Znak Polski Walczącej to symbol Powstania Warszawskiego. W ostatnich latach można go zobaczyć coraz częściej: na flagach, chustach i koszulkach podczas manifestacji, które z powstaniem i ideami jego uczestników nie mają nic wspólnego. Przeciwko zawłaszczaniu symbolu Polski Walczącej protestują przede wszystkim sami powstańcy.
Stowarzyszenie Polska Walcząca Przeciw Faszyzmowi zorganizowało kampanię społeczną, która ma uświadomić Polakom, że powstańcy warszawscy są przeciwni zawłaszczaniu znaku Polski Walczącej.
Przez czerwony dym z rac, który w godzinę "W" zasłonił Rondo Dmowskiego, być może któraś z osób w koszulkach ze znakiem Polski Walczącej mogła nie zauważyć tego specjalnie do nich skierowanego przekazu: "Stop mowie nienawiści z wykorzystaniem znaku Polski Walczącej". Taki napis pojawił się na billboardzie elektronicznym. Jeśli ktoś nie zauważył billboardu, to trudno w czwartek było nie usłyszeć samych powstańców.
- My nie mamy nic przeciwko temu, jak ktoś to nosi z szacunkiem w klapie, ale jak na byle szmacie i w warunkach niewystarczająco poważnych, to nas to razi - mówi prof. Leszek Żukowski, prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Znak warty życie
Powstańcy przypominają, że kotwica była znakiem szczególnym. W czasach okupacji niemieckiej dawała nadzieję, że jeszcze Polska nie zginęła. Osoby, które w czasie wojny malowały ten symbol na murach, ryzykowały życie. Dzisiaj powstańców warszawskich boli łączenie kotwicy Polski Walczącej z falangą albo z krzyżem celtyckim.
- Myśli, że jak włoży koszulkę z Polską Walczącą, to on jest potomkiem tych walczących - kpi Stanisław Aronson, pseudonim "Rysiek".
Powstańcy mają dość tego, że ten symbol próbują zawłaszczyć środowiska ultraprawicowe. Jest on wszędzie - na manifestacjach i kontrmanifestacjach, na koszulkach, maskach, szalikach, a nawet w formie tatuaży. Mówią też dość, gdy znak Polski Walczącej jest umieszczany na tęczowym tle.
Ani w prawo, ani w lewo
W tym tygodniu wybuchł skandal po tym, jak poseł klubu PO-KO Piotr Misiło umieścił na Twitterze ilustrację ze znakiem Polski Walczącej na tęczowym tle. Potem wpis usunął i zamieścił oświadczenie, że chciał w ten sposób uczcić pamięć nieheteroseksualnych ofiar powstania warszawskiego.
- To jest hańba, i to w wykonaniu posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej. Brak słów - komentuje Bogusław Nizieński, pseudonim "Sokół".
Powstańcy nie zgadzają się, by znak Polski Walczącej był wykorzystywany dowolnie przez każdego. Tak właśnie jest, pomimo ochrony prawnej tego znaku.
Nawet ci, którzy uważają, że kotwica Polski Walczącej powinna być szeroko obecna w przestrzeni publicznej, apelują, by pamiętać, co znaczyła i co znaczy.
- Zakładam, że każda osoba, która jej używa, zobowiązuje się do jakichś wyjątkowych zachowań, do korzystania z tych wartości, które są wartościami pokolenia powstańców warszawskich - mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Przede wszystkim znak Polski Walczącej ma nadal dawać nadzieję. Nie dzielić, nie być wykorzystywanym przez Polaków przeciwko innym Polakom.
Paweł Płuska, "Fakty" TVN