Kiedy rolnicy zeszli z placu, dopaliły się opony i słoma, na ulice wkroczyły służby miejskie. Ale nie tylko one zajęły się rozsypanymi jabłkami. Chętnie sięgali po nie także przechodnie. Nic dziwnego: - Były smaczne - relacjonuje reporter tvnwarszawa.pl.
Środa rozpoczęła się od protestu rolników. Od 8 rano na placu Zawiszy wybuchały petardy, płonęły opony, a na jezdnię rolnicy wyrzucili owoce, słomę i martwą świnię. Wszystkiemu przyglądali się zdezorientowani przechodnie.
Kwestię marnowania żywności podczas takich protestów podniósł minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. - Ich prawem jest protestować, natomiast marnowanie żywności raczej nie buduje sympatii do rolników. Te jabłka to dzieciom trzeba dać w przedszkolach, a nie wysypywać na placu i kierowcom przeszkadzać - mówił w programie "Money" na Wirtualnej Polsce.
Przechodnie, którzy obserwowali protest rolników, podzielili najwyraźniej jego zdanie, bo nie pozwolili, by wszystkie owoce się zmarnowały.
Na miejscu był reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak, który relacjonował: - Kiedy rolnicy zeszli z ronda, dopaliły się opony, powoli i dość nieśmiało na środek ulicy wkroczyła starsza pani. Zaczęła wybierać ładniejsze jabłka - opowiadał.
- I udało się jej zapełnić dwie wielkie siatki, ważące na oko dobre 4 kg. Później śladem starszej pani poszli inni. Widać było, jak kolejne osoby w rożnych miejscach placu schylają się nad owocami. Trwało to do chwili, aż służby sprzątające rozpoczęły uprzątanie placu - przekazał Marcinczak. Reporter przyznał, że i on skusił się na jedno jabłko. - Bardzo twarde, soczyste i smaczne - ocenił.
Są zatrzymani
W południe policja poinformowała o pierwszych zatrzymaniach po proteście. Kolejnych kilkadziesiąt osób było legitymowanych. Policja weryfikuje ich tożsamość. Sprawdza też – między innymi na podstawie nagrań z monitoringu i tych zamieszczanych w sieci – co robili poszczególni uczestnicy protestu. Niewykluczone, że w tej sprawie zostaną postawione zarzuty.
- Zatrzymaliśmy też kilka pojazdów, którymi się poruszali - powiedział z kolei Mariusz Mrozek z KSP.
Protest potępił w środę minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński. "Chuliganeria, która sprowadziła realne niebezpieczeństwo na placu Zawiszy w Warszawie musi ponieść konsekwencje wynikające z polskiego prawa" - powiedział podczas wywiadu dla telewizji "wPolsce".
mp/r