"Musiała być akceptacja z góry". Ruszyła komisja weryfikacyjna

Przykład pszczółki Mai
Źródło: TVN24

Zeznania byłych urzędników ratusza wskazują, że Hanna Gronkiewicz-Waltz uczestniczyła w decyzjach podejmowanych w ramach reprywatyzacji. Prezydent Warszawy się do tego nie przyznaje.

Za nami pierwsze otwarte posiedzenie komisji weryfikacyjnej. Dotyczyło ono zwrotu nieruchomości przy Twardej 8 i 10. Blisko dziewięć godzin trwały przesłuchania świadków: Krzysztof Śledziewskiego i Jerzego Mrygonia - byłych urzędników warszawskiego urzędu miasta.

Członkowie zespołu dopytywali ich nie tylko o kulisy zwrotu nieruchomości przy Twardej, ale też bardziej ogólnie - o sposób podejmowania decyzji reprywatyzacyjnych czy działające w ratuszu procedury.

Najdłużej, bo około pięciu godzin trwało przesłuchanie Jerzego Mrygonia, byłego wicedyrektora miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomościami. To on podpisał decyzję w sprawie zwrotu Twardej. Znacznie krócej zeznawał Krzysztof Śledziewski - również były pracownik BGN.

Na świadka wezwana została też Gertruda Jakubczyk-Furman, ówczesna naczelnik wydziału w BGN. Odmówiła jednak składania zeznań, za co otrzymała karę grzywny w wysokości trzech tysięcy złotych.

ZOBACZ RELACJĘ Z KOMISJI MINUTA PO MINUCIE

Spór z pełnomocnikiem

Już od pierwszych minut atmosfera na sali była nerwowa. Wszystko przez spór, do którego doszło między przewodniczącym komisji Patrykiem Jakim, a Markiem Gromelskim, pełnomocnikiem Macieja Marcinkowskiego -biznesmena, który kupił roszczenia do działek przy Twardej, a obecnie jest w areszcie we Wrocławiu. Sąd aresztował go w związku z prokuratorskimi zarzutami.

Mecenas zapewnił, że jego klient jest "gotowy do współpracy", ale z drugiej strony przekonywał o niekorzystnej sytuacji, w jakiej się znalazł. - Jest w trybie osoby podejrzanej. To ogranicza prawa, które mógł wykorzystać jako osoba wolna - powiedział. Adwokat przekonywał też, że nie ma swobodnego dostępu do wszystkich akt postępowania ani przede wszystkim - do swojego klienta.

Jaki odpierał zarzuty. Stwierdził, że komisja zapewniła dostęp do akt i dodatkowo "poszła Marcinkowskiemu na rękę" pozwalając mu zeznawać w trybie utajnionym. Obaj panowie zaczęli się przekrzykiwać. Nie zabrakło ostrzeżeń o odebraniu głosu czy wykluczeniu z sali, co jednak nie nastąpiło.

Zaskakujące zeznania Śledziewskiego

Spór między pełnomocnikiem a przewodniczącym był jednak jedynie rozgrzewką przed tym, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut później.

Pierwszym świadkiem komisji był Krzysztof Śledziewski. Jak już informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, otwartość jego zeznań zaskoczyła wszystkich. Był pytany m.in. o Macieja Marcinkowskiego, jego zachowanie, obecność i kontakty w stołecznym ratuszu.

Były urzędnik przyznał, że biznesmen potrafił załatwiać sprawy w urzędzie znacznie "sprawniej i szybciej niż przysłowiowy Kowalski". Podkreślał, że był częstym gościem stołecznego ratusza. - Przychodził, często telefonował na biurko do mnie albo do pani naczelnik Jakubczyk-Furman - precyzował Śledziewski. Nie ukrywał też, że - jako pracownik ratusza - czuł się przez biznesmena nagabywany, właśnie licznymi telefonami.

Ingerencja prezydent Warszawy

Najbardziej zaskakującym elementem zeznań byłego urzędnika była jednak sprawa rzekomej ingerencji Hanny Gronkiewicz-Waltz w podejmowane decyzje reprywatyzacyjne. Według niego, w jednej ze spraw prezydent zażyczyła sobie „zmiany decyzji wydanej przez biuro". Miało chodzić o nieruchomość położoną nieopodal tzw. Kercelaka, w rejonie Towarowej i al. Solidarności. - Tam była wydana decyzja odmowna. Pani prezydent żądała zreferowania sprawy i miała powiedzieć [do Marcina Bajki - red.] "zawiodłam się na panu, panie dyrektorze" - wspominał Śledziewski.

Do zarzutów szybko odniosła się sama zainteresowana. Na Twitterze napisała, że "nigdy nie ingerowała w postępowania" związane z reprywatyzacją. Pytany o ten wpis świadek Śledziewski przyznał jedynie, że podtrzymuje swoje stanowisko. Otwarcie przyznał też, że miasto powinno "zrobić więcej" w sprawie zwrotu działki przy Twardej, a przeniesienia szkoły można było uniknąć.

"Tajemniczy" zespół

W przesłuchaniu Śledziewskiego duże zainteresowanie wzbudził tak zwany zespół koordynujący, który miał podejmować decyzje związane m.in. ze zwrotami nieruchomości. Świadek podkreślał, że ciało to działało nieoficjalnie, bez żadnego umocowania w prawie. Nie miał też pewności co do tego, kto był jego członkiem. - Byli to co najmniej wiceprezydenci. Kto poza nimi, to jest do ustalenia - powiedział.

Po tych słowach, w dalszej części przesłuchania, zespół zaczął jawić się jako tajemnicze ciało o wyjątkowo dużych uprawnieniach. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że jego funkcjonowanie jest zapisane w regulaminie ratusza od lat.

Na mocy zarządzenia Gronkiewicz-Waltz, w skład tego zespołu wchodzą: prezydent, jej zastępcy, skarbnik i sekretarz. Zespół podejmuje najważniejsze decyzje wykonawcze i kieruje urzędem. O jego istnieniu możemy dowiedzieć się… chociażby z Wikipedii.

Decyzja zgodna z prawem

Drugi zeznający przed komisją świadek Jerzy Mrygoń nie był już tak "otwarty", jak jego poprzednik. Na pytania komisji odpowiadał szczegółowo, ale też ostrożnie - dbając o precyzję swojej odpowiedzi.

Za kluczowe elementy jego zeznań należy uznać m.in. stanowcze przekonanie, że decyzja o zwrocie Twardej, którą podpisał w kwietniu 2014 roku była „zgodna z prawem i ze stanem faktycznym, jaki wówczas posiadał".

Na pytanie, czy podjął ją bez nacisków odparł: "nie otrzymałem fizycznego polecenia podpisania tej decyzji. Podpisy, które składałem, pełniąc obowiązki zastępcy dyrektora BGN, składałem w moim przekonaniu świadomie".

Tu warto przypomnieć, że Marcinkowski nabył roszczenia do Twardej 29 kwietnia. Niecałe dwa miesiące później podpisano decyzję zwrotową. To zaskakująco szybkie tempo. Niektóre sprawy ciągną się w ratuszu latami. Skąd w takim razie ten postęp? O to członek komisji Sebastian Kaleta próbował dopytywać Mrygonia przez kilkadziesiąt minut. Świadek przekonywał, że „widocznie stan faktyczny pozwalał na wydanie decyzji”. W wielu sprawach mówił wprost, że nie pamięta okoliczności, nie ma przy sobie akt i nie jest w stanie precyzyjnie wyjaśnić sprawy.

"Musiała być akceptacja góry"

Mrygoń na podpisanie decyzji reprywatyzacyjnej w tej i innych sprawach miał upoważnienie prezydent Gronkiewicz-Waltz. Podczas przesłuchania zaznaczył jednak wyraźnie, że przed podpisaniem każdą sprawę konsultował ze swoim przełożonym Marcinem Bajką. A ten z kolei kontaktował się ze swoimi przełożonymi, czyli Hanną Gronkiewicz-Waltz albo którymś z jej zastępców.

- Dopiero kiedy dyrektor Bajko potwierdzał, że jest akceptacja, zapadała decyzja. Tam gdzie z góry płynęła informacja, że "ratujemy ten obiekt", my żeśmy ze zwrotem czekali - powiedział. Jak dodał: W przypadku Twardej, musiała być akceptacja, skoro decyzja została podpisana. Podkreślał jednak, że sam tej akceptacji nie słyszał. - Nie wiem, czy pani prezydent wypowiedziała ją werbalnie, czy nie - uciął.

Zarówno Śledziewski jak i Mrygoń zostali zwolnieni ze stołecznego ratusza w 2016 roku, zaraz po wybuchu afery z Chmielną 70. Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała ich za odpowiedzialnych za przedwczesny zwrot działki. W sprawie ich "dyscyplinarki" toczą się teraz postępowania w sądzie pracy.

W czwartek kolejne posiedzenie

Pierwsze posiedzenie komisji pozwoliła główne dowiedzieć się o relacjach, jakie działały w BGN, o tym kto podejmował decyzję, kto był za co odpowiedzialny. Mniej usłyszeliśmy natomiast o samej nieruchomości. Trudno też pominąć niewielki udział rady społecznej, w której zasiadają przedstawiciele organizacji lokatorskich i ruchów miejskich. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, nie mogli zadawać pytań osobiście, ale przez pośrednika, którym był przewodniczący Patryk Jaki.

Kolejna posiedzenie komisji odbędzie się w czwartek. Na świadków wezwano byłego szefa BGN Marcina Bajko i Hannę Gronkiewicz-Waltz, która - jak podkreśla - nie ma zamiaru stawić się na przesłuchanie. Wcześniej, bo we wtorek, komisja jedzie do Wrocławia, by przesłuchać świadków pozostających w areszcie.

Symbol warszawskiej reprywatyzacji

Twarda 8/12 (czyli dawny adres Twarda 10) to nieruchomość, w której jeszcze rok temu działało elitarne dwujęzyczne gimnazjum. Uczniowie musieli opuścić budynek, bo okazało się, że do gruntu na jakim stoi są roszczenia. Ich właścicielem był znany biznesmen Maciej Marcinkowski.

Działka przy Twardej - przez wzgląd na wyprowadzkę gimnazjum - stała się jednym z symboli warszawskiej reprywatyzacji. W 1945 roku właścicielami nieruchomości byli obywatele RP pochodzenia żydowskiego. Od rodziny jednego z nich Maciej Marcinkowski w 2009 roku nabył prawa do 3/22 części nieruchomości, a potem odsprzedał za 66 tys. zł swemu synowi Maksymilianowi.

W 2010 roku warszawski sąd ustanowił kuratora dla pozostałych spadkobierców, których los od lat 40. jest nieznany. Sąd wyraził też zgodę na zniesienie wspólności praw i roszczeń do nieruchomości pozostałych spadkobierców - na rzecz Maksymiliana Marcinkowskiego za kwotę 489 tys. zł. Potem wszelkie prawa do nieruchomości on na rzecz ojca Macieja. Wyposażony w pełnię praw zwrócił się więc do miasta o ustanowienie użytkowania wieczystego, co stało się 29 lipca 2014 roku. Według komisji weryfikacyjnej, miało dojść do pominięcia praw jednej ze spadkobierczyń, Wartość nieruchomości szacuje się na 20 mln zł.

Do zeznań komisji w programie "Fakty po Faktach" odniosła się prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz:

Hanna Gronkiewicz-Waltz w "Faktach po Faktach"

Hanna Gronkiewicz-Waltz w "Faktach po Faktach"

Źródło: TVN24
"Jesteśmy w sporze z panem Śledziewskim"
"Jesteśmy w sporze z panem Śledziewskim"
Teraz oglądasz
"Zwroty były przede wszystkim dla spadkobierców"
"Zwroty były przede wszystkim dla spadkobierców"
Teraz oglądasz
Hanna Gronkiewicz-Waltz w "Faktach po Faktach"
Hanna Gronkiewicz-Waltz w "Faktach po Faktach"
Teraz oglądasz

Hanna Gronkiewicz-Waltz w "Faktach po Faktach"

Karolina Wiśniewska

Czytaj także: