Ze śmierdzącą instalacją przetwarzającą znaczną część warszawskich śmieci od lat walczą okoliczni mieszkańcy. Choć odnieśli wiele zwycięskich bitew, to wojny wciąż nie wygrali. Od każdej niekorzystnej decyzji MPO odwołuje się do kolejnych instytucji i sądów.
Zmarnowali szansę na dotacje
W 2016 roku marszałek Mazowsza Adam Struzik odmówił wydania pozwolenia zintegrowanego na działanie instalacji. Konieczność jego posiadania pojawiła się w lipcu 2014 roku wraz ze zmianą ustawy o ochronie środowiska. Decyzję odmowną MPO dostało w październiku ubiegłego roku. Marszałek uznał, że instalacja w Radiowie jest nieefektywna i nieekologiczna. W uzasadnieniu do którego dotarł portal tvnwarszawa.pl, skrytykował ręczne usuwanie opakowań zawierających substancje niebezpieczne, a także zużytego sprzętu elektronicznego, akumulatorów i baterii.
"Prowadzący instalację mimo istniejących możliwości technicznych oraz ekonomicznych, a także szerokiej dostępności nowoczesnych technologii, nie podjął żadnych działań mających na celu dostosowanie instalacji do wymogów najlepszej dostępnej techniki" - podkreślił w swojej decyzji.
Marszałek wytknął właścicielom, że zmarnowali szansę na doposażenie instalacji dzięki dotacji (mogła sięgać nawet 75 procent wartości inwestycji). Uwzględnił też skargi mieszkańców i organizacji ekologicznych, którzy zwracali uwagę na "obecność kotów, szczurów i insektów", a także "dużą odorowość, zanieczyszczenie powietrza i wód, uciążliwości powodowane przez przejeżdżające i cofające ciężarówki".
Ministerstwo przyznaje racje marszałkowi
MPO odwołało się od tej decyzji do Ministerstwa Środowiska, które potrzebowało prawie pięciu miesięcy na analizę sprawy. Ostatecznie podtrzymało decyzję Struzika. W czwartek ta decyzja została przekazana "śmieciowej" spółce.
Że tak właśnie się stanie sugerował już kilka miesięcy temu wiceminister środowiska. - Instalacja, która oddziałuje w znacznym stopniu na środowisko, jest odczuwalna przez mieszkańców […]. Nie może być na to zgody w państwie prawa - mówił w listopadzie ubiegłego roku Sławomir Mazurek.
Znów proces przed sądem
Mimo to, miejska spółka nie daje za wygraną i nie zamierza zamykać instalacji. Zapowiada, że skieruje sprawę do sądu administracyjnego.
- Decyzja Ministra Środowiska wraz z uzasadnieniem dotarła do MPO w dniu wczorajszym. Analiza uzasadnienia prowadzona przez prawników pozwoli spółce podjąć działania w kwestii dalszych kroków. Ze wstępnej oceny uzasadnienia decyzji MŚ wynika brak argumentów dających podstawy do twierdzenia, że instalacja nie spełnia wymogów prawa - stwierdza Wiesława Rudzka, rzecznik MPO. - W uzasadnieniu brakuje odniesienia do wielu dowodów przedstawionych przez MPO, potwierdzających funkcjonowanie instalacji w zgodności z obowiązującym prawem. Decyzja MŚ nie przesądza o zamknięciu instalacji MBP (mechaniczno-biologicznego przetwarzania - red.) w Radiowie. W związku z argumentami przedstawionymi wyżej bierzemy pod uwagę złożenie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - dodaje Rudzka.
Mateusz Dolak