Imiona, nazwiska i adresy kontrolerów biletów i tych, którzy starali się o pracę dla Zarządu Transportu Miejskiego są dostępne w internecie. Uwagę na to zwrócił nasz czytelnik, a urzędnicy twierdzą, że publikację nakazuje im prawo.
O sprawie poinformował nas czytelnik, podpisujący się jako warszawski pasażer. - Wszystkich pasażerów, a zwłaszcza gapowiczów, zapraszamy do pobrania pliku PDF z oficjalnych stron ZTM Urzędu Miasta St. Warszawy - pisze.
I rzeczywiście, pod podanym przez niego adresem znajduje się "informacja o wyborze najkorzystniejszej oferty" w przetargu na kontrolerów biletów. A w niej imiona, nazwiska i adresy 85 osób, które od poniedziałku mogą już podpisywać umowy z ZTM, bo zdobyły dość punktów, by dostać pracę.
Nasz czytelnik - nie przebierając w słowach - dodaje: - W pliku możemy też poznać listę oferm wraz z adresami domowymi, które nie mają nawet odpowiedniego wykształcenia, a chciały być kontrolerami biletów i sprawdzać ważność naszych biletów! Dobre sobie!
Warszawski pasażer wiadomość wysłał nie tylko do stołecznych redakcji, ale też do ZTM i Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.
ZTM: Takie jest prawo
Zarząd Transportu Miejskiego twierdzi jednak, że wszystko jest w porządku, a publikację szczegółowych danych nakazuje prawo o zamówieniach publicznych. - Ich dane musiały zostać opublikowane na stronie ZTM oraz na tablicy ogłoszeń. Po prostu tak mówi prawo - twierdzi Magdalena Potocka z ZTM.
Przyznaje przy tym, że zarząd miał w tej sprawie wątpliwości i wie, że wymienione w dokumentach osoby mogą mieć nieprzyjemności. - Wszystkie osoby zostały poinformowane, że taki wymóg musimy spełnić - zastrzega.
Coraz większa agresja
Dla 94 osób wymienionych w miejskich dokumentach to naprawdę zła wiadomość. Kontrolerzy biletów nigdy nie cieszyli się sympatią pasażerów, a w ostatnich latach sam ZTM zwracał uwagę na to, że warunki ich pracy pogarszają się. - Pasażerowie są coraz bardziej agresywni, jeden z nich nawet odgryzł kontrolerowi część ucha - alarmował w maju zeszłego roku.
Jak oceniał wówczas przedstawiciel ZTM, wzrost liczby przypadków agresji mógł być związany z uszczelnianiem systemu i rosnącą liczbą kontrolerów. W 2013 r. było ich 113, w zeszłym roku 162, a w tej chwili w Warszawie pracuje ich już około 200.
Teraz rzeczniczka ZTM zapewnia, że mimo opublikowania adresów, ludziom nic nie grozi. - Podczas sprawdzania biletów nie widzimy nazwiska osoby, która dokonuje kontroli, tylko numer legitymacji, więc jakakolwiek próba zemsty jest niemożliwa - uważa Potocka.
I dodaje, że podobny przetarg został rozpisany rok wcześniej. Do ZTM nie dotarły wtedy żadne informacje o tym, by ktoś wykorzystał dane.
GIODO zbada sprawę
O sprawie pisze też onet.pl. Rzecznik Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Małgorzata Kałużyńska-Jasak powiedziała portalowi: – Według naszych ustaleń, z formalnego punktu widzenia do złamania prawa nie doszło. Jednak przyglądamy się tej sprawie i analizujemy przepisy, by mieć co do tego całkowitą pewność.
ep/r