem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a wreszcie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. NSA wydał wyrok w końcu 2016 roku - wyjaśnia Michał Krasucki. - Uruchomiliśmy postępowanie egzekucyjne, które zmierza do usunięcia budki. Jesteśmy na jego początku - dodaje.
Nie jest w stanie jednak stwierdzić, ile to może potrwać, a właściciel może się odwoływać. Być może nawet zostanie ukarany jakąś grzywną.
"Konsekwentnie odmawiamy"
Z innej flanki nacierają urzędnicy Zarządu Dróg Miejskich. Do 30 września 2015 roku ZDM wydawał właścicielowi budki zgody na zajęcie pasa drogowego. Później odmówił dwukrotnie. "Kolejny wniosek tych Państwa na zajęcie pasa drogowego został oddalony i dotyczy okresu od 1 października 2015 do 30 września 2016 roku. Odwołali się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które w grudniu 2015 roku podtrzymało decyzję ZDM, wobec czego decyzja SKO przez zainteresowanych została zaskarżona do Wojewódzkiego Sąd Administracyjnego" - wyjaśnia Paweł Olek z biura prasowego ZDM.W międzyczasie wpłynął drugi wniosek na zajęcie pasa drogowego. Chodziło o okres od 1 sierpnia 2016 do 31 stycznia 2019. Właściciel budki znów odwołał się do SKO, decyzji na razie nie ma. ZDM odmawia teraz wydania pozwolenia, ponieważ zamierza przeprowadzić remont chodnika, ustawić stojaki rowerowe i zagospodarować zieleń."Po uprawomocnieniu się naszych decyzji odmownych naliczymy kary za nielegalne zajęcie pasa drogowego, co stanowi 10-krotność dziennej stawki za metr kwadratowy, liczoną za każdy dzień zajmowania pasa drogowego" – zaznacza Olek.
Kiedy budka zniknie? Wciąż nie wiadomo.
ran/pm