Efektem bezdeszczowej pogody jest lato bez komarów. Ale w przyrodzie bilans owadów najwyraźniej musi się zgadzać. Nastąpił wysyp modliszek, mają skrzydełka i potrafią z łatwością zawitać do naszych mieszkań, nawet tych położonych wyżej. Zaskoczeni, a czasem wręcz przestraszeni mieszkańcy, łapią je w słoiki i przynoszą do zoo. Lub wzywają straż miejską. - Na modliszkę natknąłem się kilka dni temu wieczorem. Podjechałem na stację benzynową przy Galerii Mokotów. Owad "tańczył" przy dystrybutorze - opisuje Rafał, który go sfilmował.
"Drapieżniki, ale nieszkodliwe"
- Nie ma co się ich bać, są dla nas nieszkodliwe. Niepotrzebnie kojarzone z tropikami modliszki występują normalnie w naszym klimacie, jest to Mantis religiosa, czyli po prostu modliszka zwyczajna, jedyny przedstawiciel tej gromady w Europie Środkowej. Są to wprawdzie drapieżniki, ale człowiekowi nie zagrażają. Wręcz przeciwnie, mogą nam pomóc, bo żywią się pająkami, komarami czy ćmami – mówi Marcin Siebierski z warszawskiego zoo.
Przyznaje, że od około pięciu lat obserwuje coraz więcej zgłoszeń od mieszkańców w sprawie zielonych stworzeń. - Powodem są coraz cieplejsze wiosna i lato, jak i susza. Klimat w stolicy się ociepla, sprzyja modliszkom - opisuje Siebierski.
"Nie zabijać, są pod ochroną"
Nasz rozmówca zapewnia, że modliszki nie przenoszą żadnych chorób, dlatego nie można im robić krzywdy.
- Natrafiając na tego owada, przede wszystkim podkreślam, nie zabijajmy go, jest on pod ochroną. Powinniśmy złapać go delikatnie, najlepiej przez rękawiczkę i wypuścić na dwór gdzieś na krzaczek – opowiada pracownik zoo.
Modliszki mają ostre kolce, którymi łapią swoje ofiary. Nie mają żadnego jadu. Jednak przestraszone ludzką obecnością, mogą próbować się bronić.
Siebierski apeluje, by zaoszczędzić im także stresującej podróży w dusznym słoiku i nie przynosić do do ogrodu zoologicznego. - My zrobimy i tak to samo, co może zrobić każdy. Wyjmiemy ją ostrożnie i wypuścimy na wolność - podsumowuje.
Znaleziona modliszka
mn/b