Do wypadku doszło w środę po południu. Z notatki służbowej strażniczki, która brała udział w akcji, wynika że kierująca hondą została zatrzymana, bo zignorowała znak zakazu ruchu.
Dokumenty pokaże tylko policji
- Strażniczka zapytała, czy kobieta posiada uprawnienia do poruszania się w strefie, gdzie obowiązuje znak. Kierująca odpowiedziała, że takich uprawnień nie posiada, więc strażniczka poprosiła o zjechanie na pobocze - opisuje Monika Niżniak, rzeczniczka prasowa straży miejskiej.
Kobieta nie posłuchała strażniczki i odjechała. Zatrzymała się 200 metrów dalej, bo miała czerwone światło. - Tam ponownie strażnicy próbowali ją zatrzymać, wtedy kobieta znów ruszyła i potrąciła strażnika - dodaje Niżniak.
Kilkaset metrów dalej zatrzymała ją policja. Funkcjonariuszom tłumaczyła, że nie zatrzymała się do kontroli, bo uznała, że jeśli ma komuś okazywać dokumenty, to tylko policji, a nie strażnikom miejskim.
Zarzuty jeszcze w czwartek
W czwartek policja przekazała materiał dowodowy prokuratorowi. Ten w piątek będzie przeglądał między innymi monitoring. - Po zapoznaniu się z całym materiałem dowodowym zapadnie decyzja odnośnie treści zarzutów - powiedziała Renata Mazur, rzeczniczka prasowa prokuratury okręgowej Warszawa-Praga.
Niewykluczone, że prokurator postawi kobiecie zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego.
bf/roody