Most Kierbedzia, pod Cytadelą czy ks. Józefa Poniatowskiego. Instytut Badawczy Dróg i Mostów prezentuje fragmenty nieistniejących już przepraw, które łączyły dwa brzegi Wisły nawet sto pięćdziesiąt lat temu. Wydobyto je z dna Wisły.
Prace nad wydobyciem fragmentów starych przepraw Instytut badawczy Dróg i Mostów przeprowadził w latach 2008-2014.
- W 2008 roku dotarła do nas informacja, że jest czyszczony tor wodny Wisły i są wyciągane fragmenty konstrukcji stalowych, które są oddawane na złom, do przetopienia, do huty - opowiada profesor Barbara Rymsza, kierownik projektu "Mosty z Wisły". - Okazało się, że to są fragmenty konstrukcji mostowych - dodaje.
Most pod Cytadelą
Przygoda z wydobywaniem mostów z rzeki zaczęła się od mostu pod Cytadelą, trzeciego stałego mostu zbudowanego w Warszawie. Był to most kolejowy, oddany do eksploatacji w 1908 roku.
Niestety, jego losy były takie, jak wszystkich innych. Został zburzony w 1915 roku przez wojska rosyjskie oraz ponownie w 1944 r., kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie.
Most Kierbedzia
Wśród wystawionych fragmentów można zobaczyć także element Mostu Kierbedzia, a dokładnie fragment poprzecznicy, czyli elementu, na którym spoczywał pomost, po którym odbywał się ruch.
- Został zbudowany przez generała Kierbedzia. Początkowo nosił nazwę most Aleksandryjski, na część cara Aleksandra I - przypomina Rymsza.
Jak wyjaśnia profesor, ten most był pierwszym stałym mostem zbudowanym przez Wisłę. - Wcześniej budowano mosty pływające. Nie miały one stałych podpór, tylko umiejscowione były na łodziach - łyżwach - tłumaczy.
Przeprawę oddano do użytku w 1864 roku, co dało ogromny impuls do rozwoju miasta.
Przy okazji budowy tego mostu udało się wprowadzić szereg nowości technologicznych. - Między innymi nity nie były wbijane, tylko najpierw wiercono otwory, a potem dopiero wkładano w nie te elementy - opisuje profesor.
Na podporach mostu Kierbedzia, zbudowanych przed rokiem 1864, dzisiaj spoczywa most Śląsko-Dąbrowski.
Most im. Ks. Józefa Poniatowskiego
Instytut pochwalić się może także wydobyciem elementu mostu im. ks. Józefa Poniatowskiego, budowanego w latach 1905-1913. - Początkowo był poświęcony carowi Mikołajowi, ale warszawiacy szybko zmienili nazwę na ks. Poniatowskiego - mówi Rymsza.
Fragmenty tego mostu nie były schowane głęboko pod wodą, tak jak to było w przypadku mostu Kierbedzia, którego poszukiwanie na dnie rzeki trwały kilka miesięcy.
Jak mówi Rymsza, problem był innego typu. - Na dnie spoczywał spory fragment konstrukcji przysypany piaskiem na głębokość kilku metrów. Był duży kłopot z jego odkopaniem i wycięciem pewnego fragmentu, który można było przewieźć - tłumaczy. Jak dodaje, chodziło o to, żeby pokazać fragment konstrukcji, typowy dla ówczesnego budownictwa.
Prezentowany przez instytut element waży mniej więcej 20 ton.
"Pontizeum"
Wszystkie mosty prezentowane przez instytut w zeszłym roku zostały zabezpieczone antykorozyjne.
- Najpierw zostały oczyszczone z nalotów rdzy, kamieni, porostów, które tam się osadziły. Następnie zabezpieczono je farbami antykorozyjnymi przez specjalistyczną firmę i ustawiono na tych miejscach, gdzie obecnie spoczywają - opisuje Rymsza.
Profesor chciałaby, aby miejsce to nazywane było "Pontizeum", czyli miejsce poświęcone mostom (w języku włoskim słowo "ponti" oznacza mosty).
Ekspozycję można oglądać na terenie Instytutu Badawczego Dróg i Mostów przy ul. Instytutowej 1.
su/mz